niedziela, 20 września 2020

TAM GDZIE JESTEŚ ( Recenzja )

Autor: Tomasz Betcher
data wydania: 13 lutego 2019
liczba stron: 320
wydawnictwo: WAB










Miłośniczką literatury obyczajowej jestem już od dawna. W mojej domowej biblioteczce jest najwięcej właśnie takich książek. Nie trudno nie zauważyć, że piszą je głównie kobiety, ale zdarzają się wyjątki. Panowie też próbują swoich sił w tym gatunku. Książka "Tam gdzie jesteś" autorstwa Tomasza Betcherta jest tego najlepszym dowodem.

Dla Anny małżeństwo z Erykiem to fikcja. Rozwód to jedyne wyjście z całej tej sytuacji. Wie, że mąż nigdy jej nie kochał, ale najbardziej boli ją to, że nie obdarzył ojcowską miłością ich jedynego dziecka. Chłopak jest już pełnoletni i niebawem przystąpi do egzaminu dojrzałości.
Kobieta ma już dość udawania i postanawia się wyprowadzić. Chce także sprzedać domek letniskowy odziedziczony po zmarłym ojcu. Musi tylko zrobić kilka zdjęć i w tym celu jedzie do Jantaru. 
Po przybyciu na miejsce zauważa, że ktoś się do niego włamał. Intruzem okazał się bezdomny mężczyzna, który znalazł schronieni w opuszczonej nieruchomości przed zbliżającą się zimą. Anna z krzykiem go przegoniła. Jednak po chwili zaczęła się zastanawiać czy nie zrobiła tego zbyt pochopnie. Jeżdżąc po ulicach miasteczka dostrzega nieznajomego na pobliskim przystanku autobusowym. W ramach przeprosin zaprasza go na ciepłu posiłek. Adam, bo tak ma na imię ku wielkiemu zdziwieniu Anny okazał się bardzo inteligentnym rozmówcą. Zaskoczyła ją także jego znajomość sztuki kulinarnej. 
Anna może dużo ryzykuje, ale ma zamiar mu pomóc. Jednocześnie zastanawia się co takiego wydarzyło się w jego życiu, że stoczył się aż na samo dno. 

Biorąc do ręki "Tam gdzie jesteś" nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Czy będę miała do czynienia z ckliwą historyjką o miłości, a może z czymś bardziej ambitniejszym. Książka zaliczana jest do działu literatury obyczajowej lub jak kto woli kobiecej. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że napisał ją mężczyzna. Zastanawiałam się czy taki eksperyment może się udać. Teraz gdy jestem świeżo po lekturze mogę stwierdzić tylko jedno: udał się, i to jeszcze jak.
Historia Anny i Adama wciąga już od pierwszych stron, a im dalej jest jeszcze lepiej. Główną tego zasługą jest genialnie poprowadzona fabuła. Czytelnik do samego końca nie wie jak potoczą się losy książkowych bohaterów. Trudno też przewidzieć jakie podejmą decyzje. Za coś takiego należą ogromne brawa. Zresztą nie tylko za to. 

Owszem, jest to miłosna opowieść, ale w bardzo subtelnym wydaniu. Wiodący wątek został napisany w przepiękny sposób. Ze smakiem i wyczuciem. Nie znajdziemy tutaj gorących opisów oraz nagłych wybuchów namiętności. Wszystko toczy w swoim wysublimowanym rytmie. Autor trzyma czytelnika w napięciu i stara się nie zdradzić czy przypadkowe spotkanie Anny i Adama będzie początkiem czegoś poważniejszego. To też zasługuje na dużego plusa. 

Życie obojga dalekie jest od szczęśliwego. Ona dźwiga na swoich barkach ciężar nieudanego małżeństwa. On walczy z traumą i ogromnym bólem. Nieoczekiwanie ich drogi łączą się ze sobą. Początek tej jakże zaskakujące znajomości raczej do udanych nie należał, ale z czasem zaczęli się ze sobą dogadywać.
Anna zareagowała agresywnie na widok obcego w jej domku. Wystraszyła się i czuła, że za chwilę może wydarzyć się coś złego. Każdy będąc na jej miejscu zareagował by podobnie. Tylko teraz warto zadać sobie pytanie, czy każdy z nas odważyłby się pomóc takiej osobie jak Adam? Jest bezdomnym, a jak wiemy z bezinteresowną pomocą takim ludziom nie jest najlepiej. Są specjalne ośrodki, ale nie każdy potrafi się w takich miejscach odnaleźć. Gdy widzimy taką osobę na ulicy spoglądamy na nią z pogardą i traktujemy obojętnie. Odstrasza nas wygląd i nie ma co ukrywać, również zapach. Kolejny wyłudzacz pieniędzy. Wziął by się lepiej jeden z drugim za robotę. Niestety tak to wygląda. Jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nikt bezdomnym nie staje się bez powodu. Ktoś może stracił swoją rodzinę w dramatycznych okolicznościach. Bankructwo firmy, w którą zainwestowało się wszystkie swoje oszczędności i co za tym idzie pojawiły się długi. Na eksmisji kończąc. Tego typu historii może być znacznie więcej o których nie mamy pojęcia. 
Bardzo dobrze, że taki temat został poruszony w książce. Może dzięki temu zaczniemy inaczej postrzegać ludzi dla których ulica stała się domem. Warto też wziąć przykład z Anny. 

Nawet nie wiecie jak ta dziewczyna mi zaimponowała. To co zrobiła dla Adama było czymś wspaniałym. Nie znała mężczyzny, nie wiedziała kim tak naprawdę jest i jakie może mieć wobec niej zamiary. Zaufała mu bezgranicznie i dostrzegła w nim kogoś wyjątkowego. Czuła też, że coś złego wydarzyło się w jego życiu. Anna nigdy nie czuła się przy kimś tak dobrze. Spędzali ze sobą czas na długich rozmowach o wszystkim i o niczym. Oczywiście sprzedaż domku zeszła na drugi plan. 
Szalenie podziwiam ją za coś jeszcze. W końcu odważyła się zakończyć to jakże "szczęśliwe" małżeństwo. Eryk to typ faceta, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Cwaniaczek i egoista. Sądzi, że wszystko i wszystkich można kupić. Nawet własnego syna. 
Pracuje w jednej z lepszych kancelarii prawniczych więc o finanse nie musieli się martwić. Anna jest psychologiem, ale nigdy nie było jej dane pracować w swoim zawodzie chociaż bardzo tego chciała. Kochany mąż oczywiście maczał w tym swoje wypielęgnowane paluszki. Zawsze elegancki, dobrze ubrany i pachnący markowymi perfumami. Po prostu chodzący ideał. Do tego pochodzi z dobrego domu.
Nie chcę nikogo w tym momencie usprawiedliwiać bo Eryk zwyczajnie na to nie zasługuje. Jednak okazuje się, że jego życie nie było usłane różami. W dużej mierze przyczynił się do tego jego ojciec, który miał wobec niego ogromne wymagania. Coś takiego musiało w jakimś stopniu wpłynąć na sposób w jaki się zachowuje. Odnosi się do swojej żony w sposób podły i chamski. Anna jest dla niego tylko pięknym dodatkiem, którym może się pochwalić na firmowych spotkaniach. 
Na szczęście kobieta znalazła w sobie ogromne pokłady siły aby móc uwolnić się od tego wszystkiego. W końcu zacznie normalnie żyć, a przy okazji będzie mogła wreszcie spełniać swoje marzenia. 

Tomasz Betcher zaczarował mnie cudownymi opisami przyrody. Akcja toczy się nad naszym polskim morzem. Jest już po sezonie, więc w spokoju można podziwiać nadmorski krajobraz. To nic, że błękit nieba coraz częściej przykrywają szare chmury, a wiatr bawi się z falami. Ma to swój niepowtarzalny urok i klimat. Mroczny, a zarazem bardzo romantyczny. Samotny spacer po plaży przy dźwiękach szumiącego morza staje się najlepszym lekarstwem na troski różnego kalibru. 

Ostatnio mam szczęście do ciekawie napisanych książek. Czyta się szybko by potem żałować, że to już koniec. W przypadku "Tam gdzie jesteś" chciałoby się znacznie więcej. Jestem zachwycona debiutancką książką Tomasza Betcherta i jeszcze do teraz nie mogę uwierzyć, że autorem tak pięknej opowieści jest mężczyzna. Jest to idealna historia na zbliżający się jesienny czas. Coś ciepłego do picia, kocyk i odpłyniecie tak jak ja. Gwarantuję wam to. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

piątek, 4 września 2020

MILION NOWYCH CHWIL ( Recenzja )

Autor: Katherine Center
data wydania: 17 lipca 2019
liczba stron: 416
wydawnictwo: Muza










Czytanie krótkiego opisu książki jest dla mnie bardzo ważne. Mam wtedy pewność, że historia w niej opisana trafi w mój gust. W przypadku powieści "Milion nowych chwili" autorstwa Katherine Center tak właśnie było. Swoją uwagę zwróciłam także na rekomendację napisaną przez Ninę Georg. Zaintrygowała mnie bardzo i nie tracąc zbędnego czasu wystartowałam z lekturą. 

Jak wygląda szczęście? Na to pytanie z łatwością mogłaby odpowiedzieć Maggi. Ukończyła prestiżową uczelnię. Lada chwila może otrzymać pracę na której bardzo jej zależy. Od dłuższego już czasu jest w związku z Chipem, który stara się o licencję pilota. Dziewczyna niestety nie podziela jego pasji. Czuje lęk i strach przed lataniem.
Zbliżają się walentynki i Maggi ma nadzieję, że ukochany w końcu poprosi ją o rękę. Tak też się dzieje, ale troszkę w innych okolicznościach o jakich marzyła. Chip zaprasza ją na próbny lot samolotem.
Nieoczekiwanie pogarszają się warunki pogodowe i dochodzi do dramatycznego w skutkach wypadku.

Patrząc na okładkę książki "Milion nowych chwil" można sobie wiele wyobrazić, ale pierwsze co nam przychodzi do głowy to dwoje zakochanych w sobie ludzi cieszących się swoją bliskością. Jednak gdy poznamy bliżej historię Maggi i Chipa już nie będzie tak pięknie i kolorowo. Od razu uspokajam, że całość nie składa się tylko ze smutnych wątków. Elementy optymistyczne również się pojawiają.

Maggie, nasza główna bohaterka jak do tej pory nie miała powodów żeby narzekać na swoje życie. Można powiedzieć, że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, a problemy omijają ją szerokim łukiem. Jak jest naprawdę wie tylko ona.
Zatrzymajmy się na moment przy osobie Chipa. Jest przystojnym mężczyzną, którego pasją jest latanie. Niebawem otrzyma licencję pilota. No właśnie, niebawem czyli jeszcze jej nie ma. Od pierwszych stron nie wzbudził we mnie sympatii i strasznie mnie denerwował. Im dalej było jeszcze gorzej. Dobrze wiedział, że jego dziewczyna boi się latać, więc powinien ją zrozumieć. Popis przed ukochaną był ważniejszy.
Nie chcę nikogo oskarżać, ale to on w dużej mierze przyczynił się do dramatu jaki rozegrał się w przestworzach, w którym Maggi doznała tak poważnych obrażeń.
Najpiękniejszy dzień w jej życiu stał się jednym wielkim koszmarem. W jednej sekundzie straciła wszystko: plany, marzenia, a przede wszystkim zdrowie. Na skutek wypadku została sparaliżowana. Jeszcze tak niedawno tryskała energią, a teraz przyszło jej się zmierzyć z zupełnie nową rzeczywistością. Świat, który do tej pory znała stał się dla niej obcy.
Jak może normalnie funkcjonować z myślą, że jej nogi są niesprawne? Cały czas będzie musiała liczyć na czyjąś pomoc. Nawet w najbardziej intymnych sytuacjach. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek pracy i założeniu rodziny. W końcu kto by chciał związać się z kaleką. Maggi miała jeszcze maleńką nadzieję, że Chip będzie przy niej w tych trudnych chwilach. Bardzo w tej kwestii się pomyliła.
Na szczęście może liczyć na pomoc rodziny. Chociaż nie zawsze relacje z najbliższymi wyglądały dobrze. Od kilku lat nie ma kontaktu ze swoją siostrą i tak na prawdę nie wie dlaczego wyjechała.
Wiadomość o wypadku sprawia, że niespodziewanie pojawia się w szpitalu. Dzięki niej Maggie zaczyna się uśmiechać. Rozpoczęła też ćwiczenia pod okiem Iana najbardziej gburowatego rehabilitanta w całym szpitalu.
Żeby wrócić do sprawności po tego typu urazach potrzebna jest ogromna dawka siły i determinacji. Nawet najmniejszy objaw poprawy może podnieść na duchu i zachęcić do jeszcze większego wysiłku. Gdy nic takiego nie ma miejsca pojawia się zwątpienie i niechęć. Łatwo w takiej sytuacji wpaść w depresję.
Na szczęście Maggi miała przy sobie osoby, które ją kochają. Wie, że już nigdy nie stanie na nogi, ale za to może innym w tym pomóc.

"Milion nowych chwil" to wyjątkowa książka pod wieloma względami. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron i trudno mi było się od niej oderwać. Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak emocjonującą historią. Mamy ich tutaj cały wachlarz. Począwszy od radości kończąc na złości i nienawiści.
Niepełnosprawność to bardzo trudny i zarazem delikatny temat. Pisarka przedstawiła go od strony psychologicznej. Co czuje i jak zachowuje się osoba, która dowiaduje się, że do końca swojego życia będzie musiała poruszać się na wózku inwalidzkim.
"Milion nowych chwil" to kawał dobrej literatury obyczajowej.  Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości czy warto sięgnąć po książkę to ja szybciutko je rozwiewam. Z tą powieścią po prostu trzeba się zapoznać.
Jest to jak do tej pory najlepsza książka, którą było mi dane w tym roku przeczytać. Zachwyca, wzrusza i daje nadzieję.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10