poniedziałek, 24 kwietnia 2017

U PANA BOGA POD GRUSZĄ ( Recenzja )

Autor: Monika Orłowska
data wydania: 26 lipca 2016
liczba stron: 320
wydawnictwo: Replika













 Pola, łąki, spokój i ta niewyobrażalna cisza, która od czasu do czasu jest przerywana przez ptasi świergot gdzieś między gałęziami drzew. To klimat, który wprost uwielbiam. Dlatego też byłam pewna, że książka Moniki Orłowskiej "U Pana Boga pod gruszą" przypadnie mi do gustu.

Helena to przemiła pani, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. W takich miejscach odpoczywa ciało oraz dusza. Nasza główna bohaterka ma swoje sposoby jeśli chodzi o leczenie duchowych dolegliwości. Rozmowa z drugim człowiekiem, wysłuchanie tego co ma do powiedzenia. Zwykłe milczenie również może wiele w tym przypadku zdziałać. Ale jest jeszcze coś. Modlitwa.
Książka składa się z ośmiu rozdziałów, w których poznajemy tzw. życiowych rozbitków. Tak to już jest gdy tratwa, którą mozolnie budowaliśmy rozbija się o wzburzone fale życia. Uratować nas może tylko dopłynięcie do brzegu. Tym brzegiem okazała się Nowa Biała. Wieś, gdzie czas stanął w miejscu.

Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że będziemy mieli do czynienia z kolejną książką z działu tych lekkich i przyjemnych. Niby tak jest, ale nie do końca. Jednak jest coś, co ją wyróżnia. Już na samym początku pojawia się zaskoczenie w postaci słów modlitwy. Jest nią Koronka do Miłosierdzia Bożego. Co niektórzy mogą być zaciekawieni, ale inni mogą zareagować zupełnie inaczej i odłożą książkę na półkę. Jak wiemy temat wiary najczęściej poruszany jest w literaturze chrześcijańskiej, ale są i takie książki, w których religijność bohaterów wpleciona jest w główną historię. Tak właśnie jest w książce Moniki Orłowskiej "U Pana Boga pod gruszą". Spotkałam się już kilkakrotnie z tego typu książkami i osobiście nie mam na ich temat negatywnego zdania. Podobały mi się i tak dzieje się i tym razem.

Było sielsko jak to na wsi, a moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach. Poznałam przemiłych ludzi. Tomasz, dopiero co wyszedł z więzienia i oswaja się z wolnością. Bożena, dzielna kobieta, która samotnie wychowuje swoje chore dziecko. Franek, uroczy pan, który cierpi na wadę wymowy. Wszyscy razem stworzyli fajną grupę ludzi, których nie mogłam nie polubić.
Gospodarstwo agroturystyczne w Nowej Białej to wyjątkowe miejsce, które sama chętnie bym odwiedziła. Mogę tylko żałować, że jest to fikcja stworzona dla potrzeb książki, a może się mylę. Gdzieś za górami za lasami jest taka oaza spokoju gdzie można wypić mleko prosto od krowy, usiąść na ławeczce pod gruszą i pomyśleć. Porozmawiać z drugim człowiek wiedząc że cię wysłucha. Doradzi, rozbawi, a nawet skrytykuje.
Właśnie z tego typu historią mamy do czynienia w książce Pani Moniki. Ja poznając losy poszczególnych osób spędziłam bardzo miło czas. I niech nikogo nie zrazi fakt, że poruszony został w niej temat wiary. Bo przecież wiara czyni cuda, prawda?



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



środa, 12 kwietnia 2017

Dziecko Last Minute ( Recenzja )

Autor: Natasza Socha
data wydania: 28 września 2016
liczba stron: 352
wydawnictwo: Pascal















Obok tak pięknej książkowej okładki nie można przejść obojętnie. Szata graficzna to nie jedyna zachęta, aby sięgnąć po "Dziecko last minute". Autorką książki jest Natasza Socha, a sposób pisania tej Pani gwarantuje, że będziemy mieli do czynienia z kolejną fantastyczną historią. Tak było i tym razem. 

Na samym początku warto przetłumaczyć na język polski słowa "last minute", które zostały użyte w tytule. Ten angielski zwrot to nic innego jak w ostatniej chwili. Najczęściej używany jest przez biura podróży, ale w tym przypadku ten zwrot ma zupełnie inne znaczenie.
Główną bohaterką książki jest 46-letnia Kalina, która spodziewa się dziecka. Wiadomość o ciąży była dla niej niemałym szokiem. Tym bardziej gdy ojcem jest niedawno poznany mężczyzna. Zamiast poprosić farmaceutkę o specyfik, który złagodzi objawy zbliżającej się menopauzy, bo przecież w tym wieku to jest główny powód burzy hormonalnej, będzie musiała zakupić kwas foliowy. Jak na wieść o siostrze albo braciszku zareaguje dorosła córka Kaliny, nie mówiąc już o przyszłym tatusiu? Cały świat w jednej chwili wywrócił się do góry nogami.

Jeśli są gdzieś kobietki, które jeszcze nie czytały żadnej książki autorstwa Nataszy Sochy niech czym prędzej nadrabiają zaległości. Ja po przeczytaniu dwóch wiedziałam, że kolejna musi trafić w moje łapki. Niestety "Harmonii" pierwszego tomu z cyklu "Matki, czyli córki" nie miałam przyjemności czytać, ale nie przeszkodziło mi to aby sięgnąć po drugi tom, czyli "Dziecko last minute". Nie tak dawno na rynku pojawiła się trzecia część. Wracając do Kaliny i jej późnego macierzyństwa. No tak, temat nie jest łatwy. Co niektórych może wręcz szokować, no bo jak to w takim wieku ? Pełna bezmyślność itd. Nie ma się czemu dziwić, sama Kalina miała wiele wątpliwości. Czy da sobie ze wszystkim radę przed i po porodzie. Czy będzie mogła liczyć na wsparcie najbliższych...oraz ukochanego. Ciąża to wyjątkowy czas, który niestety nie zawsze wygląda pięknie i kolorowo. Biologia ma swoje prawa, zmienia się ciało wraz z psychiką. Poranne mdłości, zachcianki żywieniowe, zmęczenie, senność. Troska o tą małą jeszcze nie narodzoną kruszynkę. W tym okresie bardzo ważna jest pomoc nie tylko medyczna, ale przede wszystkim ta od strony rodziny. Niestety w przypadku Kaliny może być z tym problem...

Styl jakim posługuje się Natasza Socha słynie z lekkości oraz ogromnej dawki poczucia humoru. Jednego i drugiego nie mogło tutaj zabraknąć mimo tego, że w książce została poruszona dość poważna problematyka. Ale przecież mamy do czynienia z Mistrzynią w tym fachu i to przez duże "M". Po raz kolejny przepadłam. Jak dla mnie książka mogłaby być dwa razy grubsza. Przyjemność czytania trwałaby dłużej.
Ubawiłam się przednio przy czytaniu fragmentów dotyczących ukochanego naszej głównej bohaterki. Może na początku nie wierzyłam w Kosmę, że da sobie ze wszystkim radę. Tym bardziej gdy ma się niezbyt dobrze ustabilizowane życie. Brak pracy, do tego dochodzi również brak odpowiedniego mieszkania. Kiepsko to widziałam, ale jednak dał chłop radę. Każdej przyszłej mamie życzę tak troskliwego i opiekuńczego faceta. Pojawiły się momenty, że ta troska była przesadna, ale za to jak bardzo urocza.

Polecam wszystkim "Dziecko last minute". Matkom, żonom i kochankom. Może na lekturę skuszą się również nasi kochani panowie. Ja w towarzystwie Kaliny spędziłam bardzo miło czas. Polubiłam ją bardzo. Chociaż nie zawsze zgadzałam się z jej wyborami, ale takie jest życie. Nie wszystko niestety układa się tak jak byśmy chcieli. W takim wypadku trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć. Pochopne decyzje mogą tylko pogorszyć naszą sytuację. Na koniec mogę powiedzieć jedno. Z pewnością w trakcie czytania nie można narzekać na nudę.



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Pascal oraz Autorce.