Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prószyński i S-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prószyński i S-ka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 marca 2025

PIĘĆ MINUT RAISY (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska 
data wydania: 24 sierpnia 2017
liczba stron: 520
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Uwielbiam książki w których pojawia się motyw sekretów, rodzinnych tajemnic lub niedomówień. Gdy przeczytałam zarys fabuły powieści "Pięć minut Reisy" autorstwa Agaty Kołakowskiej czułam, że będzie to coś dla mnie. 

Nic nie wskazywało na to, że kolejny poranek w życiu Raisy będzie inny jak dotychczas. Niespodziewana wizyta Magdy Sajewicz, znanej dziennikarki stacji NTV niesie ze sobą pewne informacje. 
Okazuje się, że Raisa Hedwig, kobieta, mieszkająca w małym miasteczku, mająca już swoje lata została okrzyknięta przez dwie organizacje najbardziej pechową osobą na świecie. Cały ten nagły medialny szum jest dla seniorki zaskakujący, ale tak naprawdę w jej dotychczasowym życiu nie brakowało pechowych sytuacji, więc z tym tytułem można się zgodzić. 
Magdzie udaje się jako jedynej przeprowadzić wywiad, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Po jego opublikowaniu Raisa ma nadzieję, że w końcu odpocznie i zajmie się ukochanymi różami. 
Szybko przekonuje się w jak dużym była błędzie. Magda ponownie odwiedza Raisę, po tym co o niej usłyszała. Pragnie dowiedzieć się całej prawdy na temat osoby, która w oczach innych jest nieskazitelna. Tym bardziej, że ma ku temu swoje powody. 

Pochłonęła mnie ta książka, i to od pierwszej strony. Z  trudnością ją odkładałam, żeby zająć się innymi sprawami. Niech was nie przerazi liczba stron, bo zanim się obejrzycie będziecie już w połowie. Autorka zaszalała z pomysłem na fabułę, który bez wątpienia jest oryginalny i czytelnik szybko skupia na nim swoją uwagę.
Są różne rankingi, mniej lub bardziej poważne, ale o najbardziej pechowej osobie na świecie to ja chyba jeszcze nie słyszałam. Wyszło to trochę mało prawdopodobnie, ale jest za to intrygująco i z dużym zainteresowaniem śledziłam losy głównej bohaterki. Tym bardziej, że została wykreowana w bardzo realistyczny sposób. Ktoś taki może mieszkać gdzieś po cichu obok nas.
Bardzo dobrym posunięciem było przedstawienie historii Raisy w dwóch perspektywach czasowych. Przeszłość, która przeplata się z teraźniejszością pozwala nam bliżej poznać najbardziej pechową kobietę na świecie. Jeśli chodzi o te wszystkie wydarzenia, to powiem wam, że jest naprawdę ciekawie. O co tak dokładnie chodzi, tego nie napiszę, bo za dużo bym wam zdradziła z treści książki. 
Nasza główna bohaterka została medialną gwiazdą i miała swoje tytułowe pięć minut. Interesowali się nią wszyscy, włącznie z głową państwa. Przez krótki czas, coś takiego może być fajne, ale na dłuższą metę staje się męczące i może przysporzyć więcej problemów niż radości. Pojawia się zazdrość oraz ludzka zawiść. Na pewno będzie miała z tego finansowe korzyści, reklamy, gościnne występy w programach telewizyjnych. Najgorzej gdy ten brak życzliwości dociera do nas od bliskich nam osób, dorzućmy do tego trudne rodzinne relacje i wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. 
Raisa gra w tej powieści pierwsze skrzypce, ale warto również zwrócić uwagę na drugi plan. 
Magda odniosła zawodowy sukces jako dziennikarka. Prywatnie jest żoną Roberta, mężczyzny z rzeźbiarską pasją. Do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka. Praca dla Magdy jest bardzo ważna, tylko czy warto stawiać karierę na pierwszym miejscu? 
Jacek Nowaczyk pełni urząd prezydenta. Jest to trudna i bardzo odpowiedzialna praca, i nie każdy jest w stanie podołać tak poważnemu wyzwaniu. On jednak chce wszystkim pokazać, że da radę. Może w końcu usłyszy od najbliższych słowa pochwały, za którymi od lat tęskni. 
Problematyka jaka została przez autorkę poruszona jest bardzo ciekawa, a przede wszystkim ważna. Pod maską na pozór szczęśliwego człowieka nie rzadko ukrywa się życie, w którym nie brakuje trosk i problemów. Jak się okazuje nawet najważniejsza osoba w państwie może je mieć. 

"Pięć minut Reisy" to książka, która zasługuje na uwagę. Jest to na prawdę bardzo dobrze napisana powieść obyczajowa z oryginalnie poprowadzoną fabułą. Czyta się ją z lekkością i dużą dozą przyjemności. Akcja toczy się w niej w swoim rytmie, dialogi też są fajnie poprowadzone. Jest intrygująco, chwilami zabawnie. Nie brakuje w niej momentów nad którymi warto dłużej się zatrzymać. Ja jestem zdecydowanie na tak. Gdy tylko będę miała okazję, z chęcią zapoznam się z innymi opowieściami Agaty Kołakowskiej. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10






niedziela, 2 lutego 2025

IGRASZKI LOSU (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska
data wydania: 6 września 2016
liczba stron: 448
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Patrząc na tak smakowite babeczki, które widnieją na okładce książki "Igraszki z losem" autorstwa Agaty Kołakowskiej nie mogłam postąpić inaczej jak po nią sięgnąć. Czy lektura miała słodki smak?

Leszek jest czterdziestoletnim kawalerem. Uczuciowa stagnacja, która trwa już dość długo, stała się dla niego nielada problemem. Chciałby coś w tej kwestii zmienić, ale jest pewien, że żadna kobieta nie zechce takiego zwykłego faceta jak on. 
Na co dzień pracuje w małym sklepiku z pieczywem i wyrobami cukierniczymi, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Wieczory spędza samotnie w małym mieszkaniu, nie posiada sportowego auta w garażu. Zwyczajnie nie ma czym  zaimponować. 
Ciepło oraz wrażliwość jaką emanuje Leszek dostrzegają trzy znajome kobiety, dla których stał się najlepszym  powiernikiem osobistych trosk. Doskonale wiedzą, że zostaną wysłuchane o każdej porze.
Pewnego dnia spotyka na swojej drodze... cygankę. Tego co usłyszał z jej ust nie brał na poważnie, ale z czasem zaczął odczuwać dziwny niepokój...

"Igraszki losu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Szata graficzna przyciąga, ale dla mnie najważniejszy jest opis fabuły, który mocno mnie zaintrygował. 
Mimo tego, że książka nie jest wydawniczą nowością zawiera w sobie ostatnio modny w literaturze obyczajowej element zaczerpnięty z fantastyki. W tym przypadku mowa o tajemnej mocy dzięki, której życie innych osób poprawia się na lepsze jeśli o nich dobrze pomyślimy. Sposób w jaki autorka przedstawiła ten wątek dodał całej tej historii takiego fajnego smaczku. Nie jest nachalny, ani przesadzony. Miałam obawy, że może być przytłaczający, ale nic takiego się nie dzieje. 
Jeśli chodzi o bohaterów to mamy tutaj same ciekawe osobowości z głównym bohaterem na czele. Mam nadzieję, że w przyszłości będę częściej trafiać na powieści, w których mężczyzna będzie grał przysłowiowe pierwsze skrzypce. Leszek to normalny facet, i właśnie tą normalność traktuje jak swoją największą wadę. Sam uważa siebie za życiowego niedorajdę i nieudacznika. Ta niska samoocena niszczy go wewnętrznie. Ma problem z docenieniem samego siebie, kim tak naprawdę jest, bo właśnie to powinno być najważniejsze dla drugiej osoby. Nie jakieś tam dobra materialne. Chwilami drażniło mnie to jego użalanie, bo z drugiej strony ileż można. Z niecierpliwością czekałam na moment, aż w końcu zdobędzie się na odwagę i zawalczy o siebie, a nie o innych. 
Ada ma 30 lat i jest sama. Po cichu marzy o pięknej miłości niczym z komedii romantycznych.  Najbliżsi wywierają na nią presję, a ona żeby ich uszczęśliwić decyduje się na desperacki krok. Zamiast wsparcia od rodziny musiała wysłuchiwać drażliwych uwag na swój temat. Tak po ludzku było mi żal tej dziewczyny. 
Mirella jest jej przeciwieństwem. Ma wszystko: dobrą pracę, piękny dom, urocze dzieci i ukochanego męża u boku. Po prostu bajka, ale jak jest naprawdę wie tylko ona. 
Irena jest najstarszą z kobiet. Razem z Ryszardem tworzy małżeństwo z długoletnim stażem, w którym miłości niestety już dawno nie ma.  Gdy niespodziewanie uśmiechnął się do niej los ma nadzieję, że w końcu zazna prawdziwego szczęścia. Niestety ta radość nie trwała zbyt długo...
Trzy bohaterki, trzy zupełnie inne historie. Wszystkie szalenie interesujące, i bardzo prawdziwe.
My kobiety możemy się z nimi szybko utożsamić ze względu na problemy, z którymi przyszło im się zmierzyć.

Książkę można podzielić na dwie części. Osobiście ta druga, która toczy się pół roku później bardziej przypadła mi do gustu. Zdecydowanie więcej się w niej dzieje i akcja nabrała tempa za sprawą biegu wydarzeń. 
Całość czyta się lekko i przyjemnie. W dużej mierze przyczynił się do tego prosty język i styl. Jest to historia, która zmusza do refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka pokazuje nam co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Okazuje się, że miły gest, dobre słowo, zwykły kawałek ciasta może zdziałać cuda. Przy okazji pomagając innym nie zapominajmy o sobie, bo całego świata niestety nie damy rady zbawić. 
Polecam wam serdecznie tę książkę, bo swoją treścią zasługuje na uwagę. "Igraszki z losem" to mądra i w inteligentny sposób napisana powieść, która pokrzepi i da nadzieję na lepsze jutro. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

niedziela, 29 grudnia 2024

PÓŁ NA PÓŁ ( Recenzja)

Autor: Izabella Frączyk 
data wydania: 5 czerwca 2018
liczba stron: 416
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 










Za sprawą książki "Pół na pół" autorstwa Izabelli Frączyk po raz drugi wpadłam w odwiedziny na Podhale. 

Stacja "Śnieżna Grań" funkcjonuje w najlepsze i przyciąga miłośników białego szaleństwa. Niebawem inwestycje, które zostały zaplanowane mają ją jeszcze bardziej unowocześnić. Oczywiście wszystko nadzoruje Edek.
Pozostali członkowie rodziny Stachowiaków pochłonięci swoimi obowiązkami nie przeczuwają, że coś złego może się wydarzyć. 
Niestety czasami podjęte przez nas decyzje nie zawsze są prawidłowe i niosą ze sobą poważne konsekwencje. 
W ich życiu prywatnym też dzieje się dużo. 

Jak wiemy z kontynuacjami książek bywa różnie. Przeważnie pierwsza część jest lepsza od dalszego ciągu. Jednak w przypadku tej powieści jest na odwrót. "Pół na pół", drugi tom cyklu "Śnieżna Grań" autorstwa Izabelli Frączyk zdecydowanie bardziej mi się podobał. W "Za stare grzechy" przez dłuższy czas wiało nudą, a tutaj w końcu coś zaczęło się dziać i akcja nabrała tempa. Mniej było też tych technicznych informacji. 
Przeczuwałam, że coś z tą umową z MagnumSnow może być nie tak. Za pięknie to wszystko wyglądało. Jak się później okazało był to początek problemów, z którymi rodzina Stachowiaków musiała się zmierzyć, a przede wszystkim Lola. 
W końcu jako tako ustabilizowała swoje prywatne życie, po tym gdy ponownie na jej drodze pojawił się Tadeusz. Dogadała się z nim w sprawie opieki nad córką, jednak o związku nie było już mowy. Była nadal sama, ale z czasem jej serce zaczęło mocniej bić na widok pewnego mężczyzny. W pracy też wszystko dobrze się układało, ale jak się okazało do czasu. Po tym co zrobił Edek, to właśnie na nią spadło ratowanie rodzinnego biznesu. 
Nie polubiłam tego zbyt pewnego siebie faceta. Zawsze najmądrzejszy, najlepszy, bez żadnej skazy. Był w dużym błędzie, że uda mu się wszystko ukryć przed najbliższymi. 
Z każdą kolejną stroną moje zainteresowanie książką rosło. Byłam bardzo ciekawa w jakim kierunki to wszystko się potoczy. Czy w końcu Stachowiakowie dojdą do porozumienia i szczerze ze sobą porozmawiają. Bo właśnie tego dialogu najbardziej tutaj brakowało. Każdy zajmował się sobą i swoimi obowiązkami. W końcu do głosu doszła przeszłość wraz ze skrywanymi tajemnicami, które wreszcie wyszły na jaw szokując wszystkich. Z pewnością nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Czy ja się czegoś domyślałam? Tym razem nie, więc należy się za to dodatkowy plus. Warto też wspomnieć, że można spokojnie czytać książkę bez znajomości pierwszej części, bo autorka zadbała o krótkie streszczenie. Stylowo i językowo jest podobnie.
Co do zakończenia, czułam, że będzie happy end. W końcu po każdej burzy wychodzi słońce. 

Jeśli jesteście ciekawi co tym razem przeskrobał Edek i o jakie tajemnice chodzi zachęcam was do lektury tej powieści. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7,5/10

 

sobota, 28 grudnia 2024

ZA STARE GRZECHY (Recenzja)

Autor: Izabella Frączyk 
data wydania: 27 luty 2018
liczba stron: 400
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Książkę "Za stare grzechy" autorstwa Izabelli Frączyk udało mi się wyszperać w bibliotece. Jest to pierwszy tom cyklu "Śnieżna Grań".
 
Stacja narciarska "Śnieżna Grań" i przyległe do niej mniejsze interesy od wielu lat należą do rodziny Stachowiaków. Dla Antoniego i Anieli, kochającego się małżeństwa i rodziców trójki dzieci to coś więcej, niż tylko dochodowy biznes. Dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy odnieśli tak duży sukces. 
Niestety niespodziewana śmierć głowy rodziny niesie ze sobą spore zmiany. Od teraz główną pieczę nad interesem będzie trzymać Edward vel Edek i Leokadia zwana pieszczotliwie Lolą, dwójka dorosłych dzieci. 

Czy młodzi podołają tak poważnemu wyzwaniu? Czy problemy w życiu prywatnym nie wpłyną zbyt mocno na ich zawodowe obowiązki? Oczywiście nad wszystkim będzie czuwać Aniela. 

Zaczęło się dość ciekawie, a nawet można by rzec, że lekko kontrowersyjnie. Dotyczy to Loli, która w moim odczuciu jest tutaj główną bohaterką. W pracy idzie jej całkiem dobrze, natomiast sfera prywatna nie wygląda tak, jakby tego chciała. Jest samotną matką pięcioletniej Mani. Kochała i była kochana, ale z pewnych względów związek z Tadeuszem nie miał szans na dalszy ciąg. Od tej pory Lola stroni od mężczyzn, chociaż na powodzenie u płci przeciwnej nie może narzekać. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że kiedyś padnie z ust jej córki to jedno krótkie pytanie: gdzie jest mój tatuś? 
Lola to mądra, inteligentna kobieta, mocno stąpająca po ziemi i może być z siebie szalenie dumna. Pogodziła pracę zawodową z samotnym macierzyństwem, ma zamiar skończyć studia. Takie osoby jak ona, zasługują na wszystko co najlepsze. Mimo tego, że los rzucił kilka kłód pod nogi dała radę, nie poddała się i zawalczyła o sobie, o swoje dziecko. 
Edward jest świetnym specjalistą w swojej dziedzinie. To on zajmuje się sprawami technicznymi i sprzętowymi. Pragnie się rozwijać i unowocześnić stację, żeby cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem wśród turystów. 
Jeśli chodzi o życie osobiste to podobnie jak u Loli można napisać: to skomplikowane. Jest w długoletnim związku z Agnieszką i dobrze im obojgu tak jak jest. Niespodziewanie coś jednak uległo zmianie i dziewczyna mogła w końcu pochwalić się przed najbliższymi pierścionkiem zaręczynowym. Takim nagłym obrotem spraw zaskoczeni byli wszyscy. 
Chwilami zachowuje się tak, jakby był w gorącej wodzie kompany i podejmuje decyzje w zbyt pochopny sposób. Jest takim cwaniaczkiem, którego warto zawczasu utemperować, żeby nie narobił niepotrzebnych kłopotów. 

Autorka w książce bardzo szczegółowo opisuje na czym polega prowadzenie stacji narciarskiej. Zaglądamy za kulisy takiego biznesu. Jest to bardzo odpowiedzialna, trudna i stresująca praca, która wymaga dużego zaangażowania, poświęcenia oraz śledzenia technicznych nowinek. 
Całość przeczytałam błyskawicznie, ale stało się to chyba ze względu na dość dużą czcionkę. Główna treść niestety chwilami mnie nużyła. Były takie momenty, w których nic się nie działo. Najbardziej zaintrygował mnie wątek dotyczący podpisania umowy z firmą MagnumSnow. Coś czuję, że w tej sprawie będzie się jeszcze działo i dlatego z chęcią zapoznam się z drugim tomem.  
Styl oraz język nie jest skomplikowany i nie wymaga od czytelnika większego skupienia. Przyczepię się jeszcze do tytułu, który ni w ząb nie pasował mi do treści.
Zimowa otoczka nadała tej opowieści fajnego klimatu. Jeśli tęsknicie za białym puchem i zimowym szaleństwem na nartach to sięgnijcie czym prędzej po tę książkę. 

MOJA OCENA 6/10




piątek, 22 listopada 2024

ZŁOTY SEN (Recenzja)

Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
data wydania: 19 maja 2015
liczba stron: 440
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











"Złoty sen" to moje pierwsze spotkanie z prozą Grażyny Jeromin-Gałuszko. Urzeczona pięknym okładkowym zdjęciem nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki. 

Willa, której właścicielką jest ekscentryczna Lili, była kiedyś popularnym pensjonatem wśród kuracjuszy. Józefa, pomoc domowa też miała co robić. Teraz w każdym z pokoi słychać tylko głuchą ciszę. Wszystko ulega zmianie w chwili gdy do drzwi willi zapukała Ada, która po kilku latach wróciła do miejsca, gdzie razem z mamą spędzała każde wakacje. 
Ponoć ma kochającego męża, wiedzie szczęśliwe życie, więc skąd ten nagły przyjazd? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. 
Dziewczyna w trakcie swojego pobytu dostrzega, że madame w dalszym ciągu nie odzywa się do Arlety, Józefa nadal używa w kuchni tylko soli i pieprzu, a Kalina nie została wielką gwiazdą. Jej wakacyjna przyjaciółka miała ku temu predyspozycje, ale złe decyzje doprowadziły ją do życiowego upadku. Dziewczyna potrzebowała natychmiastowej pomocy. 
Lili, Ada, Kalina i Józefa - cztery fantastyczne kobiety, które zostały zdane na siebie. W pewnym momencie dochodzą do wniosku, że życie jednak nie jest takie złe. 

Jaką rolę w tym wszystkim odegrał Wiktor, który wrócił po piętnastoletniej emigracji do kraju?
 
Przeczytałam do końca książkę, ale niestety nie podbiła mojego czytelniczego serca. Pomysł na fabułę autorka miała bardzo dobry, ale wykonanie trochę nie wyszło. W moim odczuciu wkradł się w nią zbyt duży chaos. Winna temu jest dość liczna grupa bohaterów, którzy byli wprowadzani bez jakichkolwiek informacji o danej postaci. Skutkowało to tym, że nie wiedziałam kto jest kim. Dopiero z czasem pojawiało się  więcej charakterystyki, a lektura była bardziej płynna. Jednak ja wolę, gdy od razu wiem o kim czytam. 
Chwilami odczuwałam dość duże znużenie. Tak naprawdę w tej historii nic się nie dzieje, co by mnie jakoś zaciekawiło. Akcja toczy się w ślimaczym tempie, brak chociażby jednego ciekawego obrotu wydarzeń. Przygnębiający i dołujący nastrój, jaki panuje w  powieści jeszcze bardziej mnie zniechęcał. 
Chyba najciekawszą postacią w całej tej historii była Klarysa, na temat której było tak mało. Wszyscy uważali ją za wariatkę. Nikt nie brał pod uwagę, że coś takiego miało miejsce naprawdę. Do momentu gdy poznaje Wiktora. Mężczyzna nawiązał ze staruszką bardzo dobry kontakt i świetnie się ze sobą dogadywali. Ten wątek spodobał mi się najbardziej i żałuję, że nie został szerzej przedstawiony. 
Nie wiem jak to wyglądało w przypadku innych czytelników, ale ja szybko spostrzegłam się dlaczego Ada tak nagle pojawiła się w wilii. Co ją do tego skłoniło. Przewidywalność w książce to nic dobrego i niestety psuje całą przyjemność z poznawania jej treści. 

Klimatyczna szata graficzna, ciekawy zarys fabuły to troszkę za mało, żeby dana powieść mnie urzekła. Dla mnie najważniejsze jest wnętrze, a w przypadku "Złotego snu" było nijakie, mdłe i bez charakteru. Zabrakło mi tutaj takiej małej iskry, dzięki której coś jednak zacznie się dziać

POLECAM 
MOJA OCENA 


niedziela, 20 października 2024

PIĘKNA MIŁOŚĆ (Recenzja)

Autor: Wioletta Sawicka 
data wydania: 5 marca 2019
liczba stron: 584
wydawnictwo: Prószyński i S-ka














Baśka i Michał tworzą zgrane i bardzo kochające się małżeństwo. Ona jest architektem, on zawodowym żołnierzem. Razem kroczą przez życie marząc o własnym domu i gromadce dzieci. W każdej sytuacji mogą liczyć na pomoc ze strony swoich przyjaciół. 
Z dnia na dzień stają się właścicielami zniszczonego siedliska w bardzo urokliwym miejscu. Stan budynków wymagał szybkiego remontu, co wiązało się z dość dużymi kosztami. Są kredyty, ale i to może nie wystarczyć.
Michał podejmuje trudną decyzję nie mówiąc wcześniej o tym swojej żonie. Wiedział, że będzie przeciwna jego wyjazdowi na misję do Afganistanu. Tak też było. Zdecydował się na taki krok nie tylko ze względów finansowych, ale przede wszystkim po to, żeby sprawdzić samego siebie. 
Po miesiącu od wyjazdu Michała, do Baśki dociera tragiczna wiadomość...

O mamuniu! Cóż to była za książka. Liczy sobie ponad 500 stron, a ja ją przeczytałam w ciągu trzech wieczorów. Taki wynik nie zdarza mi się zbyt często, więc coś o tym świadczy. 
Historia Baśki i Michała nie zaczyna się w jakiś wyjątkowy sposób. Poznajemy dwoje zakochanych w sobie ludzi, którzy są szczęśliwi i z radością witają wspólnie każdy kolejny dzień. Mają swoje plany, marzenia. Pracują, spotykają się z przyjaciółmi. 
Wioletta Sawicka na kartach swojej książki pokazuje nam jak szybko to nasze życie potrafi się zmienić.  Idylla w jednej sekundzie przeobraża się w niewyobrażalną rozpacz, ból i tęsknotę. 
Los bywa czasami wobec nas bardzo okrutny. Zadajemy sobie wtedy pytanie: dlaczego akurat JA?
To co spotkało główną bohaterkę mocno chwyciło mnie za serce. Baśki nie da się nie lubić. Zawsze tryskała energią, z jej twarzy nie schodził uśmiech. Spełniała się również zawodowo. Miała swoje kompleksy, ale Michałowi w niczym to nie przeszkadzało. Kochał ją taką, jaką jest. Była to "piękna miłość", która niestety nie zdarza się zbyt często. 
Czy po czymś takim można jeszcze normalnie żyć? Jak zaakceptować to, co się stało? Autorka uświadamia nas, że jednak coś takiego jest możliwe. Oczywiście przy pomocy najbliższych oraz terapeutów, bo samemu jest znacznie trudniej. Tym bardziej, że nie było to jedyne traumatyczne wydarzenie w życiu naszej głównej bohaterki. O co dokładnie chodzi tego wam nie zdradzę. 
Tak po ludzku było mi żal tej biednej dziewczyny. Nikomu nie zrobiła krzywdy, żeby los tak mocno ją doświadczył. 

Czytając tę książkę nie sposób się nie wzruszyć. Emocji jest tutaj ogrom, które zostają w człowieku na długo. Miłość gra w tej historii pierwsze skrzypce, ale mamy w niej również obraz pięknej przyjaźni, o którą w dzisiejszych czasach jest bardzo trudno. 
Problemy jakie zostały w niej poruszone mogą dotknąć każdego z nas, co czyni książkę jeszcze bardziej interesującą, a przede wszystkim życiową. Kilka ciekawych zwrotów akcji sprawiło, że z trudem odrywałam się od lektury. Zostałam zaintrygowana w jakim kierunku to wszystko się potoczy. Czy Baśka da radę i wstanie na nogi? Czy ponownie otworzy swoje serce na nową miłość? 
Mimo trudnej tematyki całość czyta się lekko i szybko. Warto mieć przy sobie coś do notowania, bo nie brakuje w niej cytatów i sentencji wartych zapamiętania. 
Polecam wszystkim tę jakże piękną. Mnie urzekła już od pierwszej strony. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10




wtorek, 17 października 2023

PRZERWANA PODRÓŻ (Recenzja)

Autor: Irena Matuszkiewicz
data wydania : 7 października 2014
liczba stron: 384
wydawnictwo: Prószyński i S-ka








Mam w swojej domowej bibliotece kilka takich książek, które dość długo czekają na swoją kolej. Jedną z nich była "Przerwana podróż" Ireny Matuszkiewicz. 

To miał być zwykły wtorkowy poranek. Antonina, Zofia, Szczepan i Michał, obcy sobie ludzie spotykają się na tym samym przystanku. W oddali już było widać zbliżający się autobus linii nr 9. Za chwilę wszyscy do niego wsiądą, żeby po kilku minutach dotrzeć do swoich miejsc docelowych. 
Jedna chwila, jeden przeraźliwy krzyk zmienia wszystko. Podróż jeszcze się nie zaczęła, a już została przerwana przez dwie nieodpowiedzialne osoby. Z ich winy dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku.

Jak ja ogromnie żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po "Przerwaną podróż". Mimo trudnej tematyki jaka została w książce poruszona, fantastycznie mi się ją czytało.
Całość została przez autorkę podzielona na dwie części. W pierwszej akcja toczy się przed wypadkiem. Czytelnik zaznajamia się z planami, zamierzeniami całej szóstki bohaterów. Jak żyją, z jakimi problemami przyszło im się mierzyć.
Wychodząc z domu raczej nie myślimy o tym, że coś złego może nam się przytrafić. Idziemy w ustalonym wcześniej przez siebie kierunku. Do pracy, do sklepu, na spacer. Bohaterowie książki "Przerwana podróż" też się nad tym nie zastanawiali. 
Los ma dla każdego z nas odrębny plan. Trudno jest się z tym nie zgodzić. Nie wiemy co się stanie za godzinę, za tydzień, czy miesiąc. Zresztą już jedna sekunda potrafi zmienić wszystko. W każdej chwili nasza wędrówka po ziemskim padole może dobiec końca. Irena Matuszkiewicz uświadamia nas wszystkich jak bardzo kruche i delikatne jest nasze życie. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, żeby śpieszyć się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą. Warto te słowa wziąć sobie głęboko do serca.
W drugiej, autorka przedstawia swoim czytelnikom to, co działo się  już po zdarzeniu. Ta część w dużej mierze poświęcona została Antoninie, zdolnej pani architekt. Zachowała się niezbyt mądrze okłamując swoje kuzynostwo. Z drugiej strony zrobiła to w dobrej wierze. Nie chciała ich przed podróżą denerwować. 
Antonina jest postacią fikcyjną, ale nam w prawdziwym życiu też zdarza się podejmować złe decyzje. Gdybym postąpił/a inaczej z pewnością do tego by nie doszło. Teraz muszę mierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Niejednokrotnie towarzyszą im wyrzuty sumienia. 

"Przerwana podróż" to jedna z ciekawszych książek z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Każda jej strona to prawdziwe życie. Nie ma w niej sztuczności, Nic nie jest podkoloryzowane. Wstrząsną mną dogłębnie realizm tej historii. Przecież taki wypadek może wydarzyć się wszędzie. To ja mogę być jego ofiarą lub ktoś z moich najbliższych lub znajomych. Kreacja bohaterów też zasługuje na uznanie. Piękny język, do tego styl, który  jest na najwyższym poziomie.
Irena Matuszkiewicz udowadnia nam, że literatura obyczajowa to gatunek, który posiada w sobie wiele odcieni. Wśród słodkich i naiwnych historyjek można odnaleźć prawdziwe perełki. Mądre i inteligentne powieści do których mogę śmiało zaliczyć "Przerwaną podróż". Czytając tę książkę nie sposób się od niej oderwać. Jej treść jest urzekająca, ale najważniejsze jest w niej to, że za jej sprawą zaczynamy poddawać analizie swoje życie. Zmusza nas do refleksji i zadumy. W końcu zaczynamy dostrzegać, co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. 
"Przerwana podróż" to książka, którą polecam wam z całego serca. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10

środa, 11 października 2023

JAK TO SIĘ STAŁO (Recenzja)

Autor: Anna Karpińska 
data wydania: 23 lutego 2023
liczba stron: 504
wydawnictwo: Prószyński i S-ka











Dzięki książce "Jak to się stało" mogłam po raz trzeci spotkać się z piórem Anny Karpińskiej. Widziałam z jaką pasją w jej treść zagłębiała się moja mama, więc gdy tylko trafiła w moje ręce, od razu ruszyłam z lekturą.

Natalia i Urszula. Dwie kobiety o różnych charakterach i osobowościach. Wydawać by się mogło, że nic ich ze sobą nie łączy. 
Z czasem same przekonują się, jak bardzo przewrotny bywa los. Na jaw wychodzi coś tak szykującego i nieprawdopodobnego, że trudno wszystkim w to uwierzyć. W dniu ich przyjścia na świat, w szpitalu doszło do skandalicznej zamiany noworodków i trafiły do zupełnie innych rodzin. 

Anna Karpińska rozpoczęła swoją książkę od mocnego uderzenia. Skoro już sama pierwsza strona dogłębnie mną wstrząsnęła, więc co będzie dalej? Sama sobie zadałam takie pytanie.
Patrzysz na kartkę papieru na której widnieje wynik badania tak ważnego dla bliskiej ci osoby.  Liczysz na to, że dzięki tobie wróci do zdrowia. Niestety ty nie możesz pomóc, bo okazuje się, że nie jesteś biologicznym dzieckiem swoich rodziców. Masz prawie czterdzieści lat i dowiadujesz się o tym dopiero teraz. Jakich słów pocieszenia użyć w takiej sytuacji, jak się zachować. Było mi żal Natalii, i tak po ludzku miałam ochotę ją przytulić najmocniej jak tylko się da. Jej rodziców również, bo zwyczajnie nie zasłużyli na coś takiego.
W momencie, w którym do głosu została dopuszczona Urszula, druga z kobiet, czułam, że to właśnie z nią Natalia została zamieniona. Poznajemy ją w chwili, w której jeszcze o niczym nie wiedziała.
Autorka poprzez naprzemienną narrację przedstawia czytelnikom obraz ich życia. 
Rodzinny dom Natalii był przepełniony miłością. Zawsze mogła liczyć na dobre słowo i zrozumienie ze strony swoich rodziców. Nigdy nie krytykowali jej decyzji, mając pewność, że postępuje słusznie i z rozwagą. Była dla nich ukochanym i wymarzonym dzieckiem. 
Urszula nigdy tak naprawdę nie zaznała prawdziwej rodzicielskiej miłości. W jej domu tylko ojciec miał rację. To on decydował o wszystkim, a matka nie miała prawa głosu. Zawsze była traktowana przez niego ozięble w przeciwieństwie do Zbyszka, rodzonego brata. W jego mniemaniu kobiety powinny zajmować się tylko rodziną i stać na straży domowego ogniska. Praca nie jest im do niczego potrzebna. 
Obie kobiety założyły swoje rodziny. Mają mężów, dzieci. Realizują się również zawodowo. Jednak z czasem dochodzą do wniosku, że ich niby szczęśliwe i ustabilizowane życie stało się nudne. Poczuły się tak, jakby znalazły się w nieodpowiednim miejscu, do którego zwyczajnie nie pasują. 
Łukasza, męża Natalii ciągle nie ma w domu ze względu na służbowe wyjazdy. Wojciech, druga połówka Urszuli najchętniej całe dnie spędzałby na roli. Zaczęły się w tym wszystkim dusić. Żaden z mężczyzn nie wziął pod uwagę, czego tak naprawdę pragnęły ich żony. One chcą w końcu spełniać swoje marzenia, realizować się i być poprostu szczęśliwe i kochane. 
Znajomość między Urszulą i Natalią rozwijała się powoli. Wspólny wyjazd do Chorwacji bardzo zbliżył je do siebie oraz pozostałych członków obu rodzin. Włącznie z dziećmi. Niespodziewanie w trakcie urlopu pojawiły się pierwsze zgrzyty i wzajemne zazdrosne spojrzenia. Atmosfera zrobiła się ciężka i nie była to tylko wina wysokich temperatur.

Z wypiekami na twarzy czekałam na moment, aż w końcu Urszula dowie się, że została z Natalią zamieniona. Nie wiem czy tylko ja miałam takie odczucie, ale sądząc po jej reakcji można stwierdzić, że ta informacja ją ucieszyła. Miała już dość tyranii i wojskowej dyscypliny, która panowała w jej domu. 
Natalia czuła ogromny strach przed rozmową z Urszulą, której towarzyszyły zupełnie nowe okoliczności. Przekazanie informacji o chorym ojcu i poszukiwaniu dawcy nie było dla niej łatwe. 
Jak na to wszystko zareagowała Natalia? Co postanowiła? Tego wam oczywiście nie zdradzę. 

W książce "Jak to się stało" rządzą kobiety. Wykreowane zostały przez autorkę w bardzo realistyczny sposób. Taką Natalię, albo Urszulę możemy spotkać w sklepie, na spacerze lub w kolejce do lekarza. Każda z nas może szybko się z nimi utożsamić. W końcu i w naszym życiu nie brakuje trosk i problemów rożnego kalibru. 
Kobieca siła ma wielką moc. Nasze główne bohaterki zawsze mogły liczyć na pomoc i wsparcie swoich przyjaciółek, chociaż im też los nie poskąpił zmartwień. 
Urszula i Natalia są cudownymi matkami. Dla swoich dzieci zrobiłyby wszystko. Pierwsza z kobiet tworzy z mężem tzw. rodzinę patchworkową. Wychowują wspólnie córkę z jego pierwszego małżeństwa. Nie jest ślepa i widzi w jaki sposób Wojciech traktuje ich wspólne dzieci, a jak odnosi się w stosunku do ukochanej Mai. Oczywiście starała się to w jakimś stopniu zrozumieć. Do czasu, gdy za jej plecami podjął bardzo ważną decyzję. Coś takiego przelało czarę goryczy. Poczuła się nie ważna, i nie potrzebna. W końcu to jego córka, więc nie ma tu nic do gadania. Wkurzał mnie ten Wojtuś i to bardzo. Zresztą w kierunku Łukasza, męża Natalii też miałam ochotę wypowiedzieć kilka niecenzuralnych słów. 

Czułam to w kościach, że ta historia może wywrzeć na mnie duże wrażenie. Tak też się stało. Mimo, że liczy sobie ponad 500 stron czyta się ją bardzo szybko. Z każdą kolejną kartką mój poziom ciekawości rósł w zatrważającym tempie, a w głowie pojawiały się kolejne pytania. Jak coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć? Obce sobie kobiety muszą stanąć w szranki z zupełnie nową rzeczywistością. Czy znajdą w sobie siłę, żeby móc to wszystko zaakceptować i pogodzić się z zaistniałą sytuacją? Jak do całej tej sprawy odnieśli się pozostali członkowie ich rodzin, a przede wszystkim rodzice? Czy uda dowieść się prawdy kto dopuścił się zamiany?
Tak mnie wciągnęła ta książka, że trudno mi było się od niej oderwać. Wątek dotyczący zamiany szalenie mnie zaintrygował. Troszkę poczytałam na ten temat, i wiem, że coś takiego miało miejsce naprawdę w jednym z polskich szpitali, ale również w kilku innych krajach. Film "Oszukane" przedstawia właśnie taką historię.
To, że w tej książce emocji z pewnością nie zabraknie wiedziałam od samego początku. Jest ich tutaj ogromna ilość. Nie tylko ze względu na główny temat, ale także z powodu tego, co działo się w życiu prywatnym Natalii i Urszuli.

Tylko dlaczego ta historia zakończyła się w taki sposób? Nie wiem czy kiedykolwiek zdołam to zrozumieć. 
Polecam serdecznie wszystkim tę książkę. Jestem pewna, że przypadnie wam do gustu jeśli lubicie wątki dotyczące rodzinnych relacji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10







 

wtorek, 11 lipca 2023

GDYBYM BYŁA TOBĄ ( Recenzja)

Autor: Julia Llewellyn 
data wydania: 12 czerwca 2012
liczba stron: 576
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Julia Llewellyn jest brytyjską pisarką specjalizującą się głównie w literaturze obyczajowej. Na polskim rynku wydawniczym ukazały się jej trzy książki. "Gdybym była tobą" to jedna z nich, z którą miałam okazję się zapoznać.

Natasha dzięki swojej pracy w telewizji wiedzie dostatnie życie. Mieszka w eleganckim apartamencie, a w jej szafie wiszą ubrania od znanych projektantów. Gdy zakochuje się w pewnym pisarzu, nie zdaje sobie sprawy z tego, że mężczyzna perfidnie ją okłamuje. 
Miejsce zamieszkania Sophie raczej nie wyglądało na luksusowe. W pracy zarabia kiepsko, ale za to mocno wierzy w to, że kiedyś i do niej uśmiechnie się los. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, od czterech lat jest w związku. Trwa to już dość długo, więc uważa, że nadszedł już czas żeby go sformalizować. Może w końcu ukochany zdobędzie się na odwagę i poprosi ją o rękę. 
Obie od lat przyjaźnią się ze sobą. Nigdy nie przeszkadzały im te wszystkie różnice. Do momentu, w którym zazdrość wzięła górę. Z tego też powodu ich do tej pory idealna relacja uległa znacznemu pogorszeniu. 

Ciężko jest mi coś takiego pisać, bo wiązałam z tą książką duże nadzieje. Liczyłam na fajnie spędzony czas w towarzystwie Natashy i Sophie. Zaintrygował mnie również temat zazdrości. 
Lektury "Gdybym była tobą" niestety nie zaliczę do przyjemnych. Dobrnęłam do finału, bo każdą książkę staram się czytać do końca. Wymęczyła mnie ta historia. Przez większość praktycznie nic ciekawego się nie działo. Początek nawet nie był taki zły, ale im dalej w las coraz mocniej zaczęło wiać nudą. Dopiero pod koniec akcja nabrała tempa i pojawiły się długo przeze mnie wyczekiwane emocje. Autorce udało się nawet znaleźć miejsce na element zaskoczenia. 
Za nic w świecie nie potrafiłam zrozumieć postępowania głównych bohaterek. Doprowadzało mnie ono do szewskiej pasji. Ja do tej pory zastanawiam się czego one tak naprawdę sobie zazdrościły. Natasha ma dobrze płatną pracę, jest inteligentną kobietą. Zawsze świetnie wygląda, ale i tak ma swoje kompleksy. Sophie nie należy do majętnych osób, ale za to może szczycić się wyjątkową urodą. No i jest w czteroletnim już związku. Jeśli coś takiego ich ze sobą poróżniło, to ja wolę tego nie komentować. 
Za to na dłużej zatrzymam się przy ich problemach sercowych. W przypadku Sophie wydawać by się mogło, że w kwestii uczuć wszystko jest w porządku. Jednak nie do końca. Żeby trochę zachęcić swojego chłopaka do oświadczyn bierze sprawę w swoje ręce. Nie zdradzę wam co z tego wynikło, ale po drodze doszło do poważnych komplikacji. Jak to się mówi: kłamstwo ma krótkie nogi.
Natashę poznajemy w momencie w którym była jeszcze sama. Gdy poznaje przystojnego pisarza szybko obdarza go uczuciem. Nie zrozumiałe było dla mnie to, że dała się tak przez niego manipulować. Stała się jego marionetką i robił z nią co chciał, a ona mu na to zwyczajnie pozwalała.
Każda kobieta pragnie być kochaną, ale po co od razu robić z siebie desperatkę i na siłę pchać się w związek bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. 

Podsumowując moją opinię śmiem twierdzić, że autorka zamysł na fabułę miała dobry, tylko z wykonaniem trochę nie wyszło. Gdyba całość była napisana w tak ciekawy sposób jak kilka końcowych stron, czytanie książki stałoby się znacznie przyjemniejsze. 

MOJA OCENA
5/10
 

poniedziałek, 22 maja 2023

ZA JAKIE GRZECHY (Recenzja)

Autor: Anna Karpińska 
data wydania: 10 lipca 2014
liczba stron: 456
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 
 










"Za jakie grzechy" to moje drugie podejście, jeśli chodzi o prozę Anny Karpińskiej. Pierwsze nie należało do zbyt udanych, ale nie uważam tego za powód do rezygnacji z dalszego poznawania innych książek pisarki.

Alina razem ze swoją wspólniczką prowadzi gabinet psychoterapeutyczny. Wydarzenia z przeszłości doprowadziły ją do takiego stanu, że teraz ona sama potrzebuje pomocy terapeuty. Trudno się temu dziwić, gdy osoba, którą się kocha w jednej sekundzie rujnuje ci życie. Po tym wszystkim spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i opuściła rodzinny dom. 
Gdy dotarła do niej informacja o śmierci ukochanego wuja, poczuła wokół siebie jeszcze większą pustkę. Mężczyźnie udało się przed swoim odejściem sporządzić testament. Alina niespodziewanie staje się dziedziczką połowy majątku. Drugą część otrzymał Tomasz, z którym zna się od lat. Jest przystojny, ale po tym wszystkim co ją spotkało nie ma zamiaru angażować się w kolejny związek. Jednak nie uszedł jej uwadze sposób w jaki zachowuje się będąc z nią na osobności. Może to głupie, ale te nagłe miłe słowa i komplementy ze strony Tomasza są według niej mocno podejrzane. Czyżby miał swój plan i chce podstępem zdobyć cały majątek po wujku? 
Alina stara się odsunąć od siebie takie myśli, ale z drugiej strony wszystko jest możliwe. Tym bardziej gdy w grę wchodzą duże pieniądze. 

Całkiem dobrze czytało mi się tę książkę. Mimo przeskoków czasowych, za którymi nie przepadam. Autorka najwidoczniej upodobała sobie taki sposób pisania i nam, czytelnikom nie pozostaje nic innego, jak tylko to zaakceptować. 
Pisanie tej recenzji sprawiło mi nie lada problem. A nóż zdradzę wam za dużo, i nie będziecie mieli przyjemności z poznawania tej historii. Poprawiałam ją kilka razy żeby wszystko było na swoim miejscu. 
"Za jakie grzechy" to opowieść o młodej dziewczynie, która została wystawiona na pośmiewisko w tak bardzo ważnym dla niej dniu. Zamiast miłych wspomnień Alina chciałaby o wszystkim jak najszybciej zapomnieć. Tylko żeby to było takie proste. Na słowa otuchy od strony najbliższych nie ma co liczyć. Szczególnie z ust matki, która sądzi, że Alinie z czasem wszystko przejdzie i na nowo będą tworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Nie po tym co ją spotkało. Została zraniona, upokorzona i wzięta przez wszystkich na języki. Tak naprawdę nigdy nie czuła się kochana, w przeciwieństwie do jej rodzonej siostry. We wszystkim była od Aliny lepsza. Zawsze była traktowana pobłażliwie. Nawet teraz, gdy stała się współwinna (nie pytajcie co takiego się wydarzyło, bo i tak wam nie powiem). 
Mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, i coś w tym jednak jest, patrząc na relację Aliny z najbliższymi. 
Autorka w bardzo ciekawy i emocjonujący  sposób przedstawiła ten wątek. Miałam wielką ochotę wypowiedzieć parę słów w kierunku jej matki. Dobrze, że chociaż z tatą mogła się jakoś dogadać.
Ogrom wspomnianych emocji i wzruszeń dostarczyły mi fragmenty, w których pojawia się ukochany wuj Aliny. To przy nim czuła się najlepiej. To on wspierał ją w tych najtrudniejszych momentach. Kochał Alinkę jak własną córkę, a ona czerpała z tej miłości garściami. We własnym domu czuła się nikim i dlatego tak bardzo zabolało ją jego odejście. 
Wiedziałam, że Alina to twarda babka, która tak łatwo się nie poddaje. Świetnym tego przykładem był sposób w jaki zachowywała się w firmie, której niespodziewanie stała współwłaścicielką. Nie zna się na prowadzeniu tak dużego interesu, więc musiała szybko zebrać jak najwięcej informacji. Na szczęście otrzymała wsparcie od jednego z pracowników, bo Tomasz nie traktował jej poważnie. W końcu on ma większe doświadczenie, a nie jakaś tam pani psycholog. Działał mi na nerwy ten cały Tomasz. Kreował się na cwaniaczka, który wszystko wie i potrafi. Zdobędzie cały majątek i nikt nie będzie mu przeszkadzał. Z czasem okazało się w jak dużym był błędzie. Pod jego nieobecność to właśnie Alina stała się szefową przez duże "S". 
Autorka świetnie poprowadziła ten wątek. Dzięki niemu książka stała się jeszcze bardziej interesująca, a akcja nabrała tempa. Lubię gdy w książkach obyczajowych pojawia się aspekt kryminalny. Śledziłam poczynania głównej bohaterki i trzymałam za nią mocno kciuki. 
Alina jest fantastyczną, mądrą i inteligentną dziewczyną. Byłam z niej szalenie dumna. To co wydarzyło się w jej życiu dodało jej przysłowiowego kopa. Stała się zupełnie inną osobą. Poczuła w sobie wyjątkową siłę i chęci do działania. Takie osoby jak ona zasługują na ogromne pokłady szczęścia...i prawdziwą, szczerą miłość. 
Odnośnie spraw uczuciowych naszej bohaterki to powiem wam, że działo się, i to sporo. Czy Alina spotkała na swoje drodze tego jedynego? Możecie mnie nawet torturować, ale będę milczeć jak głaz :-)

Jeśli lubicie lekkie historie, które posiadają w sobie ciekawe tematy to ta książka będzie dla was idealna. Jest poważnie, wzruszająco, intrygująco. Momentami nawet zabawnie.
Jak widzicie, nie warto wystawiać pochopnych wniosków po przeczytaniu tylko jednej książki danego autora. To, że nie trafiła w nasz gust, nie oznacza, że pozostałe też takie będą. Trzecia książka Anny Karpińskiego już czeka na mojej półce, aż w końcu zapoznam się z jej treścią. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10








poniedziałek, 10 kwietnia 2023

POZWÓL SIĘ UWIEŚĆ (Recenzja)

Autor: Anna Karpińska
data wydania: 4 kwietnia 2013
liczba stron: 560
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
 










Po jednym ze spotkań online z autorem, którego organizatorką była Joanna Wolf, znana w mediach społecznościowych jako Nienaczytana, postanowiłam zapoznać się z twórczością Anny Karpińskiego. Książkę "Pozwól się uwieść" znalazłam w trakcie jednej z wizyt w bibliotece. Opis fabuły zasugerował mi, że będę miała do czynienia z życiową historią, a takie lubię najbardziej.

Rozwód, zaborcza matka i rozkapryszona siostra. Do tego dorzućmy jeszcze dwoje prawie pełnoletnich dzieci. To trochę za dużo jak na jedną osobę. Marta ma już dość bycia kucharką, sprzątaczką i pomywaczką. Ma zamiar w końcu zawalczyć o siebie. Za namową Aliny, swojej przyjaciółki decyduje się na wyjazd. Niespodziewanie w towarzystwie...siostry. 
Szukając celu podróży loguje się na internetowym forum. Poznaje na nim Szymona, z którym zaczyna korespondować. Co ciekawe, po powrocie do domu w dalszym ciągu utrzymuje z tajemniczym mężczyzną kontakt. Ta wirtualna znajomość zaczyna ją coraz bardziej fascynować. 
Marta od zawsze marzyła o projektowaniu ogrodów, ale niestety obecna praca jej to uniemożliwia. Gdy dowiaduje się o konkursie w którym będzie mogła pokazać swój talent zastanawia się, czy nie wziąć w nim udziału. Ewentualna wygrana z pewnością pomogłaby jej w założeniu własnej firmy. 

"Pozwól się uwieść" to książka z którą mam nielada problem. Przeczytałam ją dość szybko bo historia Marty naprawdę mnie zaciekawiła, ale i tak mam do niej kilka zastrzeżeń. 
Ja wiem, że rozwód to nic przyjemnego. Tym bardziej gdy uczucie jeszcze nie wygasło. Jeszcze gorzej, gdy najbliższa nam osoba uważa, że doszło do rozstania z naszej winy. Marta została zdradzona, więc nie mogła postąpić inaczej, jak tylko złożyć pozew. Jednak co niektórzy nie potrafią tego zrozumieć i sypią dobrymi radami jak wychować sobie męża. Najwięcej do powiedzenia na ten temat ma jej siostra, która tak naprawdę jest rozpieszczoną do granic możliwości kobietą. W swoim domu nie robiła nic. Wszystkim zajmował się jej mąż. Wykorzystywała go w każdym aspekcie, a on biedny nie miał odwagi się sprzeciwiać. Na szczęście do czasu. Z pewnością takiego obrotu spraw się nie spodziewała, ale sama sobie na to zasłużyła. 
Marta jest matką dwójki prawie już dorosłych bliźniaków. Są już w takim wieku, że sami powinni się o siebie zatroszczyć. Jednak to mama robi najlepsze śniadanka, zadba o to, żeby kac po imprezie szybko minął. Najbardziej działał mi na nerwy syn kobiety. Oczywiście Marta spełniała jego wszystkie zachcianki. O litości. Nie dało się tego na spokojnie czytać. Miałam ochotę wylać na nią kubeł zimnej wody, żeby w końcu przejrzała na oczy. Wszyscy ją wykorzystywali na każdym kroku. Mama co róż wymyślała kolejne choroby, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście jej druga córka według niej była w tym czasie zajęta, więc to Marta musiała jeździć z nią po lekarzach. Cierpliwie czekałam na moment, aż w końcu nasza główna bohaterka wypowie magiczne słowo "NIE". Próbowała się zmienić, ale szło jej to opornie. 
Na słowa wsparcia ze strony najbliższych nie miała co liczyć, ale na szczęście była przy niej najlepsza przyjaciółka. W trakcie lektury pojawiły się momenty, w których nie podobało mi się zachowanie Marty wobec Aliny. Strzelała przysłowiowe fochy, gdy okazywało się, że koleżanka nie ma dla niej czasu. Sama nie ma łatwo, bo wychowuje chore dziecko, więc druga strona powinna to zrozumieć, a nie jeszcze się obrażać i od razu kończyć rozmowę. Było to zachowanie egoistyczne w stosunku do Aliny, która pomagała Marcie jak tylko potrafiła. W końcu i ona straciła do niej cierpliwość. 
W książce często pojawia się imię głównej bohaterki w formie zdrobnienia. Moim zdaniem zbyt często i w sumie nie wiem po co. Z czasem zaczęło mnie to mocno drażnić. 
Odnośnie postaci Szymona, który nagle pojawił się w życiu Marty. Dość szybko domyśliłam się kim tak naprawdę jest. Zabrakło mi w tym wątku elementu zaskoczenia, a był on w tym przypadku bardzo ważny. No i te podpisy pod wiadomościami, które do siebie pisali. Wyszło trochę komicznie. 

"Pozwól się uwieść" to jedna z tych książek, którą trudno jest mi ocenić. Nie jest zła, ale posiada w sobie trochę niedociągnięć. Wiele emocji wzbudziła we mnie kreacja głównej bohaterki. Nie polubiłyśmy się i chwilami bardzo mnie wkurzała. Zachowywała się tak, jakby była pępkiem świata. Powinna dogłębnie przeanalizować swoje życie i zastanowić się nad sobą. Inni mają gorzej od niej i jakoś muszą sobie radzić. 
Przewidywalność też znacznie wpłynęła na moją ocenę. Z tego też powodu lekko zmalało moje zainteresowanie książką. Co do jej zakończenia też podejrzewałam jakie będzie. 

Czy zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę? Oczywiście, że tak. Możecie przecież mieć zupełnie inne zdanie na jej temat i was zachwyci. Nie musicie sugerować się moją opinią. Moja przygoda z twórczością Anny Karpińskiego będzie nadal trwała i z chęcią zapoznam się z innymi jej powieściami. To, że ta, nie trafiła w mój czytelniczy gust, nie oznacza tego, że inne też takie są.

MOJA OCENA 6/10








niedziela, 29 maja 2022

WIELKIE KŁAMSTEWKA ( Recenzja )

Autor: Liane Moriarty
data wydania: 22 września 2015
liczba stron: 496
wydawnictwo: Prószyński i S-ka










Każda osoba czytająca książki ma swoj tzw. stos hańby. Znaleźć na nim można historie, które cierpliwie czekają na swoją kolej. Ja też taki mam i systematycznie staram się go zmniejszać. 
Tym razem sięgnęłam po "Wielkie kłamstewka". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Liane Moriarty.

Czterdziestoletnia Madeline wspólnie ze swoim partnerem wychowują trójkę dzieci. Niestety jedno z nich od pewnego czasu sprawia dość poważne problemy. 
Nastoletnia Abigail co raz bardziej jest zafascynowana nową partnerką swojego ojca i Madeline nie jest tym faktem zachwycona. Od rozwodu minęło już trochę czasu, a ona w dalszym ciągu nie potrafi się z tym pogodzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może spotkać na ulicy swojego byłego męża w towarzystwie kobiety, której nie darzy sympatią. 
Jane sama wychowuje swojego synka. Przyjeżdża do Pirriwee Beach żeby rozpocząć nowe życie z dala od problemów. Niestety szybko dają o sobie znać. Sytuacja w której oboje się znaleźli nie była dla nich łatwa. Widać też, że kobieta skrywa w sobie jakiś sekret. Nie chce też z nikim rozmawiać na temat ojca swojego dziecka.
Celeste uznawana jest za miejscową piękność. Gdy tylko gdzieś się pojawi wzbudza zachwyt nie tylko u mężczyzn. Mieszka w luksusowej wilii z przystojnym i bardzo bogatym mężem oraz z dwójką dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej takiego życia. Jak jest naprawdę wie tylko ona...i ktoś jeszcze. 

Trzy zupełnie inne historie, które spaja ze sobą pewien szczególny element. Wszystko zaczęło się w dniu w którym Madeline, Jane i Celeste zaprowadziły swoje dzieci do szkoły. Kobiety szybko nawiązały ze sobą świetny kontakt i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Różnice charakterów w niczym im nie przeszkadzały. 
Na spotkaniu integracyjnym też spędzały wspólnie miło czas. Zresztą wszystkim udzielił się imprezowy klimat. Niestety  przeraźliwy krzyk przerwał zabawę. Doszło do morderstwa. Nikt nie wie kto zginął i kim jest osoba, która dopuściła się takiego czynu. 
Gdy na miejscu zbrodni pojawiła się policja wokół zapanowała zmowa milczenia...

Kłamstwo ma krótkie nogi, kłamiesz jak najęty, kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. To tylko kilka przykładów przysłów lub powiedzonek ze słowem "kłamstwo". Nie wiem czy jest wśród nas osoba, która w swoim dotychczasowym życiu ani razu nie powiedziała nie prawdy? Z pewnością ciężko będzie nam kogoś takiego znaleźć. Kłamiemy w różnych sytuacjach i z różnych powodów. Jest też coś takiego jak kłamstwo w dobrej wierze. Prawda może ranić i sprawić ból drugiemu człowiekowi. Niejednokrotnie jest w stanie zniszczyć życie. 

"Wielkie kłamstewka" to nic innego jak świetnie napisana książka obyczajowo-psychologiczna. W dużej mierze autorka skupiła w niej swoją uwagę na przedstawieniu kobiecych bohaterek. Opisała ich problemy, troski i życiowe rozterki. Zrobiła to w sposób bardzo realny i warto się nad tym wszystkim dłużej zatrzymać. Tym bardziej, że tematy, które poruszyła są naprawdę ciekawe i  ważne. 
Weźmy na pierwszy ogień Madeline. Kobieta po przejściach ale z przyszłością. Rozwód dla nikogo nie jest miłym przeżyciem. Troszkę jest łatwiej gdy obie strony potrafią się dogadać, ale głównie kojarzy nam się z przepychanką miedzy dwiema osobami, które kiedyś się kochały i przyrzekały sobie miłość aż po grób. Oczywiście najbardziej cierpią na tym dzieci, które pragną mieszkać razem z mamą i tatą. Starszemu można to w jakiś sposób wytłumaczyć, chociaż i w tym przypadku taka rozmowa do łatwych nie należy. Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć Madeline. Gdy jej były już mąż odszedł do innej wychowywała swoją córkę sama. Teraz nie jest wstanie w żaden sposób zaakceptować faktu, że jej ukochana Abigail chce przeprowadzić się do ojca. No i to uwielbienie skierowane do jego nowej partnerki, która sama zachowuje się jak duże dziecko. 
Dziewczyna pod jej wpływem zorganizowała w internecie akcję charytatywną, która wymknęła się spod kontroli. 
W dobie nowoczesności i nowinek internetowych młodzież trudno oderwać od ekranów telefonów i komputerów. Mogą buszować po sieci godzinami, a rodzice nie mają pojęcia na jakie strony wchodzą i co oglądają. Uzależnienie od internetu to choroba cywilizacyjna, z którą zmaga się coraz więcej osób bez względu na wiek. Wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, ale trzeba znać też umiar. 
Kolejną postacią na którą osobiście zwróciłam swoją szczególną uwagę była Jane. Początkowo nic nie wskazywało na to, że kobieta ma jakieś problemy, a tym bardziej sekrety. Przyjechała do Pirriwee Beach razem z dzieckiem. To, że nie towarzyszył jej żaden mężczyzna było trochę zastanawiające, ale z drugiej strony nikogo nie powinno coś takiego obchodzić. Z czasem jednak coś dziwnego w jej zachowaniu zauważa Madeline. Dziewczyna nagminnie żuła gumę. Wyglądało to tak, jakby była od niej uzależniona. Gdy obie kobiety zaczynają bardziej sobie ufać Jane zdobywa się na odwagę i opowiada nowej znajomej całą historię swojego życia. Niestety nie brakuje w niej dramatycznych i wstrząsających przeżyć. 
W dzisiejszych czasach na młode i bezbronne dziewczyny czyha wiele niebezpieczeństw. Zwykły wypad ze znajomymi do klubu może zakończyć się dramatem o którym nie jest się w stanie zapomnieć. Jedynym wyjściem jest ostrożność i nie warto wierzyć w każde słowo. Komplementy potrafią zwabić i tracimy szybko nad wszystkim kontrolę. Gdy jeszcze dodamy do tego środki odurzające może  dojść do ogromnej tragedii. 
Celeste żyje jak w bajce. Luksusowy dom, kochający mąż i dwójka uroczych bliźniąt. Wszyscy jej tego zazdroszczą. Znamy takie rodziny prawda? Na pozór wszystko wygląda pięknie i kolorowo, a jak jest naprawdę tego nie wie nikt. Jedynie osoba, która jest tego naocznym świadkiem lub ofiarą. Nagle mężczyzna, który dla innych jest ideałem przemienia się w potwora i damskiego boksera. Po każdym takim "incydencie" przeprasza i kupuje kwiaty, kolejną drogą błyskotkę. Przy okazji obiecuje, że nigdy więcej tego nie zrobi. Oczywiście do następnego razu, gdy znowu wpadnie w szał z byle powodu. 
Współczułam bardzo Celeste bo temat przemocy domowej niestety nie jest mi obcy. Sama przez to w przeszłości przechodziłam i zapomnieć o czymś takim jest strasznie trudno. Wybaczyć tym bardziej. 
Na szczęście form pomocy takim osobom na ten moment jest znacznie więcej. Oprócz policji są też fundację, terapeuci. Trzeba tylko chcieć sobie pomóc i w końcu porozmawiać o tym z drugą osobą. Tym bardziej gdy w domu są dzieci i wszystko widzą i słyszą. Takie przeżycia mogą mieć znaczny wpływ na ich dalsze życie. 

Rozpisałam się trochę jeśli chodzi o problematykę poruszoną w książce. Są to tematy o których warto, a nawet trzeba rozmawiać. 
Cała książka została bardzo dobrze napisana. Już na samym początku czytelnik dowiaduje się, że doszło do strasznej zbrodni. Nie wie tylko kto zginął i kto zabił. Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera tempa. Czytelnik może poczuć się tak, jakby sam brał udział w śledztwie i tropił mordercę. Autorka zafundowała nam wszystkim bardzo emocjonującą rekonstrukcję zdarzeń. Z rozdziału na rozdział moje zainteresowanie książką coraz bardziej rosło i byłam szalenie jej ciekawa.
Jak wyglądają imprezy integracyjne każdy z pewnością wie. Alkohol, głośna muzyka i brak oficjalnego sznytu. W łatwy sposób można się zapomnieć. Ale takiego obrotu spraw raczej nikt się nie spodziewał. Ja osobiście też nie. Przyznam się, że byłam w niemałym szoku po przeczytaniu ostatniej strony. 

"Wielkie kłamstewka" to książka, która z pewnością trzyma w napięciu. Jest w niej też szczypta humoru, ale w większości historia w niej opisana opiera się na ludzkich emocjach. Liane Moriarty w bardzo ciekawy sposób scharakteryzowała szkolną społeczność. Rodzice naszych kochanych dzieci grają tutaj pierwsze skrzypce. Gdybym miała wybrać z grona matek lub ojców tylko jedną osobę, która podbiła moje serce byłaby to Madeline. Od razu polubiłam tą jakże mądrą i inteligentną kobietę, która nie miała w życiu łatwo. Jest taką przysłowiową królową, która podniosła swoją koronę i poszła dalej. Stanęła murem za Jane i starała się jej za wszelką cenę pomóc. Pomysł z wyjazdem dzieci na przedstawienie był po prostu boski. 

"Wielkie kłamstewka" to z pewnością jedna z ciekawszych książek z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Wiem, że powstał na jej podstawie mini serial, którego nie oglądałam. Mam swoją zasadę, że najpierw książka, a potem film, więc w niedalekiej przyszłości z pewnością zafunduję sobie mały seans. 
Na ten moment mogę wam śmiało polecić "Wielkie kłamstewka" jeśli w dalszym ciągu zastanawiacie się czy lektura ma jakikolwiek sens. Ma i to duży. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

środa, 30 października 2019

W CIENIU TAJEMNIC ( Recenzja )


Autor: Anne Jacobs
data wydania: 24 maja 2016
liczba stron: 744
wydawnictwo: Prószyński i S-ka











"W cieniu tajemnic" to mój debiut jeśli chodzi o twórczość Anne Jacobs. W dużej mierze do sięgnięcia po książkę zachęcił mnie opis. Historie w których mamy do czynienia z rodzinnymi tajemnicami działają na mnie jak magnez. Trudno jest mi się im oprzeć i nie ważne, że liczą sobie ponad 700 stron.

Mariee całe swoje dotychczasowe życie spędziła w sierocińcu. Pewnego dnia zostaje oddelegowana do pracy jako pomoc kuchenna w jednej z posiadłości. Dziewczynie trudno jest się odnaleźć w nowym miejscu. Tym bardziej gdy inni członkowie służby odnoszą się do niej z pogardą. Zastanawiające jest to, dlaczego pan domu nalegał aby ją zatrudnić. Przecież nie ma żadnego doświadczenia, do tego stan jej zdrowia również mówi wiele do życzenia. 
Któregoś dnia Mariee poznaje Katherine, jedną z córek pana Melzera. Od pierwszej chwili widać między nimi nić porozumienia. Z czasem panienka Kitty zaczyna traktować dziewczynę inaczej niż pozostałych członków służby. Z pomocy kuchennej staje się osobistą pokojówką. Tak szybki awans jest powodem wielu plotek.
Swoją uwagę zwrócił na nią także Paul, brat Kitty. Trzeba przyznać, że nie sposób przejść obojętnie obok tak urodziwej dziewczyny.
Mariee pragnie dowiedzieć się czegokolwiek o swoim pochodzeniu. Zaczyna drążyć i zadawać coraz  więcej pytań. Kilka z nich kieruje w stronę pana domu. Jak się okazuje mężczyzna skrywa pewną tajemnicę o której nie wiedzą nawet jego najbliżsi. 

Są takie książki, od których ciężko się oderwać. Po przeczytaniu kilku stron możesz być pewnym, że wciągnie cię bez reszty. Powieść "W cieniu tajemnic" autorstwa Jane Jacobs właśnie taka jest. Niektórym może przeszkadzać ilość stron, bo do cieniutkich raczej nie należy. Dla mnie objętość książki stała się zaletą, a fabuła sprawiła, że lektura była dla mnie czystą przyjemnością. Na uwagę zasługują również tematy z jakimi czytelnik ma do czynienia. Pisarka nie skupiła się tylko na przedstawieniu arystokratycznej rodziny i relacji między poszczególnymi jej członkami. Zdecydowała się także na pokazanie jak żyje i jakie obowiązki musi wykonywać służba. Jest to naprawdę ciężka praca. Dlatego też  zareagowali w taki a nie inny sposób na informację o szybkim awansie Mariee. W końcu dopiero co została zatrudniona.
Wrócę na moment do wątku dotyczącego arystokracji. Jak się okazuje życie arystokraty rządzi się swoimi prawami. Wszystkie te eleganckie bale oraz przyjęcia. Rozmowy w oddzielnych pokojach dla pań i panów. Kończąc na aranżowanych małżeństwach. Wszystko to zostało opisane w książce w bardzo interesujący sposób i ma swój specyficzny klimat dawnych epok.
Pan Melzer jest właścicielem fabryki, w której pracuje miejscowa ludność. Pewnego dnia w zakładzie pracy dochodzi do wypadku, w którym ucierpiała bardzo młoda dziewczyna. Będąc w takim wieku nie powinna w ogóle pracować. Zatrudnianie małoletnich to kolejny z problemów poruszonych w książce.
W tego typu historiach musi pojawić się miłość. Uczucie rodzące się po miedzy młodym paniczem a służącą. Coś takiego jest wręcz karygodne. Początkowo Mariee wzbraniała się przed  tym co czuje do Paula, ale czy coś takiego może się udać gdy serce mocniej bije na widok mężczyzny którego się bezgranicznie kocha?

Z zapartym tchem śledziłam losy młodej dziewczyny, która nie zaznała jak do tej pory szczęścia w swoim życiu. Miałam jednak nadzieję, że w końcu i do niej uśmiechnie się los.
Zachęcam was bardzo do lektury książki. Jestem pewna, że przypadnie wam do gustu. Miłośnicy sag, rodzinnych tajemnic oraz intryg będą usatysfakcjonowani. Ja z pewnością popytam w swojej bibliotece o kolejne części tej jakże fascynującej historii. 

piątek, 9 sierpnia 2019

ŚWIATŁO NIE MOŻE ZGASNĄĆ ( Recenzja )

Autor: Diane Chamberlain
data wydania: 8 czerwca 2017
liczba stron: 584
wydawnictwo: Prószyński i S-ka












Książki autorstwa Diane Chamberlain cieszą się ogromną popularnością wśród czytelników na całym świecie. Sięgają po nie głownie kobiety i dlatego ja też postanowiłam zapoznać się z jej twórczością. Opis książki wydał mi się bardzo intrygujący. Jest to również pierwszy tom serii Kiss River. 

Za kilka godzin na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka i domownicy zasiądą przy wspólnym stole. Mąż Olivii Simon czeka na swoją żonę aż wróci z pracy. Indyk dochodził już w piekarniku. Niestety kobieta się spóźnia. W końcu praca lekarza wymaga poświęceń tym bardziej gdy ma się do czynienia z nagłym przypadkiem. Na pogotowie zostaje przywieziona kobieta z raną postrzałową. Jej stan jest na tyle ciężki, że wymaga natychmiastowej oraz wyspecjalizowanej pomocy. Olivia staje przed podjęciem bardzo trudnej decyzji: albo będzie operować na miejscu, albo wyśle pacjentkę do innego szpitala. Decyduje się na to pierwsze mimo braku odpowiedniego sprzętu oraz dostatecznej liczby personelu. Niestety postrzał prosto w serce okazał się śmiertelny. Olivia zrobiła wszystko co była w stanie zrobić. 
Wyczerpana wraca do domu i o wszystkim opowiada mężowi. Wyznaje mu, że tą postrzeloną kobietą była Annie O'Neill, znana społeczniczka. Olivia wiedziała, że jej mąż podkochuje się w niej, ale zapewniał ją, że bez wzajemności. W końcu ona też miała swoją rodzinę. 

Olivia zaczyna się nad tym wszystkim zastanawiać. Czy podjęła słuszną decyzję, a może popełniła błąd? Również Paulem zaczynają targać wątpliwości. Ale z pewnością najwięcej pytań będzie miał w tej sytuacji Alec, mąż Annie. 
W międzyczasie Olivia chce się dowiedzieć co takiego miała w sobie kobieta, która w tak ogromnym stopniu zafascynowała jej męża. Kim tak naprawdę była? Osoba, która otrzymuje przydomek "święta' powinna zwyczajnie na niego zasłużyć. Z czasem na jaw wychodzą liczne tajemnice...


"Światło nie może zgasnąć" to mój debiut czytelniczy jeśli chodzi o książki Diane Chamberlain. Już kiedyś miałam ją w rękach, ale postanowiłam odłożyć ją na później. Teraz przyszedł na nią odpowiedni czas. Historia zaczyna się bardzo obiecująco. Zawód lekarza nie jest łatwy, wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością. Niejednokrotnie trzeba podjąć bardzo trudną decyzję, która niesie ze sobą wiele konsekwencji. Z czymś takim miała do czynienia Olivia. Szczerze mówiąc nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu. Do tego dochodzą problemy rodzinne. W małżeństwie Olivii i Paula od pewnego czasu coś zaczynało się psuć. Starali się o dziecko, ale niestety każda próba kończyła się niepowodzeniem. Do tego dochodzi chora fascynacja mężczyzny inną kobietą. Raczej coś takiego według mnie nie jest normalne. Niby Olivia o wszystkim wiedziała, ale według mnie była zbyt naiwna. Uwierzyła w słowa swojego męża, że to tylko zwykłe zauroczenie. Jak w dużym była błędzie okaże się później. Moją szczególną uwagę zwrócił jeszcze jeden wątek, który dotyczył Aleca, męża Annie O'Neil. Przeżył dramat, stracił ukochaną osobę. Teraz sam musi zająć się domem i wychowaniem dzieci. Największy problem ma z nastoletnią córką, która buntuje się na każdym kroku. Z dnia na dzień traci z nią kontakt. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi Olivia, kobieta, która ratowała jego żonę. Jednocześnie ma zamiar dowiedzieć się od niej wszystkiego co działo się tego wieczora. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie to dla niego łatwa rozmowa. Dla Olivii tym bardziej. Z czasem ich znajomość przeradza się w przyjaźń...
Jak widzicie w książce dzieje się sporo i to już od samego początku co jeszcze bardziej zachęca do dalszej lektury. Może momentami akcja zwalnia, ale tylko po to żeby ponownie nabrać rozpędu. Tego typu posunięcie sprawia, że czytelnik będzie mógł lepiej poznać charakter danego bohatera. Dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Cofamy się również w przeszłość. W końcu to ona wywiera znaczny wpływ na nasze dalsze życie. I właśnie z czymś takim mamy do czynienia w książce. No i te tajemnice oraz kłamstwa. Momentami sama byłam w szoku. A samo zakończenie wbiło mnie w fotel. Takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam. Diane Chamberlain potrafi zaskoczyć czytelnika.

Całość czyta się bardzo dobrze. Książka została napisana prostym i zrozumiałym językiem. Warto wspomnieć o miejscu, w którym toczy się akcja. Małe, urocze miasteczko z zabytkową latarnią morską. Według mnie to właśnie latarnia jest tutaj głównym bohaterem.

"Światło nie może zgasnąć" to idealna propozycja dla osób lubiących wciągające historie. Miłośnicy dobrej literatury obyczajowej z pewnością też znajdą w książce coś dla siebie. Jednym słowem jest to bardzo dobrze napisana powieść z wieloma ciekawymi wątkami.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

poniedziałek, 17 czerwca 2019

LEPSZA POŁOWA ( Recenzja )

Autor: Izabela Pietrzyk 
data wydania: 27 września 2017
liczba stron: 504
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 













Kiedyś zastanawiałam się skąd te wszystkie pisarki biorą pomysły na swoje kolejne książki. Wiadomo, że wyobraźnia to bardzo ważna rzecz, ale chyba obserwacja tego co się dzieje wokół nas jest głównym bodźcem. Z pewnością dobrym tego przykładem jest książka Izabeli Pietrzyk "Lepsza połowa".

Marta jest matką dorosłego Dominika oraz żoną Roberta, które swoje osiemnaste urodziny ma już dawno za sobą. Niestety mimo posiadanych dowodów osobistych w portfelach panowie w dalszym ciągu zachowują się jak dzieci. Jeden i drugi traktuje kobietę jak służącą, a ona spełnia ich zachcianki. Gotuje, pierze, sprząta, nosi ciężkie torby z zakupami. Sufity też maluje. Gdyby potrafiła stanęłaby nawet na głowie. Tylko czy zostanie w końcu doceniona? Bo jak na razie nie doznała takiego zaszczytu ze strony najbliższych osób. Wręcz przeciwnie bo ciągle wysłuchuje kąśliwych uwag i jest na każdym kroku wyśmiewana. Słowo "pomoc" dla tych dwóch mężczyzn nie istnieje. 
Marta chwilami tego wszystkiego nie wytrzymuje i wybucha jak wulkan. Z nagłą siłą i ogromnym potokiem słów płynących jak lawa z krateru. Rozwód to była kwestia czasu. Ku wielkiemu zdziwieniu to ona została obarczona winą za rozpad rodziny. Kobieta ma zamiar udowodnić, że jest zupełnie inaczej.

"Lepsza połowa" to moje drugie spotkanie z twórczością Izabeli Pietrzyk. Dzięki temu wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej pani. Czytając jakiś czas temu "Rodzinny park atrakcji" bawiłam się świetnie, a ze śmiechu wokół moich ust pojawiło się o kilka zmarszczek więcej. Dlatego też i tym razem oczekiwałam duże dawki humoru. Po raz kolejny w trakcie lektury uśmiech kilkakrotnie pojawił się na mojej twarzy. Chociaż gdybym miała porównać ze sobą obie książki to śmiem stwierdzić, że tym razem tego humoru było troszkę mniej, albo był bardziej stonowany. A może miał na to wpływ temat jaki został poruszony w książce? Gdybym była na miejscu Marty raczej do śmiechu byłoby mi daleko.  Kobieta chciała mieć własną rodziną o którą będzie mogła dbać, ale z pewnością nie zdawała sobie sprawy z tego, że zostanie służącą dla własnego syna i męża. Lubi gotować i każde jej danie jest dopracowane, ale nic by się nie stało jakby któregoś dnia to ona została obsłużona. Nawet zwykłe umycie naczyń może stać się miłym gestem. Tym bardziej gdy zmęczenie w danym dniu bierze górę. W końcu Marta pracuje również zawodowo. Niestety po powrocie do domu nie może liczyć na chociażby krótką chwilę relaksu. Jednocześnie zastanawiam się dlaczego pozwala na to  w jaki sposób jest traktowana? Zwyczajnie pozwala na to. Nie raz zdarzało się, że wolała zrobić coś sama. Z drugiej strony chyba też bym wolała mając u boku męża, który raczej majsterkowiczem roku nie zostanie. Każda najmniejsza ranka powoduje u niego utratę przytomności. Jednak po głębszej analizie mogę stwierdzić, że Marta też chwilami przesadzała. Może Robert był mało rozgarnięty, ale cokolwiek by nie zrobił zawsze było źle i nie tak. W takich chwilach nasza główna bohaterka również nie szczędziła uszczypliwości. Na uwagę zasługują również relacje między ojcem a synem. Jak to się mówi: jaki ojciec taki syn. I okazuje się, że coś w tym jest. Syn Marty do zbyt pracowitych i pomocnych raczej nie należał. Czasami razem z tatusiem grubo przesadzali.
Zanim rozpoczęłam czytanie książki miała zamiar przeczytać ją moja siostra, ale po kilku stronach odłożyła  z powrotem na półkę mówiąc, że to nie na jej nerwy. Teraz chyba wiem dlaczego. Nie mogła znieść męża oraz rozpieszczonego do granic możliwości synka. Ja jakbym mogła to wylałabym wiadro lodowatej wody na głowę Marty aby w końcu coś do niej dotarło. Została oślepiona i omamiona wizją idealnej matki i żony. W kuchni musi pachnieć,a domu musi błyszczeć. Przecież w każdej chwili może wpaść z wizytą pani M.R. i zrobi test białej rękawiczki. Wizyta była, ale przyjaciela z dawnych lat w towarzystwie nowej koleżanki. Oczywiście Marta o tego typu zmianach nie wiedziała i zrobiła z siebie lekko mówiąc idiotkę.  Szalę goryczy przelał wyjazd Roberta do Paryża...
Książkę można podzielić na dwie części. Przed wyjazdem mężczyzny do stolicy Francji i po przyjeździe. W drugiej części poruszony został wątek rozwodowy. Marta nie może pogodzić się z faktem, że to z niej zrobiona winowajcę a nie ofiarę. Przecież to nie ona zdradziła. Szuka wsparcia u swojej najlepszej i szalonej przyjaciółki Joli, ale okazuje się, że jest to niewystarczająca pomoc. W takiej sytuacji musi skorzystać z porad psychologicznych. Autorka w fantastyczny sposób przedstawiła ten temat. Sama z chęcią wybrałabym się do takiego psychologa, który nie owija w bawełną i potrafi wysnuć trafne wnioski. Brawo, brawo, brawo. Oczywiście brawa należą się również Marcie, która postanowiła w końcu zawalczyć o siebie. 

Jak widzicie w książce dzieje się sporo. Jest śmiech, są łzy, talerze też były tłuczone. W końcu nasze życie takie jest, nie zawsze w kolorach tęczy. W książce "Lepsza połowa" zostało przedstawione w sposób bardzo realistyczny co jest jej największym atutem. Niejedna z nas jest taką domową służącą i może historia Marty stanie się impulsem, żeby w końcu coś w sobie zmienić? Tupnąć ostro nóżką i zagonić naszych kochanych facetów do pomocy przy domowych czynnościach? 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10