wtorek, 29 marca 2022

DWÓR RUSAŁEK ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 5 kwietnia 2021
liczba stron: 608
wydawnictwo: Znak Literanova











"Dwór Rusałek" to już 12 książka Doroty Gąsiorowskiej. Jest to też drugi tom serii "Dni Mocy". Pierwsza cześć mnie urzekła, wiec byłam bardzo ciekawa co tym razem pisarka zafundowała swoim czytelnikom, bo już sam opis wydał mi się na prawdę obiecujący. 

Olga jest biologiczna siostrą Nataszy ( główna bohaterka w pierwszej części ). Ma 27 lat i na co dzień pracuje we własnej księgarni. Kocha to co robi, a książki to jej największa miłość. Nagła wiadomość o wypowiedzeniu lokalu totalnie ją załamuje. 
Gdyby tego wszystkiego było mało, jej związek z ukochanym mężczyzną definitywnie się zakończył. 
Wyjazd do Starych Głazisk to w tym momencie najlepsza decyzja jaką mogła podjąć. Podlaskie krajobrazy od zawsze działały na nią kojąco, a w towarzystwie wujka czuła się najlepiej na świecie.
To właśnie tam, w dość nietypowych okolicznościach poznaje Leszka i Lorenę, jego córkę. Mężczyzna jak się okazało jest nowym właścicielem dworu na Jesionce. 

Czasami zdarza się tak, że przypadkowe spotkanie może trochę namieszać w naszym dotychczasowym życiu. Czy spontaniczny przyjazd dziewczyny do Starych Głazisk będzie początkiem zmian na lepsze?? Kim tak naprawdę jest Leszek i dlaczego zdecydował się zamieszkać z dala od innych ludzi...

Książki autorstwa Doroty Gąsiorowskiej to takie moje "must have". Posiadam w swoich domowych zbiorach wszystkie jej powieści, które do tej pory pojawiły się w oficjalnej sprzedaży. Obowiązkowo swoje miejsce w biblioteczce znalazł też "Dwór Rusałek". Jest to dość pokaźnych rozmiarów opowieść bo liczy ponad 600 stron. 

Książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy Olgi i jej życia w Wilnie. Czytelnik ma możliwość bliżej poznać główną bohaterkę. Dziewczyna uwielbia wszystko co jest związane z książkami. Spełniała się pracując w księgarni, ale los postanowił namieszać w jej życiu. Do spraw uczuciowych też wtrącił swoje przysłowiowe trzy grosze. Olgi nie da się nie lubić i osobiście mogę się śmiało z nią utożsamić. Też jestem cicha i spokojna. Mam duszę domatorki i nie przepadam za imprezami i spotkaniami towarzyskimi. W wolnych chwilach lubię pójść sobie na spacer, albo poczytać. W dzisiejszych czasach może to się wydawać dziwne, ale trzeba też zrozumieć drugą stronę. Nikt nikogo do niczego nie powinien zmuszać. Nie ma w tym nic złego, że Olga stroni od rówieśników i woli towarzystwo Soni i Rosy, dwóch uroczych seniorek. Rozstała się z chłopakiem i musi sobie wszystko na spokojnie poukładać. Ma dopiero 27 lat, więc jeszcze dużo przed nią. Jak wiemy miłość dosięga nas w najmniej oczekiwanym momencie. Nie patrzy wtedy na okoliczności i miejsce. Amor strzela i już :-). 
Jeśli chodzi o kompleksy to niech podniosą rękę do góry ci, którzy ich nie mają. Każdy jakieś ma. Może za często Olga o nich wspomina, ale widocznie taka jej natura. 
Wyjazd do Starych Głazisk miał wyglądać zwyczajnie. Krótki odpoczynek i ucieczka od problemów. Przy okazji Olga spotkała się z siostrą, o której niedawno się dowiedziała. Mimo tego, że zostały w przeszłości rozdzielone mają ze sobą świetny kontakt. 
W trakcie pobytu w rodzinnych stronach doszło do pewnego wydarzenia, które spowodowało jeszcze większy galimatias w życiu naszej bohaterki. 
W tym miejscu zaczyna się tak jakby druga część książki gdzie akcja z Wilna przenosi się na podlaską wieś, a dokładnie do dworu na Jesionce. Olga zaczyna pracę jako opiekunka Loreny, niepełnosprawnej córki Leszka. Początkowo była pełna obaw czy da sobie radę, ale wątpliwości zostały szybko rozwiane przez samą dziewczynkę. Obie od razu się polubiły i połączyła je niespotykana nić sympatii. Wszystko wyglądałoby pięknie gdyby nie te tajemnicze odgłosy, które słyszy tylko ona. Wywołują w niej uczucia lęku i strachu. No i ten dziwny, nagły zimny powiew wiatru. 
W trakcie pobytu we dworze dziewczyna poznaje Michalinę, starszą kobietę, która zna pewną historię sprzed laty. Ma ona dużo wspólnego ze starą nieruchomością jak i z pobliskim jeziorem zamieszkiwanym przez rusałki. Niczego nie obawiająca się Olga nie zdaje sobie sprawy z tego, że grozi jej najprawdziwsze niebezpieczeństwo. 
W trakcie porządkowania strychu odnajduje dzienniki należące do tajemniczej Rosalie. Jak ja bym chciała na własne oczy zobaczyć ten strych. Te wszystkie stare kufry i skrzynie. Kocham tego typu rzeczy i mogę tylko naszej głównej bohaterce pozazdrościć odnalezienia takiego skarbu. 

Całość jak najbardziej oceniam na plus, chociaż bardziej do mnie przemówił wątek związany z dworem. Mam duży sentyment do nieruchomości z duszą, które skrywają w sobie liczne tajemnice i legendy, które aż się proszą żeby ktoś je odkrył. Dzięki tej historii z Rusałkami książka zyskała baśniowy klimat. Opisy przyrody zostały jak zawsze w przepiękny sposób nakreślone. W końcu Dorota Gąsiorowka jest w tym niekwestionowaną mistrzynią. Sama z chęcią wybrałabym się na spacer leśnymi ścieżkami, a jezioro w świetle zachodzącego słońca to istna bajka. 
Język jaki został użyty do napisania książki jest lekki i prosty. Dzięki temu przyjemność z lektury jest jeszcze większa. 
Niech nie przerazi was grubość tej jakże wciągającej historii bo czyta się ją błyskawicznie. Za nim się obejrzycie połowa będzie już za wami. 

Czy Olga będzie w końcu szczęśliwa i ponownie się zakocha? Tego wam moi mili nie zdradzę. Jeśli jesteście tego ciekawi zachęcam was do sięgnięcia po "Dwór Rusałek". Zróbcie to jak najszybciej bo za rogiem czeka już trzeci tom serii, który w kwietniu będzie miał swoją premierę. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10