Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jojo Moyes. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jojo Moyes. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 września 2023

ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ (Recenzja)

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 27 kwietnia 2016
liczba stron: 382
wydawnictwo: Świat Książki 
 










Jestem pewna, że każda fanka twórczości Jojo Mojes lekturę tej książki ma już dawno za sobą. Wstyd się przyznać, ale ja dopiero teraz miałam okazję się z nią zapoznać. Mowa oczywiście o "Zanim się pojawiłeś", historii, która podbiła miliony kobiecych serc i stała się światowym bestsellerem.

Lou z różnych przyczyn nie mogła studiować. Teraz, gdy z dnia na dzień straciła pracę, brak wykształcenia stał się nie lada problemem. Każda kolejna jej rozmowa kwalifikacyjna kończyła się niepowodzeniem, aż w końcu poznaje Camillę Traynos, zamożną kobietę poszukującą opiekunki dla syna. 
Początkowo Lou nie robiła sobie dużych nadziei. Jest w nie małym szoku, gdy dociera do niej, że jednak zostaje zatrudniona. 
Will zanim stał się osobą niepełnosprawną czerpał z życia garściami. Stan w jakim obecnie się znajduje nigdy nie ulegnie poprawie, może jedynie jeszcze bardziej się pogorszyć. Dlatego mężczyzna podjął pewną decyzję.

Przed Lou bardzo trudne zadanie, musi swojego podopiecznego w jakiś sposób powstrzymać przed tym co chce zrobić. Ma jej w tym pomóc tajemnicza lista. 

"Zanim się pojawiłeś" to książka na temat której zostało napisane i powiedziane chyba już wszystko. W takiej sytuacji cóż ja mogę jeszcze od siebie dodać? Bezapelacyjnie zasługuje na miano bestsellera. Sześć milionów sprzedanych egzemplarzy nie wzięło się z nikąd. Kobiety na całym świecie oszalały na punkcie historii opisującej losy Lou i Willa. 
Jojo Moyes ukazała w niej początki rodzącej się przyjaźni między kobietą a mężczyzną w dość trudnych i skomplikowanych okolicznościach, która z biegiem czasu przerodziła się w coś znacznie głębszego. Czy można to nazwać romansem? Według mnie nie. Trochę było go za mało, żeby móc tak sądzić. 
Przyznam się wam, że początek lektury nie napawał mnie optymizmem. W pewnym momencie zadałam sobie nawet pytanie, skąd tyle zachwytów nad tą książką. Pojawiło się znużenie, które dość długo było przeze mnie odczuwalne. Wszystko uległo zmianie z chwilą gdy Lou poznaje Willa. Akcja od razu nabrała tempa i w końcu zaczęło się coś dziać. 
Lou jest takim kolorowym ptakiem. Ma swój styl, który innym może się nie podobać. Ze względów finansowych mieszka ze swoimi rodzicami, którym jak tylko może stara się pomagać. 
Od kilku już lat jest w związku z Patrickiem. Podziwiałam cierpliwość Lou, i jednocześnie byłam na nią mocno wkurzona. Zastanawiałam się jak długo jeszcze będzie w stanie znosić zachowanie swojego chłopaka. 
Dzień w którym przekroczyła próg domu swoich nowych pracodawców z pewnością na długo pozostanie w jej pamięci. Zatrudniona została, żeby opiekować się mężczyzną po wypadku u którego zdiagnozowano paraliż czterokończynowy. W książce pojawił temat, który pokazuje nam wszystkim z jakimi trudnościami i niedogodnościami muszą zmagać się na co dzień osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich. Zwykły wjazd do sklepu może przysporzyć wiele problemów. Nie mówiąc już o urzędach i innych instytucjach. Takich barier architektonicznych jest niestety mnóstwo. Niby w tej kwestii coś zaczęło się zmieniać, jednak to tylko kropla w morzu. 
Druga kwestia o której warto wspomnieć to sposób w jaki są postrzegani niepełnosprawni przez ludzi zdrowych. Za przykład niech posłuży zachowanie rodziców Lou wobec Willa, gdy został zaproszony do ich domu. Podczas posiłku patrzyli na niego jak na kosmitę. 
Will przed wypadkiem żył pełnią życia. Miał dobrą pracę, podróżował, kochał sport. Wolny czas spędzał w towarzystwie swoich przyjaciół i dziewczyny. Najgorsze było to, że po tym dramatycznym wydarzeniu został z tym wszystkim sam. Jego rodzice robili wszystko, żeby mu pomóc, jednak dopiero pojawienie się Lou spowodowało, że ich syn zaczął się uśmiechać i rozmawiać. Chociaż początki ich znajomości zwiastowały coś zupełnie innego. Zimno i oschłość Willa podziałała na Lou odpychająco. Jednak bijąca radość od dziewczyny i jej osobowość musiała w jakimś stopniu wpłynąć na zmiany w jego zachowaniu. Ona pod jego wpływem też zaczęła przechodzić swoją wewnętrzną metamorfozę. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie nie szczędząc sobie zgryźliwości.
Któregoś dnia Lou przez przypadek usłyszała rozmowę, która dotyczyła Willa. To, co było dane jej usłyszeć dogłębnie nią wstrząsnęło. Postawiono ją w niezręcznej sytuacji nie mówiąc jej wcześniej o niczym. 
Nie chcę wam zdradzać o co dokładnie chodzi, żeby nie psuć wam przyjemności z lektury. Napiszę tylko jedno. Lou nie ma zamiaru się poddać i zrobi wszystko, żeby Will zmienił zdanie.

"Zanim się pojawiłeś" to książka, którą czyta się bardzo dobrze, chociaż ja potrzebowałam troszkę więcej czasu, żeby się w nią wciągnąć. Ponoć wszyscy płaczą w trakcie lektury, ale w moim przypadku łez nie było. Historia w niej opisana jest wzruszająca i zmusza do refleksji. Okazuje się, że jedna mała chwila potrafi zmienić całe nasze dotychczasowe życie. W takim wypadku nie odkładajmy swoich marzeń na później, żyjmy  ze wszystkimi w zgodzie bo szkoda czasu na kłótnie i nieporozumienia. Kochajmy i bądźmy poprostu dla siebie mili. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10





czwartek, 6 lipca 2023

WE WSPÓLNYM RYTMIE (Recenzja)

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 24 lipca 2017
liczba stron: 528
wydawnictwo: Między Słowami 










Nie mam stuprocentowej pewności, ale kobieca intuicja podpowiada mi, że każda miłośniczka literatury obyczajowej przeczytała chociaż jedną książkę autorstwa Jojo Moyes, albo w najbliższym czasie ma zamiar to uczynić. Ja mam za sobą dwie książki tej pisarki, i obie otrzymały ode mnie pozytywne opinie. Dlatego też, idąc za ciosem zdecydowałam się na lekturę "We wspólnym rytmie".

Małżeństwo Natashy i Maca wkrótce przestanie istnieć. Tak naprawdę do rozwodu przyczyniła się ona. Postępując tak, a nie inaczej nie była świadoma tego, że może kogoś ranić. W tym przypadku swojego męża. 
Któregoś dnia Natasha poznaje Sarę, której decyduje się pomóc. Kobieta w tym czasie  nie zdawała sobie  sprawy z tego, jak bardzo ta wyjątkowa znajomość wpłynie na jej dotychczasowe życie. 
Ogromną rolę odegrały w tym wszystkim...konie, a szczególnie jeden o imieniu Boo. Sara kocha te zwierzęta miłością bezgraniczną, chyba nawet większą niż ludzi. 

Czytam dużo książek z działu literatury obyczajowej. Pojawiają się w nich różnego rodzaju wątki, także te dotyczące zwierząt. Mam na swoim koncie historie w których bohaterami były psy, koty. Dzięki książce "We wspólnym rytmie" po raz pierwszy spotykam się z końmi. Nigdy nie miałam bliskiej styczności z tymi zwierzętami, więc z ogromnym zainteresowaniem postanowiłam jak najszybciej wgłębić się w treść tej jakże intrygującej opowieści. 
Jakiś tajemniczy głos szeptał mi do ucha, że będzie się w niej dużo działo. 
Książka zaczyna się prologiem, w którym poznajemy Henriego Lachapelle. Mężczyzna należy do Le Cadre Noir, francuskiej elitarnej formacji jeździeckiej. Gdy zakochuje się w pięknej Angielce, postanawia zrezygnować z dalszej kariery.
Jeśli zdecydujecie się na lekturę "We wspólnym rytmie" szybko zauważycie jak bardzo ten kilkustronicowy wstęp jest powiązany z główną treścią. 
"We wspólnym rytmie" to nic innego jak świetnie skonstruowana powieść opisująca losy Natashy i Sary. Pierwsza z bohaterek jest dorosłą kobietą. Zawodowo jako adwokat i radca prawny zajmuje się sprawami osób nieletnich. Jak wiemy w każdej pracy mogą pojawić się problemy. Natashy właśnie coś takiego się przytrafiło. Jeśli chodzi o jej życie osobiste, to tutaj sprawa wygląda na bardziej skomplikowaną. Do rozwodu z Maciem jeszcze nie doszło, a ona już jest w związku z innym mężczyzną. Nie trzeba być mistrzem w spostrzegawczości, żeby dostrzec, że Natasha raczej nie wyglądała na szczęśliwą kobietę. Jej uczucie do Maca tak naprawdę jeszcze nie wygasło. Tworzyli razem udaną i kochająca się parę. Mieli swoje plany i marzenia, które chcieli jak najszybciej urzeczywistnić. Niestety osobista tragedia zmieniła wszystko. Brak rozmowy oddalił ich od siebie. Częste służbowe wyjazdy Maca też zrobiły swoje. 
Drugą nie mniej ciekawą bohaterką jest nastoletnia Sara. Mimo młodego wieku przeszła w swoim życiu bardzo dużo. Niegdy nie zaznała matczynej i ojcowskiej miłość. Pieczę nad nią sprawowali dziadkowie. Po śmierci babci jedynym prawnym opiekunem stał się jej dziadek. To właśnie on zaszczepił w swojej wnuczce miłość do koni. Pod jego czujnym okiem trenowała coraz to trudniejsze sztuczki. Gdy mężczyzna podupadł na zdrowiu, Sara została zupełnie sama. 
Niespodziewanie drogi naszych bohaterek spotkały się ze sobą. Doszło do tego w niezbyt sprzyjających okolicznościach, i niewiadomo jakby to wszystko się dalej potoczyło, gdyby nie pomoc ze strony Natashy. W tamtej chwili nie zdawały sobie sprawy z tego, że to spotkanie stało się dla nich obu przełomowym momentem w ich życiu. 
Natasha nie mogła dziewczyny zostawić bez pomocy. Zawodowo był to jej obowiązek, z kolei czuła, że Sara jej zwyczajnie potrzebowała. 
Nastolatka z jednej rodziny zastępczej trafiała do kolejnej, aż w końcu znalazła schronienie u Natashy. Ponowna przeprowadzka Maca do ich jeszcze wspólnego domu z pewnością nie była komfortowa. Oczywiście zrobił to, tylko dla dobra sprawy. Tego, że jej prawie były mąż, aż tak bardzo zaangażuje się w całą tą sprawę Natasha raczej się nie spodziewała.
Sara jest skrytą i małomówną dziewczyną. Każda próba rozmowy na jakikolwiek temat kończyła się fiaskiem. 
Gdy nagle znika razem ze swoim ukochanym Boo nikt nie wie jaki kierunek podróży wybrała. Jedynie coś na ten temat mógł wiedzieć  dziadek Sary, którego stan zdrowia znacznie się pogorszył. 

Zauważyłam, że powieść "We wspólnym rytmie" zbiera od recenzentów różne opinie. Ja zostałam zahipnotyzowana tą historią od pierwszej strony i oceniam ją jak najbardziej na plus. Jestem zwierzolubem, więc wszystkie książki lub filmy w których bohaterami są zwierzęta traktuję w sposób szczególny. Co do filmów, nie oglądam ich zbyt dużo z jednego bardzo ważnego powodu. Otóż należę do osób mocno wrażliwych i moje oczy szybko robią się mokre od łez. Czytając "We wspólnym rytmie" też pojawiło się kilka takich momentów. Musiałam odłożyć na chwilę książkę bo nie dawałam rady dalej jej czytać. Wzruszenie brało górę, gdy miałam do czynienia z fragmentami, w których pojawiała się Sara w towarzystwie swojego ukochanego konia. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o jej relacji z dziadkiem. Została przedstawiona przez autorkę w cudowny sposób. Mężczyźnie udało się stworzyć dla swojej wnuczki dom, w którym nie brakowało miłości, troski o drugiego człowieka. Nie byli bogaci, ale za to mieli siebie, a to jest znacznie cenniejsze. 
"We wspólnym rytmie" to powieść o sile walki, o marzeniach, o miłości do ludzi i zwierząt. Warto mieć też nadzieję na lepsze jutro. Książka zawiera w sobie bardzo ważne przesłanie mówiące o tym żeby nigdy się nie poddawać i dążyć zawsze do wyznaczonego przez siebie celu.  Niech za przykład posłuży postawa Sary, która jest godna do naśladowania. Bezinteresowna pomoc to też ważny temat, który został przez autorkę poruszony. "We wspólnym rytmie" to obraz przedstawiający ludzi, którzy nie potrafią  ze sobą rozmawiać lub czują przed nią strach. Wewnętrznie cierpią i duszą w sobie wszystkie żale i pretensje. Lepiej się rozstać i dalej oszukiwać samego siebie oraz innych. 
Z pewnością jesteście ciekawi zakończenia tej  historii, która jest wypełniona po brzegi emocjami. Przyznam się wam, że pod koniec domyślałam się jaki może być jej finał. 
Warto było posłuchać tajemniczego głosu, bo "We wspólnym rytmie" to książka w której naprawdę dużo się dzieje i mogę ją wam szczerze polecić. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10


środa, 29 marca 2023

DZIEWCZYNA, KTÓRĄ KOCHAŁEŚ (Recenzja)

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 11 stycznia 2017
liczba stron: 512
wydawnictwo: Między Słowami 








Twórczość Jojo Moyes pokochały miliony kobiet na całym świecie. Przez dłuższy czas bardzo głośno było na temat jednej z jej książek. Mowa oczywiście o "Zanim się pojawiłeś". Nie czytałam jej, filmu też nie oglądałam. Za to kilka dni temu sięgnęłam po "Dziewczynę, którą kochałeś". Zachęciły mnie do tego pozytywne opinie i opis fabuły

Liv i David tworzyli bardzo udane małżeństwo. Mężczyzna był cenionym i zdolnym architektem. To on zaprojektował ich wspólny dom. Niestety jego nagła śmierć zmieniła wszystko. Liv wycofała się z życia publicznego, wpadła też w dość poważne długi. Kochała swojego męża miłością bezgraniczną i nie potrafi pogodzić się z jego odejściem. 
Obraz, który otrzymała w prezencie od Davida z okazji rocznicy ślubu stał się dla niej najcenniejszą rzeczą jaką posiada. 
Niespodziewanie na jej drodze staje Paul, tajemniczy i przystojny mężczyzna. Ich luźna znajomość z czasem przeradza się w coś głębszego i poważniejszego. 
Liv któregoś dnia zostaje poinformowana, że  obraz, który wisi na ścianie w jej domu, został skradziony w trakcie I wojny światowej i zgłosili się po niego prawdopodobnie prawowici właściciele. Gdyby tego wszystkiego było mało Paul nagle znika. 
Jak się okazuje, mężczyzna pracuje w firmie, która zajmuje się odzyskiwaniem skradzionych dzieł sztuki i właśnie ma zająć się tą sprawą.  

Żałuję strasznie, że dopiero teraz zdecydowałam się na lekturę "Dziewczyny, którą kochałeś". Jest to naprawdę bardzo interesująca książka, którą ze względu na poruszoną w niej tematykę czyta się błyskawicznie. Byłam szalenie ciekawa jaki będzie finał całej tej historii. 
Powieść została przez pisarkę podzielona na dwie części. W pierwszej poznajemy Sophie, młodą kobietę, której przyszło żyć w wojennych czasach. Tęskni za swoim mężem, który zaginął na froncie. 
Poznała Edouarda, gdy pracowała jako ekspedientka w jednym ze sklepów. Mężczyzna zauroczony jej urodą  wyszedł do niej z nietypową propozycją. Sophie zapozowała mu do obrazu, który z biegiem czasu stał się symbolem ich wielkiej miłości. 
Kobieta, która kocha, zrobi wszystko aby móc zdobyć jakiekolwiek informacje na temat ukochanej osoby. Tak było w przypadku Sophie. Zauważyła, w jaki sposób na obraz patrzył niemiecki komendant, który razem ze swoim wojskiem stołował się w jej domu. Czuła też, że ona również nie jest mu obojętna. Był dla niej miły i rozmawiał z nią o sztuce. Postanowiła ten fakt wykorzystać. Oczywiście wielu osobom ta nagła poufałość z wrogiem nie uszła uwadze. Odsunęli się od niej najbliżsi, znajomi i przyjaciele. Stała się w ich oczach zdrajczynią. Dopuścili się szybkiego osądu nie znając jej prawdziwych zamiarów. Wiedziała, że to, co ma zamiar uczynić jest niebezpieczne. Naraża siebie, siostrę i pozostałych członków rodziny. Jednak nie miała zamiaru z niczego się wycofywać. Umrze, albo zdobędzie cenne dla siebie informacje. Położyła na szali całe swoje dotychczasowe życie.
Postać Sophie została wykreowana przez autorkę w piękny sposób. Jej historia wzrusza i chwyta mocna za serce czytelnika. Sophie walczyła z całych sił o przetrwanie. Troszczyła się o wszystkich, a najmniej o samą siebie. Podziwiam ją za odwagę, inteligencję i mądrość. Postąpiła tak, jak podpowiadało jej serce. Nie była pewna, czy uzyska to, na czym tak bardzo jej zależało, ale dla miłości zdecydowała się zaryzykować. 
Druga część książki opisuje losy innej kobiecej bohaterki. Z pogrążonej wojną Francji przenosimy się do współczesności, a dokładnie do Londynu. 
Liv podobnie jak Sophie tęskni za swoim mężem. Pierwsza z nich już nigdy go nie zobaczy, nie pocałuje, nie przytuli. W sercu Sophie tlił się jeszcze mały płomień nadziei. 
Tęsknota za ukochaną osobą to nie jedyny element wspólny. Dla obu kobiet obraz zatytułowany "Dziewczyna, którą kochałeś" stał się pamiątką i najcenniejszą rzeczą jaką mogły posiadać. Był dla nich ukojeniem w trudnych momentach. Niespodziewanie Liv może go stracić. Nie dopuszcza w ogóle do siebie takiej myśli, że obraz, którego od kilku już lat jest właścicielką nagle zniknie z jej domu. Został kupiony legalnie przez jej męża i nie ma zamiaru oddać go bez walki. Nikt nie posiada dowodów na to, że został skradziony w trakcie I wojny światowej. Liv pragnie udowodnić wszystkim, że obraz w dalszym ciągu należeć będzie tylko do niej. W tym celu odbywa swoistą podróż w czasie, aby móc zebrać jak najwięcej informacji na temat dzieła i jego pierwszej właścicielki.
Paula poznała w dość nietypowy okolicznościach. W dalszym ciągu odczuwa ogromny ból po stracie męża i raczej nie miała zamiaru angażować się w nowy związek. Jednak w towarzystwie Paula czuła się dobrze i swobodnie. Doznała nie małego szoku gdy wyszło na jaw czym się zajmuje. W takiej sytuacji nie miała innego wyjścia, jak tylko zakończyć znajomość. 
Paul jest inteligentnym facetem, wykonującym swoją pracę w sposób solidny i zgodny z prawem. Trzyma się swoich zasad, i chce być lojalny wobec swoich klientów. Nie toleruje kłamstwa i gardzi ludźmi, którzy próbują go oszukać. Gdy został oddelegowany do prowadzenia sprawy związanej z obrazem Liv od razu dostrzegł jak bardzo jej na nim zależy. Wiedział, że ma poważne kłopoty finansowe i sprzedaż obrazu mogłaby szybko je rozwiązać. Jednak nie zrobiła tego. 
Z zapartym tchem śledziłam poczynania Liv. Gdybym miała dokonać porównania, która część bardziej przypadła mi do gustu moja odpowiedź brzmiałaby, że druga. Była według mnie bardziej emocjonująca i trzymała w napięciu. Czytelnik jest ciekawy zakończenia i zastanawia się czy będzie zgodne z jego przypuszczeniami. 

Jojo Moyes napisała ciekawą i interesującą książkę w której nie mowy o nudzie. Nie ma tutaj długich opisów, treść nie jest na siłę rozwleczona. Panuje w niej porządek i harmonia. Tematy w niej poruszone nie należą do łatwych i przyjemnych. Wojna, tęsknota za drugą osobą, śmierć oraz próby wyjścia z marazmu. Tak naprawdę Liv stanęła do walki nie tylko o obraz, ale przede wszystkim odważyła się zawalczyć o nową siebie. Wie, że musi w końcu normalnie żyć. 

Czy sprawa z obrazem potoczyła się po myśli Liv? Czy jej relacja z Paulem ma jeszcze jakiś sens? A może zainteresowała was historia Sophie? 
Jeśli jesteście ciekawi tej książki musicie po nią sięgnąć. "Dziewczyna, którą kochałeś" to świetnie napisana powieść obyczajowa z wątkiem historycznym. Jestem pewna, że również i wam przypadnie do gustu. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10







poniedziałek, 13 kwietnia 2015

RAZEM BĘDZIE LEPIEJ ( Recenzja )

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 8 kwietnia 2015
liczba stron: 464
wydawnictwo: Znak ( Między Słowami )










Jak ja się cieszę, że Wydawnictwo Znak zaproponowało mi do zrecenzowania najnowszą książkę Jojo Moyes. Właśnie takiej lektury było mi trzeba...Pełnej optymizmu bo w dzisiejszych czasach z pozytywnym myśleniem i nastawieniem do otaczającego Nas świata bywa niestety różnie...A do tego jeszcze ta piękna okładka, no i w książce pojawia się...pies :-). Tak się składa, że mam bzika na punkcie tych czworonożnych zwierzaków...:-).

Ed i Jess, Jess i Ed...Dwoje ludzi, ale oboje bardzo się różnią i nie chodzi tu tylko o płeć. Kobieta wychowuje samotnie dwójkę dzieci. Na uwagę zasługuje pewien bardzo znaczący fakt,  jedno z nich nie jest jej biologicznym dzieckiem. Były mąż wymiguje się od płacenia alimentów tłumacząc się trudną sytuacją życiową. A co ma powiedzieć Jess? Ledwo wiąże koniec z końcem. Pracuje na dwóch etatach, zajmuje się domem. Do tego dochodzą jeszcze problemy z dorastającym nastolatkiem, który swoim wyglądem wyróżnia się pośród swoich rówieśników. I właśnie z powodu zamiłowania do wąskich spodni oraz ekstrawaganckiego makijażu jest szykanowany i wyśmiewany. Natomiast Tanzie, jej dziesięcioletnia córeczka została obdarzona wyjątkowymi zdolnościami matematycznymi. Takie dzieci również nie mają lekko. "Kujon" to najbardziej popularne przezwisko. Pewien telefon z informacją o olimpiadzie matematycznej wywraca życie całej tej trójki, a raczej czwórki bo jest jeszcze Norman ( psi olbrzym ) do góry nogami...
W dużej mierze przyczynił się do tego również pewien mężczyzna o imieniu Ed. Jest właścicielem dobrze prosperującej firmy informatycznej. Ma eleganckie mieszkanie, kilka samochodów...Na powodzenie u kobiet również nie może narzekać, chociaż jego pierwsze małżeństwo zakończyło się rozwodem. I właśnie przelotny romans spowodował, że jego dotychczasowe życie legło w gruzach.
Pewne zdarzenie powoduje, że cała gromadka przesiada się z dość sfatygowanego samochodu do znacznie wygodniejszego z "szoferem" w postaci Eda i wyrusza w podróż, a dokładnie do Szkocji gdzie ma się odbyć wspomniana wcześniej olimpiada matematyczna...

I teraz zdradzę Wam jedną rzecz...Czytając książkę odbyłam jedną z najciekawszych literackich podróży. W trakcie której ani przez moment nie dopadła mnie czytelnicza nuda...Działo się tak wiele, że w pewnej chwili spostrzegłam, że połowa lektury już za mną. "Razem będzie lepiej" to tytuł, który zawiera w sobie przesłanie. Przesłanie, które warto sobie zakodować gdzieś głęboko w sercu. Nikt nie lubi być sam, bo razem ZAWSZE jest lepiej...Nawet mały gest przyjaźni ze strony innej osoby może sprawić, że zaczynamy myśleć pozytywnie..Dwa magiczne słowa, które często wypowiadała główna bohaterka: "Coś wymyślimy", bo z każdej sytuacji jest jakieś wyjście...:-) 

Historia całej tej piątki, została podzielana na rozdziały. Każdy z nich napisany został w taki sposób, jakby ich autorami byli książkowi bohaterowie. Dzięki temu czytelnik będzie miał okazję bliżej poznać osobowość każdego z nich.
Zatrzymajmy się przez moment przy Jess i Edzie. Kobieta z charakterem kontra nieznajomy mężczyzna. Oboje znajdują się na życiowym zakręcie. Tylko, że w przypadku Jess trwa to znacznie dłużej, jest już zahartowana. "Kto się czubi, ten się lubi". To powiedzenie pasuje idealnie do tej dwójki. Z olbrzymim zainteresowaniem przewracałam kartki, gdy akurat natrafiłam na fragment gdzie kłótnia  wisiała już w powietrzu. Momentami nawet pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Razem stworzyli zgrany duet, który może czasami działam sobie na nerwy...

Jojo Moyes stworzyła powieść pełną ciepła i wrażliwości. Chociaż zawierała w sobie sporą liczbę dość trudnych tematów.. Autorka opisała je z wyczuciem i z delikatnością. Wszystko połączyło się w jedną całość..Jest to główna zaleta książki, którą czytałam z zapartym tchem...

"Razem będzie lepiej" to pozycja, która powinna znajdować się na półce z napisem : "Poprawiacze nastroju". 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: