niedziela, 20 września 2020

TAM GDZIE JESTEŚ ( Recenzja )

Autor: Tomasz Betcher
data wydania: 13 lutego 2019
liczba stron: 320
wydawnictwo: WAB










Miłośniczką literatury obyczajowej jestem już od dawna. W mojej domowej biblioteczce jest najwięcej właśnie takich książek. Nie trudno nie zauważyć, że piszą je głównie kobiety, ale zdarzają się wyjątki. Panowie też próbują swoich sił w tym gatunku. Książka "Tam gdzie jesteś" autorstwa Tomasza Betcherta jest tego najlepszym dowodem.

Dla Anny małżeństwo z Erykiem to fikcja. Rozwód to jedyne wyjście z całej tej sytuacji. Wie, że mąż nigdy jej nie kochał, ale najbardziej boli ją to, że nie obdarzył ojcowską miłością ich jedynego dziecka. Chłopak jest już pełnoletni i niebawem przystąpi do egzaminu dojrzałości.
Kobieta ma już dość udawania i postanawia się wyprowadzić. Chce także sprzedać domek letniskowy odziedziczony po zmarłym ojcu. Musi tylko zrobić kilka zdjęć i w tym celu jedzie do Jantaru. 
Po przybyciu na miejsce zauważa, że ktoś się do niego włamał. Intruzem okazał się bezdomny mężczyzna, który znalazł schronieni w opuszczonej nieruchomości przed zbliżającą się zimą. Anna z krzykiem go przegoniła. Jednak po chwili zaczęła się zastanawiać czy nie zrobiła tego zbyt pochopnie. Jeżdżąc po ulicach miasteczka dostrzega nieznajomego na pobliskim przystanku autobusowym. W ramach przeprosin zaprasza go na ciepłu posiłek. Adam, bo tak ma na imię ku wielkiemu zdziwieniu Anny okazał się bardzo inteligentnym rozmówcą. Zaskoczyła ją także jego znajomość sztuki kulinarnej. 
Anna może dużo ryzykuje, ale ma zamiar mu pomóc. Jednocześnie zastanawia się co takiego wydarzyło się w jego życiu, że stoczył się aż na samo dno. 

Biorąc do ręki "Tam gdzie jesteś" nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Czy będę miała do czynienia z ckliwą historyjką o miłości, a może z czymś bardziej ambitniejszym. Książka zaliczana jest do działu literatury obyczajowej lub jak kto woli kobiecej. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że napisał ją mężczyzna. Zastanawiałam się czy taki eksperyment może się udać. Teraz gdy jestem świeżo po lekturze mogę stwierdzić tylko jedno: udał się, i to jeszcze jak.
Historia Anny i Adama wciąga już od pierwszych stron, a im dalej jest jeszcze lepiej. Główną tego zasługą jest genialnie poprowadzona fabuła. Czytelnik do samego końca nie wie jak potoczą się losy książkowych bohaterów. Trudno też przewidzieć jakie podejmą decyzje. Za coś takiego należą ogromne brawa. Zresztą nie tylko za to. 

Owszem, jest to miłosna opowieść, ale w bardzo subtelnym wydaniu. Wiodący wątek został napisany w przepiękny sposób. Ze smakiem i wyczuciem. Nie znajdziemy tutaj gorących opisów oraz nagłych wybuchów namiętności. Wszystko toczy w swoim wysublimowanym rytmie. Autor trzyma czytelnika w napięciu i stara się nie zdradzić czy przypadkowe spotkanie Anny i Adama będzie początkiem czegoś poważniejszego. To też zasługuje na dużego plusa. 

Życie obojga dalekie jest od szczęśliwego. Ona dźwiga na swoich barkach ciężar nieudanego małżeństwa. On walczy z traumą i ogromnym bólem. Nieoczekiwanie ich drogi łączą się ze sobą. Początek tej jakże zaskakujące znajomości raczej do udanych nie należał, ale z czasem zaczęli się ze sobą dogadywać.
Anna zareagowała agresywnie na widok obcego w jej domku. Wystraszyła się i czuła, że za chwilę może wydarzyć się coś złego. Każdy będąc na jej miejscu zareagował by podobnie. Tylko teraz warto zadać sobie pytanie, czy każdy z nas odważyłby się pomóc takiej osobie jak Adam? Jest bezdomnym, a jak wiemy z bezinteresowną pomocą takim ludziom nie jest najlepiej. Są specjalne ośrodki, ale nie każdy potrafi się w takich miejscach odnaleźć. Gdy widzimy taką osobę na ulicy spoglądamy na nią z pogardą i traktujemy obojętnie. Odstrasza nas wygląd i nie ma co ukrywać, również zapach. Kolejny wyłudzacz pieniędzy. Wziął by się lepiej jeden z drugim za robotę. Niestety tak to wygląda. Jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nikt bezdomnym nie staje się bez powodu. Ktoś może stracił swoją rodzinę w dramatycznych okolicznościach. Bankructwo firmy, w którą zainwestowało się wszystkie swoje oszczędności i co za tym idzie pojawiły się długi. Na eksmisji kończąc. Tego typu historii może być znacznie więcej o których nie mamy pojęcia. 
Bardzo dobrze, że taki temat został poruszony w książce. Może dzięki temu zaczniemy inaczej postrzegać ludzi dla których ulica stała się domem. Warto też wziąć przykład z Anny. 

Nawet nie wiecie jak ta dziewczyna mi zaimponowała. To co zrobiła dla Adama było czymś wspaniałym. Nie znała mężczyzny, nie wiedziała kim tak naprawdę jest i jakie może mieć wobec niej zamiary. Zaufała mu bezgranicznie i dostrzegła w nim kogoś wyjątkowego. Czuła też, że coś złego wydarzyło się w jego życiu. Anna nigdy nie czuła się przy kimś tak dobrze. Spędzali ze sobą czas na długich rozmowach o wszystkim i o niczym. Oczywiście sprzedaż domku zeszła na drugi plan. 
Szalenie podziwiam ją za coś jeszcze. W końcu odważyła się zakończyć to jakże "szczęśliwe" małżeństwo. Eryk to typ faceta, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Cwaniaczek i egoista. Sądzi, że wszystko i wszystkich można kupić. Nawet własnego syna. 
Pracuje w jednej z lepszych kancelarii prawniczych więc o finanse nie musieli się martwić. Anna jest psychologiem, ale nigdy nie było jej dane pracować w swoim zawodzie chociaż bardzo tego chciała. Kochany mąż oczywiście maczał w tym swoje wypielęgnowane paluszki. Zawsze elegancki, dobrze ubrany i pachnący markowymi perfumami. Po prostu chodzący ideał. Do tego pochodzi z dobrego domu.
Nie chcę nikogo w tym momencie usprawiedliwiać bo Eryk zwyczajnie na to nie zasługuje. Jednak okazuje się, że jego życie nie było usłane różami. W dużej mierze przyczynił się do tego jego ojciec, który miał wobec niego ogromne wymagania. Coś takiego musiało w jakimś stopniu wpłynąć na sposób w jaki się zachowuje. Odnosi się do swojej żony w sposób podły i chamski. Anna jest dla niego tylko pięknym dodatkiem, którym może się pochwalić na firmowych spotkaniach. 
Na szczęście kobieta znalazła w sobie ogromne pokłady siły aby móc uwolnić się od tego wszystkiego. W końcu zacznie normalnie żyć, a przy okazji będzie mogła wreszcie spełniać swoje marzenia. 

Tomasz Betcher zaczarował mnie cudownymi opisami przyrody. Akcja toczy się nad naszym polskim morzem. Jest już po sezonie, więc w spokoju można podziwiać nadmorski krajobraz. To nic, że błękit nieba coraz częściej przykrywają szare chmury, a wiatr bawi się z falami. Ma to swój niepowtarzalny urok i klimat. Mroczny, a zarazem bardzo romantyczny. Samotny spacer po plaży przy dźwiękach szumiącego morza staje się najlepszym lekarstwem na troski różnego kalibru. 

Ostatnio mam szczęście do ciekawie napisanych książek. Czyta się szybko by potem żałować, że to już koniec. W przypadku "Tam gdzie jesteś" chciałoby się znacznie więcej. Jestem zachwycona debiutancką książką Tomasza Betcherta i jeszcze do teraz nie mogę uwierzyć, że autorem tak pięknej opowieści jest mężczyzna. Jest to idealna historia na zbliżający się jesienny czas. Coś ciepłego do picia, kocyk i odpłyniecie tak jak ja. Gwarantuję wam to. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

piątek, 4 września 2020

MILION NOWYCH CHWIL ( Recenzja )

Autor: Katherine Center
data wydania: 17 lipca 2019
liczba stron: 416
wydawnictwo: Muza










Czytanie krótkiego opisu książki jest dla mnie bardzo ważne. Mam wtedy pewność, że historia w niej opisana trafi w mój gust. W przypadku powieści "Milion nowych chwili" autorstwa Katherine Center tak właśnie było. Swoją uwagę zwróciłam także na rekomendację napisaną przez Ninę Georg. Zaintrygowała mnie bardzo i nie tracąc zbędnego czasu wystartowałam z lekturą. 

Jak wygląda szczęście? Na to pytanie z łatwością mogłaby odpowiedzieć Maggi. Ukończyła prestiżową uczelnię. Lada chwila może otrzymać pracę na której bardzo jej zależy. Od dłuższego już czasu jest w związku z Chipem, który stara się o licencję pilota. Dziewczyna niestety nie podziela jego pasji. Czuje lęk i strach przed lataniem.
Zbliżają się walentynki i Maggi ma nadzieję, że ukochany w końcu poprosi ją o rękę. Tak też się dzieje, ale troszkę w innych okolicznościach o jakich marzyła. Chip zaprasza ją na próbny lot samolotem.
Nieoczekiwanie pogarszają się warunki pogodowe i dochodzi do dramatycznego w skutkach wypadku.

Patrząc na okładkę książki "Milion nowych chwil" można sobie wiele wyobrazić, ale pierwsze co nam przychodzi do głowy to dwoje zakochanych w sobie ludzi cieszących się swoją bliskością. Jednak gdy poznamy bliżej historię Maggi i Chipa już nie będzie tak pięknie i kolorowo. Od razu uspokajam, że całość nie składa się tylko ze smutnych wątków. Elementy optymistyczne również się pojawiają.

Maggie, nasza główna bohaterka jak do tej pory nie miała powodów żeby narzekać na swoje życie. Można powiedzieć, że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, a problemy omijają ją szerokim łukiem. Jak jest naprawdę wie tylko ona.
Zatrzymajmy się na moment przy osobie Chipa. Jest przystojnym mężczyzną, którego pasją jest latanie. Niebawem otrzyma licencję pilota. No właśnie, niebawem czyli jeszcze jej nie ma. Od pierwszych stron nie wzbudził we mnie sympatii i strasznie mnie denerwował. Im dalej było jeszcze gorzej. Dobrze wiedział, że jego dziewczyna boi się latać, więc powinien ją zrozumieć. Popis przed ukochaną był ważniejszy.
Nie chcę nikogo oskarżać, ale to on w dużej mierze przyczynił się do dramatu jaki rozegrał się w przestworzach, w którym Maggi doznała tak poważnych obrażeń.
Najpiękniejszy dzień w jej życiu stał się jednym wielkim koszmarem. W jednej sekundzie straciła wszystko: plany, marzenia, a przede wszystkim zdrowie. Na skutek wypadku została sparaliżowana. Jeszcze tak niedawno tryskała energią, a teraz przyszło jej się zmierzyć z zupełnie nową rzeczywistością. Świat, który do tej pory znała stał się dla niej obcy.
Jak może normalnie funkcjonować z myślą, że jej nogi są niesprawne? Cały czas będzie musiała liczyć na czyjąś pomoc. Nawet w najbardziej intymnych sytuacjach. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek pracy i założeniu rodziny. W końcu kto by chciał związać się z kaleką. Maggi miała jeszcze maleńką nadzieję, że Chip będzie przy niej w tych trudnych chwilach. Bardzo w tej kwestii się pomyliła.
Na szczęście może liczyć na pomoc rodziny. Chociaż nie zawsze relacje z najbliższymi wyglądały dobrze. Od kilku lat nie ma kontaktu ze swoją siostrą i tak na prawdę nie wie dlaczego wyjechała.
Wiadomość o wypadku sprawia, że niespodziewanie pojawia się w szpitalu. Dzięki niej Maggie zaczyna się uśmiechać. Rozpoczęła też ćwiczenia pod okiem Iana najbardziej gburowatego rehabilitanta w całym szpitalu.
Żeby wrócić do sprawności po tego typu urazach potrzebna jest ogromna dawka siły i determinacji. Nawet najmniejszy objaw poprawy może podnieść na duchu i zachęcić do jeszcze większego wysiłku. Gdy nic takiego nie ma miejsca pojawia się zwątpienie i niechęć. Łatwo w takiej sytuacji wpaść w depresję.
Na szczęście Maggi miała przy sobie osoby, które ją kochają. Wie, że już nigdy nie stanie na nogi, ale za to może innym w tym pomóc.

"Milion nowych chwil" to wyjątkowa książka pod wieloma względami. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron i trudno mi było się od niej oderwać. Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak emocjonującą historią. Mamy ich tutaj cały wachlarz. Począwszy od radości kończąc na złości i nienawiści.
Niepełnosprawność to bardzo trudny i zarazem delikatny temat. Pisarka przedstawiła go od strony psychologicznej. Co czuje i jak zachowuje się osoba, która dowiaduje się, że do końca swojego życia będzie musiała poruszać się na wózku inwalidzkim.
"Milion nowych chwil" to kawał dobrej literatury obyczajowej.  Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości czy warto sięgnąć po książkę to ja szybciutko je rozwiewam. Z tą powieścią po prostu trzeba się zapoznać.
Jest to jak do tej pory najlepsza książka, którą było mi dane w tym roku przeczytać. Zachwyca, wzrusza i daje nadzieję.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10



niedziela, 23 sierpnia 2020

PAMIĘTNIK SZEPTUCHY ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 czerwca 2020
liczba stron: 520
wydawnictwo: Znak Literanova










Dorota Gąsiorowska to bezapelacyjnie jedna z popularniejszych polskich pisarek. Specjalizuje się głownie w literaturze obyczajowej. Zadebiutowała w 2015 roku książką "Obietnica Łucji". Na ten moment może pochwalić się już sporym dorobkiem twórczym. Każda jej kolejna powieść to zupełnie inna historia, ale tak samo piękna.
Tym razem miałam przyjemność zapoznać się z jej najnowszą książką pod jakże interesującym tytułem "Pamiętnik szeptuchy". Jest to pierwszy tom nowego cyklu "Dni mocy". 

Natasza już od małego zachwycała wszystkich swoją urodą. Z uroczej dziewczynki stała się piękną kobietą. Dlatego też zawód, jaki obecnie wykonuje był jej po prostu pisany. Dzięki swojej matce stała się gwiazdą modelingu. To ona zadbała o karierę córki. Załatwiała intratne kontrakty, sesje u najlepszych fotografów oraz zagraniczne wyjazdy. Te urlopowe również. 
Z czasem dziewczyna czuje się już tym wszystkim zmęczona. Najchętniej zaszyłaby się w jakiejś głuszy aby móc w ciszy i spokoju odpocząć.
Gdy Natasza nie pojawia się na ważnym spotkaniu jej matka wpada w szał. Ona natomiast nie informując nikogo wyrusza w podróż do swojej przyjaciółki mieszkającej na Podlasiu. Pech chciał, że w trakcie jazdy pomyliła kierunki. Na szczęście nie została bez pomocy. Schronienia udziela jej Salma, miejscowa szeptucha.

Obok książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej nie sposób przejść obojętnie. Co pierwsze rzuca się w oczy to przepiękna szata graficzna. Wnętrze też jest atrakcyjne i to bardzo. Ja jestem fanką twórczości tej jakże przesympatycznej pisarki już od dawna i z niecierpliwością oczekuję kolejnych opowieści.
Tak jak wspomniałam we wstępie każda z nich jest inna i to jest w tym wszystkim najbardziej interesujące. Dorota Gąsiorowska dba o to, żeby czytelnicy nie poczuli się znużeni i zaskakuje ich coraz to ciekawszymi pomysłami.
Wątek słowiański z którym mamy do czynienia w "Pamiętniku szeptuchy" jest jednym z nich. Dzięki niemu książka  zyskała na atrakcyjności i ma niepowtarzalny klimat i urok.
Czytając przeniosłam się do czasów gdy wszelkiego rodzaju dolegliwości leczono jedynie za pomocą ziół. Ludzie kultywowali tradycję i żyli zgodnie z przyrodą i cyklami. Odnosili się do siebie z szacunkiem i obce im było pojęcie władzy.
Cała ta słowiańska otoczka nieoczekiwanie zaczęła fascynować Nataszę do tego stopnia, że przypadkowy nocleg w maleńkiej chacie w środku lasu przeobraził się w tygodniowy pobyt.
Bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Salmy. Piła wodę prosto ze studni, spała na sienniku ze słomy. Najważniejsze jednak było to, że mogła w końcu poczuć się wolna, a brak zasięgu w telefonie był dla niej zbawienny. Prace domowe, których do tej pory nie wykonywała sprawiły jej ogromną radość. To nic, że na drugi dzień bolały ją wszystkie mięśnie. Na początku nie wiedział co i jak, ale jest pojętną uczennicą, więc dała sobie ze wszystkim radę. Temat dotyczący ziołolecznictwa również ją mocna zaciekawił. Spacerując leśnymi ścieżkami zaczęła inaczej patrzeć na to co ją otacza. Żałowała, że do tej pory przyroda i natura była dla niej obojętna.
W trakcie jednej z wędrówek natrafiła na studnię. Krąży na jej temat pewna legenda, którą Natasza chciałby poznać.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Czas wrócić do rzeczywistości. Na pożegnanie Salma wręcza dziewczynie pamiętnik z symbolem jaskółek na okładce. Autorką zapisków jest niejaka Milda. Staruszka dziwnie się przy tym zachowywała. Zastanawiające jest też to, dlaczego taki prezent otrzymała właśnie ona.
Natasza chciałaby jeszcze wrócić do miejsca, które tak bardzo ją odmieniło. Ma ku temu kilka ważnych powodów. Tylko czy będzie jej to dane?
Na co dzień mieszka w Warszawie, ale ze względu na liczne podróże mało przebywa we własnym mieszkaniu. Żyje na walizka i w ciągłym stresie. W dużej mierze to Elżbieta, jej matka przyczyniła się do tego, że została modelką. Zaprowadziła małą Nataszkę na pierwszy casting. Potem były kolejne i tak to się zaczęło. Teraz kontroluje ją na każdym kroku. Jest apodyktyczną i bezkompromisową osobą, której się nie odmawia. Nie dostrzega, że jej córka nie jest szczęśliwa. Zresztą nigdy nie była. Nie ma wspomnień ze szkolnych lat, koleżanek też w tym czasie nie miała. O podwórkowych zabawach nawet nie było mowy. Zwyczajnie matka okradła Nataszę z dzieciństwa i zrobiła jej tym ogromną krzywdę. Niby chciała dla niej jak najlepiej, ale jakim kosztem to uczyniła. Widać też, że Elżbieta coś przed nią ukrywa.
Dorota Gąsiorowska bardzo dokładnie przedstawiła kulisy zawodu modelki. Okazuje się, że nie jest to lekka i przyjemna praca. Trzeba wiele poświęcić i z wielu rzeczy zrezygnować żeby osiągnąć sukces w tej branży. Młode, zagubione dziewczyny mogą szybko wpaść w pułapkę. Stają się w tedy pionkami w tej nieczystej grze. Są wykorzystywane na różne sposoby co może niejednokrotnie doprowadzić do tragedii. Modeling to nie tylko blask fleszy i modne ubrania. To także różnego rodzaju niebezpieczeństwa przed którymi trudno jest się obronić gdy lada moment marzenie o wielkiej karierze może się spełnić.
Bardzo dobrze, że taka problematyka została poruszona w książce.

W "Pamiętniku szeptuchy" stykają się ze sobą dwa światy: teraźniejszy i przeszły. Zachwyciły mnie fragmenty z pamiętnika Mildy. Szczególną uwagę zwróciłam na słownictwo. Zostały napisane cudowną, staropolską polszczyzną. Przedstawiona w nich została historia miłosna dwojga zakochanych w sobie ludzi. Piękna i wzruszająca.
Nie dziwię się, że Natasza zapragnęła bardziej się w nią wgłębić. W tym celu wyjechała do Wilna. Razem z nią mogłam pospacerować starymi uliczkami tego jakże pięknego miasta. Jak już zapewne wiecie uwielbiam miejsca z duszą.

Oprócz Nataszy i jej matki w książce pojawiają się inne postaci. Nie mniej ciekawe. Bardzo interesującą osobą jest Joachim, malarz mieszkający na uboczu. On też skrywa w sobie jakieś tajemnice. Kolejnym męskim bohaterem jest Aleks, fotograf z ogromnym talentem. Spieszę z informacją, że pisarka nie zapomniała o wątku miłosnym.
Jest też Olga, bratanica Joachima. Natasza poznała ją w trakcie jednego ze spacerów. Od razu znalazły wspólne tematy do rozmów  i bardzo się polubiły.

"Pamiętnik szeptuchy" to jedna z ciekawszych książek Doroty Gąsiorowskiej. W trakcie lektury delektowałam się każdą jej stroną. Nie jest cienka, więc czytanie może trwać troszkę dłużej. Ja potraktowałam to jako dodatkową zaletę. Jest to cudownie napisana opowieść o losach Nataszy, która tak na prawdę nie miała w życiu lekko. Niby ma wszystko, a brakuje jej tej jednej najważniejszej rzeczy. Miłości. Relacje z matką nie należą do łatwych, do tego dorzucić trzeba rodzinne tajemnice, które wychodzą na jaw. Oczywiście nie brakuje w niej również pięknych i wzruszających momentów. W końcu pisarska jest w tym mistrzynią. No i te opisy przyrody, które zasługują na ocenę celującą.
Zwykły pech sprawił, że  Natasza trafiła do chaty Salmy, ale ja uważam, że było to przeznaczenie.
Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy dziewczyny, która w końcu zdecydowała się zawalczyć o sobie i swoje marzenia. Mogę być pewna, że wy też będziecie gdy przeczytacie "Pamiętnik szeptuchy" do czego gorąco was zachęcam.

POLECAM:
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



środa, 5 sierpnia 2020

SŁONECZNA PRZYSTAŃ ( Recenzja )

Autor: Agnieszka Krawczyk
data wydania: 26 kwietnia 2017
liczba stron: 600
wydawnictwo: Wydawnictwo Filia










Wstęp do recenzji "Słonecznej przystani" będzie krótki. Jest to trzecia część cyklu Czary Codzienności autorstwa Agnieszki Krawczyk. Drugi tom skończył się w tak emocjonującym momencie, że o jakiejkolwiek przerwie w  lekturze nie było mowy.

My kobiety posiadamy pewien dar. Zwie się on kobiecą intuicją. Agata czuła, że któregoś dnia do drzwi Willi Julia zapuka ktoś z rodziny ojca Tosi. Do Zmysłowa zawitał Tomasz Halicki, przyrodni brat dziewczynki z zamiarem odebrania dziecka.
Walka o dom i tereny do niego przylegające rozgorzała na dobre. Sytuacja jest trudna, ale nie bez wyjścia. Każdy pomysł i dobra rada jest na wagę złota. W tej sprawie dziewczyny mogą liczyć na pomoc i wsparcie ze strony sporej grupki wiernych przyjaciół.
Daniela w dalszym ciągu odczuwa skutki wypadku. Nagłe problemy z sercem zaczynają ją niepokoić. Można to zgonić na stres i nerwy bo nie zawsze tego typu objawy świadczą o tym, że z naszym zdrowiem coś jest nie tak. Za tego typu dolegliwości może odpowiadać również... miłość.
Skoro mowa o uczuciach druga z sióstr ma w tej kwestii spory problem, z którym musi poradzić sobie sama. Nikt za nią nie zdecyduje czy kocha, a może jednak lubi.
Całe Zmysłowo czeka na ślub Piotra i Marzeny. Uroczystość już dawno zyskała miano wydarzenia roku. Tylko czy w ogóle się odbędzie? Oto jest pytanie.
Przygotowania do wernisażu prac Ady dobiegają końca. Agata zadbała o wszystko i ma nadzieję, że nie dojdzie do żadnego skandalu. Chociaż ma ku temu spore obawy. Chciałaby, żeby wystawa zakończyła się sukcesem, a talent jej zmarłej mamy został w końcu w odpowiedni sposób doceniony.

Dzięki książce "Słoneczna przystań" mogłam ponownie odwiedzić Zmysłowo, urocze górskie miasteczko. Urzekło mnie tak samo jak Agatę i Danielę. W trzeciej części również nie zabrakło bajkowych opisów przyrody, które są mocnym punktem całego cyklu.
Początek książki szalenie mnie zaciekawił. W dużej mierze przyczyniła się do tego postać Tomasza Halickiego. Mężczyzna jest bogaty i sądzi, że wszystko i wszystkich można kupić. Jednak nie tędy droga. Na szacunek i miłość trzeba sobie zasłużyć. Pieniądze tutaj w niczym nie pomogą.
Jego chorych intryg lepiej nie będę komentować bo użyłabym zbyt dużej ilości niecenzuralnych słów. W głowie się nie mieści, że można być tak kłamać i udawać przed kimś kogoś innego. Wykorzystując przy tym niewinne dziecko.
Siostra Tomasza też jest siebie warta. Ją także zaślepiły zera na koncie. Nawet bym powiedziała, że jest jeszcze gorsza od swojego rodzonego braciszka.
Ta dwójka wniosła sporo do całej tej historii. Oboje mają swój cel aby uprzykrzyć siostrom życie.
Poprzednie części cyklu przeczytałam dość szybko. Byłam pewna, że " Słoneczna przystań" również przypadnie mi do gustu. Początek zasugerował mi, że akcja nabierze rozpędu, ale stało się zupełnie inaczej. Wszystko w jednej chwili stanęło w miejscu i poczułam się lekko znużona.
Po chwili postanowiłam dać książce szansę. Na szczęście od połowy coś zaczęło się dziać.
Takie stopniowanie napięcia chyba było celowe bo później nie mogłam oderwać się od lektury.
Oprócz wspomnianego wcześniej Tomasza i jego siostry czytelnik ma okazję poznać jeszcze kilku innych bohaterów, których nie było we wcześniejszych tomach.
Zachwyciła mnie postać pani Lucyny, emerytowanej prawniczki o wielkim sercu. Cudowna kobieta, która pomaga wszystkim bez wyjątku. I jest to pomoc bezinteresowna.

"Słoneczna przystań" to idealna propozycja na lato. Takie książki aż się proszą o  wyjątkową otoczkę. Plaża, taras w ogrodzie to idealne miejsca żeby móc zrelaksować się przy lekturze.
W powieści nie zabrakło pięknych i wzruszających momentów, a pisarka w dalszym ciągu zachwyca poprawnością językową. No i ten sielski klimat, który uwielbiam.
Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy sięgnąć po cykl Czary Codzienności zachęcam was do tego. Historia Agaty, Danieli, Tosi oraz pozostałych bohaterów z pewnością przypadnie wam do gustu.
Jest to cudowna opowieść o prawdziwej miłości do drugiego człowieka. Czasami życie rzuca nam kłody pod nogi, ale wspólnymi siłami można je szybko podnieść. I właśnie o tym jest ta książka.
Bądźmy dla siebie serdeczni, a wszystko co nas otacza od razu zrobi się piękniejsze.



POLECAM
MOJA OCENA 7/10