data wydania: 16 października 2012
liczba stron: 400
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Przy ulicy Kruczej 46. Trzypiętrowa kamienica, pokryta płaskim, trochę tylko spadzistym dachem, ozdobiona była od frontu żeliwnymi balkonami, których kute balustrady wyginały się nad łukiem bramy; wejście do bramy także zdobiły żeliwne zawijasy, a strzegły go dwa przycupnięte po bokach - gnomy? krasnale? domowe skrzaty?...( str. 14 )
Ja osobiście z chęcią odwiedziłabym taką kamienicę. Uwielbiam architekturę z duszą...Stare budynki posiadają swój wyjątkowy klimat. Patrząc na okładkę książki, która przedstawia jedną z takich kamienic, aż chce się tam wstąpić. A potem usiąść wygonie na plecionym fotelu, wśród balkonowych kwiatów, które nęcą swym zapachem...i czytać...czytać...czytać...:-). To był jeden z głównych elementów, który sprawił że postanowiłam wgłębić się w treść książki Pani Marii...
Akcja książki rozgrywa się w czasach trudnych dla Polski. Początek II wojny światowej, wybuch Powstania Warszawskiego. Autorka na kartach powieści przedstawia w sposób bardzo ciekawy historyczne dzieje naszego kraju, a szczególnie to co działo się na ulicach Warszawy. Jak w tym okresie jej mury zmieniały się w gruzy i olbrzymie kłęby kurzu i pyłu. W dalszej części książki czytelnik będzie miał możliwość zapoznania się z latami, w których Polska została otoczona ze wszystkich stron przez komunizm. Ludność stanęła do walki z władzą, organizowano strajki i protesty. Całe to społeczne poruszenie zaowocowało obaleniem dotychczas rządzących, a co za tym idzie wszyscy mogli nareszcie cieszyć się tak długo wyczekiwaną wolnością...
Obok tego wszystkiego toczyło się normalne życie. Było ciężko, ale społeczeństwo jakoś dawało sobie radę. Oczywiście wszystkie te wydarzenia wywarły piętno na człowieku, zresztą w dalszym ciągu wywołują.
Główną bohaterką w książce Marii Ulatowskiej jest dziewczynka o bardzo pięknym imieniu - Antonina (Tosia). Na samym początku książki poznajemy ją jako jeszcze słodką maleńką istotkę w beciku. Została porzucona przez swoich rodziców. Chociaż słowo "porzucona" w tej sytuacji oznacza coś zupełnie innego. Czyniąc to, uratowali swojemu dziecku życie. Niewinna istota, która jeszcze nic nie rozumie, nie potrafi mówić, nie mogła uśmiechać się do swojej mamy. Nie mogła być brana na ręce przez swojego ojca tylko dlatego, że nosił żydowskie nazwisko. Zrobili to z miłości do własnego dziecka, bo wiedzieli że nie będą w stanie na daną chwilę sprawować nad nią opieki rodzicielskiej.
Dzięki poświęceniu rodziców dziecka, udaje się dziewczynce przeżyć wojnę. Została otoczona wspaniałymi ludźmi, którzy pokochali ją od pierwszej chwili jak własną córkę. Antonina kończy 10 lat, więc postanawiają wyjawić dziewczynce całą prawdę, odnośnie jej biologicznych rodziców. W dzisiejszych czasach nie jest trudno wyobrazić sobie w jaki sposób zareagowałoby dziecko na taką wiadomość. Na pewno nie ze spokojem. Ale w tedy było zupełnie inaczej...
Obserwując lata dziecięce dziewczynki, a potem już dorosłość, dostrzeżemy innych książkowych bohaterów, którzy również byli mieszkańcami kamienicy przy Kruczej 46.
Niestety wojenne bomby nie ominęły budynku. Z czasem zdecydowano o jej rozbiórce. Lokatorzy, którzy ją zamieszkiwali dostali w przydziale nowe mieszkania. Jest takie przysłowie, a może raczej powiedzenie: że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Pisząc recenzję książki pozwoliłam je sobie tak lekko zmodyfikować: wszystkie drogi prowadzą na Kruczą 46. Wydaje mi się, że jest to powiedzenie bardzo adekwatne do treści książki. To nic, że ci ludzie mieszkają pod innymi adresami, na innych ulicach. W ich sercach na długo pozostanie jeden jedyny adres: Krucza 46. Będą tam wracać myślami do końca swojego życia...
Losy Antoniny jak i pozostałych można porównać do poszczególnych elementów układanki. Łączą się ze sobą idealnie. Tworzą jedną, spójną historię. Historię piękną, pełną różnego rodzaju uczuć i emocji. Każda z postaci wniosła do książki coś innego. Takim głównym łącznikiem zespalającym wszystkie te elementy była pewna ulica i stojąca przy niej kamienica z tabliczką na ścianie z numerem 46.
Żyjemy w czasach już tych współczesnych, nie wiem czy byłoby stać kogoś z nas na takie poświęcenie dla kraju, dla ojczyzny. To co działo się w trakcie Powstania Warszawskiego jest czymś wstrząsającym nawet dla człowieka, który jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć. A potem walka o odbudowanie miasta. Trud mieszkańców, aby przywrócić żywotność budynkom, które zostały przemienione w jedno wielkie gruzowisko. Ich determinacja, wewnętrzna siła zasługuje na jak najwspanialsze laury i ordery...Tylko czy oni robili to, żeby zostać potem odznaczonym jakimś orderem, chyba nie. Robili to dla kolejnych pokoleń Polaków...
Autorka książki w bardzo fajny sposób nakreśliła obraz społeczności sąsiedzkiej. Sama mieszkam w bloku, ale nie na jakimś wielkim miastowym osiedlu. Czasami bywają chwile, gdy sąsiad z drugiego piętra zajdzie nam za skórę. Ale zdarzają się w życiu i takie momenty, że pomoc sąsiedzka jest po prostu niezawodna. Takie mieszkanie "w kupie" ma swój specyficzny urok. Ploteczki z sąsiadkami na ławce pod klatką. Męskie trzepanie dywanów na trzepaku...W książce mamy do czynienia z grupą dobrze znających się ludzi, mogą liczyć na wzajemną pomoc. Nikt nie boczy się na siebie, i właśnie tak powinno wyglądać osiedlowe życie, ale niestety bywa inaczej...
Powiem tak, przepadłam...Nie wiem, może po prostu brakowało mi takiej książki. Czytało mi się ją fantastycznie. Przekładałam kartka po kartce i nawet nie zauważyłam jak już połowa była za mną. Poruszonych zostało w niej wiele trudnych tematów. Może ktoś powiedzieć, że aż za dużo. Ale każdy z nich jest ważny, szczególnie dla nas. Wojna, wybuch powstania, a co za tym idzie niewyobrażalny głód i walka o przetrwanie. Troska o najbliższych, żeby nikomu niczego nie brakowało. Był to czas bardzo trudny, mimo tego starali się wszyscy żyć normalnie. Brali śluby, rodziły się dzieci. Niestety również miały miejsce pogrzeby. Ale jakoś to było...Musiało być. Oczywiście następowały dni załamania, szczególnie wśród ludności przebywających w obozach. Ale przecież kiedyś to się skończy, każdy będzie chodził uśmiechnięty, nikt nie będzie patrzył w niebo czy nie nadlatują czasami kolejne samoloty...
"Kamienica przy Kruczej" to cudowna lekcja historii. Wydarzenia nakreślone w książce zostały w sposób bardzo interesujący i wzruszający jednocześnie...Jest to fantastyczna lektura dla osób, które chcą poznać dzieje walczącej Warszawy, jak i również dla tych którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach...A co tam, polecam tę książkę wszystkim, bez wyjątku...Bo takie książki po prostu warto czytać...
POLECAM
MOJA OCENA 10/10
Obok tego wszystkiego toczyło się normalne życie. Było ciężko, ale społeczeństwo jakoś dawało sobie radę. Oczywiście wszystkie te wydarzenia wywarły piętno na człowieku, zresztą w dalszym ciągu wywołują.
Główną bohaterką w książce Marii Ulatowskiej jest dziewczynka o bardzo pięknym imieniu - Antonina (Tosia). Na samym początku książki poznajemy ją jako jeszcze słodką maleńką istotkę w beciku. Została porzucona przez swoich rodziców. Chociaż słowo "porzucona" w tej sytuacji oznacza coś zupełnie innego. Czyniąc to, uratowali swojemu dziecku życie. Niewinna istota, która jeszcze nic nie rozumie, nie potrafi mówić, nie mogła uśmiechać się do swojej mamy. Nie mogła być brana na ręce przez swojego ojca tylko dlatego, że nosił żydowskie nazwisko. Zrobili to z miłości do własnego dziecka, bo wiedzieli że nie będą w stanie na daną chwilę sprawować nad nią opieki rodzicielskiej.
Dzięki poświęceniu rodziców dziecka, udaje się dziewczynce przeżyć wojnę. Została otoczona wspaniałymi ludźmi, którzy pokochali ją od pierwszej chwili jak własną córkę. Antonina kończy 10 lat, więc postanawiają wyjawić dziewczynce całą prawdę, odnośnie jej biologicznych rodziców. W dzisiejszych czasach nie jest trudno wyobrazić sobie w jaki sposób zareagowałoby dziecko na taką wiadomość. Na pewno nie ze spokojem. Ale w tedy było zupełnie inaczej...
Obserwując lata dziecięce dziewczynki, a potem już dorosłość, dostrzeżemy innych książkowych bohaterów, którzy również byli mieszkańcami kamienicy przy Kruczej 46.
Niestety wojenne bomby nie ominęły budynku. Z czasem zdecydowano o jej rozbiórce. Lokatorzy, którzy ją zamieszkiwali dostali w przydziale nowe mieszkania. Jest takie przysłowie, a może raczej powiedzenie: że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Pisząc recenzję książki pozwoliłam je sobie tak lekko zmodyfikować: wszystkie drogi prowadzą na Kruczą 46. Wydaje mi się, że jest to powiedzenie bardzo adekwatne do treści książki. To nic, że ci ludzie mieszkają pod innymi adresami, na innych ulicach. W ich sercach na długo pozostanie jeden jedyny adres: Krucza 46. Będą tam wracać myślami do końca swojego życia...
Losy Antoniny jak i pozostałych można porównać do poszczególnych elementów układanki. Łączą się ze sobą idealnie. Tworzą jedną, spójną historię. Historię piękną, pełną różnego rodzaju uczuć i emocji. Każda z postaci wniosła do książki coś innego. Takim głównym łącznikiem zespalającym wszystkie te elementy była pewna ulica i stojąca przy niej kamienica z tabliczką na ścianie z numerem 46.
Żyjemy w czasach już tych współczesnych, nie wiem czy byłoby stać kogoś z nas na takie poświęcenie dla kraju, dla ojczyzny. To co działo się w trakcie Powstania Warszawskiego jest czymś wstrząsającym nawet dla człowieka, który jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć. A potem walka o odbudowanie miasta. Trud mieszkańców, aby przywrócić żywotność budynkom, które zostały przemienione w jedno wielkie gruzowisko. Ich determinacja, wewnętrzna siła zasługuje na jak najwspanialsze laury i ordery...Tylko czy oni robili to, żeby zostać potem odznaczonym jakimś orderem, chyba nie. Robili to dla kolejnych pokoleń Polaków...
Autorka książki w bardzo fajny sposób nakreśliła obraz społeczności sąsiedzkiej. Sama mieszkam w bloku, ale nie na jakimś wielkim miastowym osiedlu. Czasami bywają chwile, gdy sąsiad z drugiego piętra zajdzie nam za skórę. Ale zdarzają się w życiu i takie momenty, że pomoc sąsiedzka jest po prostu niezawodna. Takie mieszkanie "w kupie" ma swój specyficzny urok. Ploteczki z sąsiadkami na ławce pod klatką. Męskie trzepanie dywanów na trzepaku...W książce mamy do czynienia z grupą dobrze znających się ludzi, mogą liczyć na wzajemną pomoc. Nikt nie boczy się na siebie, i właśnie tak powinno wyglądać osiedlowe życie, ale niestety bywa inaczej...
Powiem tak, przepadłam...Nie wiem, może po prostu brakowało mi takiej książki. Czytało mi się ją fantastycznie. Przekładałam kartka po kartce i nawet nie zauważyłam jak już połowa była za mną. Poruszonych zostało w niej wiele trudnych tematów. Może ktoś powiedzieć, że aż za dużo. Ale każdy z nich jest ważny, szczególnie dla nas. Wojna, wybuch powstania, a co za tym idzie niewyobrażalny głód i walka o przetrwanie. Troska o najbliższych, żeby nikomu niczego nie brakowało. Był to czas bardzo trudny, mimo tego starali się wszyscy żyć normalnie. Brali śluby, rodziły się dzieci. Niestety również miały miejsce pogrzeby. Ale jakoś to było...Musiało być. Oczywiście następowały dni załamania, szczególnie wśród ludności przebywających w obozach. Ale przecież kiedyś to się skończy, każdy będzie chodził uśmiechnięty, nikt nie będzie patrzył w niebo czy nie nadlatują czasami kolejne samoloty...
"Kamienica przy Kruczej" to cudowna lekcja historii. Wydarzenia nakreślone w książce zostały w sposób bardzo interesujący i wzruszający jednocześnie...Jest to fantastyczna lektura dla osób, które chcą poznać dzieje walczącej Warszawy, jak i również dla tych którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach...A co tam, polecam tę książkę wszystkim, bez wyjątku...Bo takie książki po prostu warto czytać...
POLECAM
MOJA OCENA 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz