wtorek, 23 czerwca 2020

DOM PO DRUGIEJ STRONIE JEZIORA ( Recenzja )

Autor: Anna Bichalska
data wydania: 5 lutego 2020
liczba stron: 464
wydawnictwo: HarperCollins











"Dom po drugiej stronie jeziora" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Bichalskiej. Do lektury książki zachęciło mnie kilka elementów. Już sam tytuł wydał mi się intrygujący, walizka ze starymi zdjęciami na okładce również. Jednak najbardziej zaciekawił mnie opis. Miejscowość o ciekawej nazwie, stara willa i rodzinne tajemnice. To musi być coś naprawdę dobrego. 

Małgorzata jest dojrzałą kobietą, która przeżywa ciężkie chwile w swoim życiu. Opuszcza Białystok i wyrusza w podróż wraz z maleńkim dzieckiem. Błękitne Brzegi to ich miejsce docelowe. Jest to wieś położona na Podlasiu. To właśnie tam mieszka Matylda, kobieta, która zajmuje się naprawą starych lalek.
Kobiety już od pierwszej chwili bardzo się polubiły. Wydawać by się mogło, że znają się już bardzo długo. Nawiązały ze sobą bardzo dobry kontakt i czuły się swobodnie w swoim towarzystwie. Z czasem okazuje się jak wiele je łączy. I nie są to tylko więzy rodzinne. Są to również tajemnice i sekrety skrywane głęboko w sercu. 
Czyżby wizyta Małgorzaty w rodzinnym domu Matyldy była początkiem zmian w życiu obu kobiet? A może przyszedł w końcu odpowiedni moment aby otworzyć drzwi do opuszczonych pokoi? W końcu w starych willach tego typu pomieszczeń nie brakuje. 

Nie wiem czy to prawda, ale ktoś w jednej z recenzji "Domu po drugiej stronie jeziora" napisał, że jest to dalszy ciąg książki "Wzgórze Niezapominajek". Ja jej niestety nie czytałam. Może kiedyś uda mi się to nadrobić bo mój debiut jeśli chodzi o twórczość Anny Bichalskiej uznaję za bardzo obiecujący. Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron. W dużej mierze przyczynił się do tego sposób narracji, który jeszcze bardziej zachęca do lektury. Pisarka postanowiła połączyć teraźniejszość z przeszłością i bardzo zgrabnie jej to wyszło. Jeśli mogłabym użyć takiego słowa. Losy Małgorzaty są nie mniej ciekawe od wydarzeń, które miały miejsce w 1928 roku. Chociaż to co działo się kilkadziesiąt lat temu wysuwa się na pierwszy plan.
Pewnego dnia Małgorzata wraz z Matyldą odnajdują na strychu stary pamiętnik oraz listy. Dawno temu w Błękitnych Brzegach miały miejsce tragiczne wydarzenia. Rzeczy, które zostały ukryte, a ujrzały światło dzienne stają się nowymi dowodami w sprawie z przed lat. Wszystko jest owiane jedną wielką tajemnicą, którą obie kobiety mają zamiar rozwikłać. 

W trakcie lektury czytelnik będzie mógł poznać wiele ciekawie skonstruowanych postaci. Nie powiem, ale w pewnych momentach zaczynałam się gubić. Chyba było mi troszkę ich za dużo. Historia rodziny Konarskich została przedstawiona przez autorkę w bardzo interesujący sposób. Poznajemy trzy siostry Matyldy: Lusię, Adelę i Anielę. Dwie z nich utonęły w jeziorze. Do posiadłości przyjeżdża Maria, nowa guwernantka. Kobieta też coś ukrywała. Miała swój powód aby zatrudnić się właśnie w tej rodzinie. 
Na duży plus zasługuje wątek dotyczący czasów przeszłych. Dzięki temu książka staje się jeszcze bardziej warta uwagi. Ja nie jestem fanką powieści historycznych. Zresztą nie pałam jakimś wielkim uczuciem do historii. W szkole  zapamiętywanie dat było dla mnie koszmarem. Ale w tym przypadku pisarka w przykuwający sposób oddała klimat tamtych lat. Polubiłam siostry Matyldy. Z pewnością na dłużej pozostanie w mojej pamięci szalona Adela. i nocne wywoływanie duchów. Muszę się przyznać, że sama poczułam w pewnym momencie gęsią skórkę na ciele. 

Wróćmy na moment do jednej z głównych bohaterek. Tak jak wspomniałam Małgorzata na chwilę obecną zmaga się z problemami, które nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. jakiś czas temu pochowała męża, relacje z córką też nie należą do najlepszych. Dołożyć do tego trzeba lata gdy była małą dziewczynką. Coś się wtedy wydarzyło. Wie, że będzie się z tym zmagać do końca życia. Zrobiła coś okropnego i nie potrafi sobie z tym poradzić. To nic, że była wtedy dzieckiem. 
W tym miejscu muszę wspomnieć o Matyldzie. Pełnej ciepła starszej pani. Nie sposób jej nie lubić. Mimo swojego wieku tryska energią. W jej towarzystwie człowiek uspokaja się i inaczej patrzy na otaczający nas świat. Wszystkie troski w jednej chwili przestają istnieć. 

"Dom po drugiej stronie jeziora" to "obyczajówka" przy której można miło spędzić czas. W książce zostało poruszonych wiele ważnych i trudnych tematów. Oczywiście autorka nie zapomniała wpleść w to wszystko wątku miłosnego. Z czystym sumieniem mogę polecić wam historię spod pióra Anny Bichalskiej. Warto spakować książkę do torby lub plecaka. W plenerze czytanie będzie jeszcze bardziej przyjemniejsze. Jest to także idealna pozycja dla wszystkich fanów tajemnic i rodzinnych sekretów. Osoby lubiące kryminały i thrillery też znajdą coś dla siebie. Dla każdego coś dobrego. Całość czytało mi się naprawdę dobrze. Z pewnością główną tego zasługą jest język, którym posłużyła się pisarka. No i zakończenie, które sprawiło, że doznałam nie małego szoku. 
Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić was do lektury tejże książki. 


POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 


niedziela, 14 czerwca 2020

CHOINKA CAŁA W ŚNIEGU ( Recenzja )



Autor: Joanna Szarańska 
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 368
wydawnictwo: Czwarta Strona 










Ostatnio mam szczęście do książek, które zaliczają się do danego cyklu. Jednocześnie przyczepił się do mnie pech. Otóż zaczynam lekturę bez znajomości wcześniejszych części. "Choinka cała w śniegu" jest kolejnym tego przykładem. 

Mieszkańcy bloku przy ulicy Weissa powoli zaczynają przygotowywać się do Świąt Bożego Narodzenia. Trzeba zrobić zakupy, kupić prezenty, ubrać choinkę. Na to wszystko potrzebny jest czas. Co zrobić gdy tego czasu jest mało, a w międzyczasie pojawiają się różnorakie problemy? 
Marzena najchętniej opiekowałaby się swoim małym dzieckiem 24 godziny na dobę nie biorąc pod uwagę tego, że ojciec też chce brać w tym wszystkim udział. Zuzanna stała się w jednej chwili królową instagrama. Tak jej się bynajmniej wydawało. Co chwila sprawdzała ilość serduszek pod zdjęciami. Zwyczajnie straciła kontakt z rzeczywistością. Nie mówiąc już o jej dziwnym zachowaniu. Anna czuje strach przed świętami, które ma zamiar spędzić w towarzystwie ukochanego, który pochodzi z bogatej rodziny. Istny kołowrotek. Na szczęście pieczę nad tym wszystkim trzyma dozorczyni -  Pani Michalska. Nie wie czy jej się to uda, ale zrobi wszystko aby te święta spędzili wszyscy razem. Bo to już taka "blokowa" tradycja. 

Osoby czytające książki znają ten ból. Dużo książek, tylko mało wolnych chwil na ich czytanie. Ja też niestety zaliczam się do grona takich osób. Dlatego recenzja Choinki całej w śniegu pojawia się dopiero teraz. Zimą z pewnością byłoby mi łatwiej wczuć się w całą tę historię. Jak wcześniej wspomniałam brak znajomości poprzednich części też zrobił swoje. To były dwa główne powody, które sprawiły, że czytanie szło mi dość opornie. Historia  napisana przez Joannę Szarańską jest świąteczną opowiastką, ale ma też w sobie coś co wyróżnia ją od innych tego typu książek. Otóż autorka nie skupiła się tylko na przedstawieniu przedświątecznego szaleństwa. Postanowiła pokazać, że w tym jakże wyjątkowym czasie ludzkie problemy nie znikają. Są i mają się nadzwyczaj dobrze.
Jak dla mnie najciekawiej został opisany wątek Marzeny, młodej mamy, która nie zauważa, że coś niedobrego zaczyna się dziać w jej rodzinie. Starsza córka zaczyna czuć się odtrącana przez własną matkę. Nie mówiąc już o mężu, który też chce zajmować się młodszym dzieckiem. Czekałam tylko na moment gdy w końcu będzie mógł zmienić pampersa. Spisał się tatuś na ocenę celującą. No i te pieczenie pierniczków. Coś cudownego i wzruszającego.
W dzisiejszych czasach media społecznościowe robią furorę. Jak się okazuje nie tylko wśród młodzieży. My dorośli też wpadamy w szpony facebooka lub instagrama. Sama z nich korzystam, ale bez szaleństw. Niestety Zuzanna wpadła w taki szał. Nikt z jej znajomych nie wiedział, że bierze udział w fotograficznym wyzwaniu. Stąd jej zmiany w zachowaniu. Ja też fotografuję, ale robię to dla przyjemności.  A gdy przy okazji otrzymam serduszko jest mi z tego powodu miło. Komuś spodobała się moja praca i działa to na mnie motywująco.
Mniej zamożni ludzie czasami czują strach przed tym jak zostaną ocenieni przez osoby bardziej majętne. Coś takiego spotkało Anne. Czy to ważne ile kto ma zer na koncie? Najważniejsze jest wnętrze i jakim się jest człowiekiem.
Nie mogę nie wspomnieć o naszej kochanej pani dozorczyni. Może czasami działała mi na nerwy i była zbyt ciekawska, ale z drugiej strony chciała dobrze.
Książkowych bohaterów jest znacznie więcej i każdy z nich wniósł do całej tej historii coś innego. Jedni wzruszają, z kolei drudzy rozbawią. Z pewności emocji nie brakuje.

Joanna Szarańska napisała książkę, w której poruszonych zostało wiele ciekawych tematów o których można długo dyskutować. Wszystko to działo się przed Świętami Bożego Narodzenia, a jak wiemy w tym czasie dzieje się magia. Czy w tym przypadku też dała o sobie znać? Jeśli jesteście tego ciekawi zachęcam was do lektury.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



niedziela, 19 kwietnia 2020

PODARUJ MI SZCZĘŚCIE ( Recenzja )

Autor: Lidia Liszewska, Robert Kornacki
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 300
wydawnictwo: Czwarta Strona












"Podaruj mi szczęście" to czwarty już tom cyklu Matylda i Kosma autorstwa Lidii Liszewskiej i Roberta Kornackiego. Nie powiem, ale już sam fakt, że książkę napisał damsko-męski duet sprawił, że nabrałam jeszcze większej ochoty na lekturę. Niestety wcześniejszych części nie znam, ale w żaden sposób mnie to nie zniechęciło. Wręcz przeciwnie. Byłam ciekawa historii opisanej w książce. W końcu my kobiety patrzymy inaczej na świat niż nasi kochani panowie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że działa to także w drugą stronę.

Zbliża się kolejna rocznica śmierci Matyldy, żony Kosmy i matki bliźniaczek. Różanka i Halszka są już nastolatkami, które pewnego dnia informują ojca, że polecą razem z nim do Włoch. To właśnie tam miał miejsce tragiczny wypadek. Razem będzie im łatwiej przez to wszystko przejść. Na miejscu będą mogli liczyć na pomoc i wsparcie ze strony Anety i Biagio, polsko-włoskiego małżeństwa. Mężczyzna jest z zawodu lekarzem i to on robił co mógł aby uratować Matyldę. Dziewczyny poznają także włoskiego dziennikarza, który przez przypadek stał się świadkiem wypadku.
Cały ten wyjazd dobrze im zrobił. Odbyli kilka bardzo ważnych rozmów. Znaleźli również chwilkę aby pospacerować włoskimi uliczkami. Nieświadomy niczego Kosma nie spostrzegł się, że jego córki obserwując nowych znajomych wpadły na pewien plan. Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia więc będzie to odpowiedni moment aby go zrealizować.

Tak jak wspomniałam wcześniej nie czytałam poprzednich części historii opowiadającej losy rodziny mieszkającej w tzw. Kosmo-domie. Może jakbym znała ich treść inaczej oceniłabym "Podaruj mi szczęście". Widziałam, że książka zbiera różne recenzje. Mnie osobiście podobała się choć wielkich ochów i achów w trakcie lektury nie było. Całość składa się z ośmiu rozdziałów. Są dość długie stąd książka raczej do cienkich nie należy. Każdy z nich opowiada losy innego bohatera. Poznajemy nie tylko Kosmę. Mężczyzna przeszedł w swoim życiu bardzo wiele. Tragiczna śmierć żony, sprawiła że musiał w pojedynkę zajmować się i wychowywać dwójkę małych dzieci. Nie było to dla niego proste. Sam również zmagał się z traumą.  Dziewczynki również nie mogły pogodzić się z tym, że ich mamy już nie ma. Kosma robił wszystko aby wyrosły na mądre i inteligentne kobiety. Różanka i Halszka są bliźniaczkami, ale różną się od siebie charakterami oraz sposobem bycia. Pierwsza z z nich myśli o przerwaniu edukacji aby móc podróżować. Jej podróżniczy blog cieszy się coraz to większą popularnością. Natomiast Halszka ma zamiar studiować na wydziale biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Już od małego interesowała się ptakami. Bliźniaczki to nie jedyne dzieci Kosmy. Ma jeszcze jedną córkę z pierwszego małżeństwa. Michalina to dziewczyna po przejściach, ale z przyszłością. W książce poznajemy także Marcela i Marka, synów Matyldy z poprzedniego związku. Na chwilę obecną pracują w firmie ojca. Życie uczuciowe Kosmy jest lekko zagmatwane. Pierwsze małżeństwo zakończyło się rozwodem, drugie zniszczył wypadek. Na szczęście na jego drodze pojawiła się Iza. Młoda nauczycielka tańca. Gdy już każdy myślał, że nareszcie będzie dobrze informacja o ciężkiej chorobie z którą zmaga się kobieta spadła na wszystkich jak grom z jasnego nieba.

W książce dzieje się sporo. Na nudę raczej narzekać nie można. Chociaż co niektórym mogę przeszkadzać przydługie rozdziały. Nie jest to także typowa historia w klimacie zimowo-świątecznym. Jednocześnie uspokajam, że ten wątek pojawia się. Został napisany w piękny i wzruszający sposób. Na uwagę zasługuje styl w jaki została napisana cała książka. Podobał mi się bardzo użyty w niej język. Autorzy zadbali o stylistykę i poprawne słownictwo. Nie wiem, kto odpowiadał za imiona poszczególnych bohaterów, ale i one zwracają swoją uwagę. Kilka z nich było naprawdę oryginalnych.
W dzisiejszych czasach modnym sformułowaniem jest tzw. rodzina patchworkowa. Już wyjaśniam o co chodzi. Powstaje w wyniku ponownego zakładania rodzin przez jednego lub oboje rodziców po rozwodzie. I z czymś takim mamy do czynienia w książce. Bywa, że relacje w tego typu rodzinie bywają trudne. Jednak tutaj wygląda to wszystko zupełnie inaczej. Każdy z każdym potrafi się dogadać. Nikt nie ma urazy. Mało prawdopodobne, a jednak. Trzeba tylko chcieć. 

Ogólnie oceniam książkę na plus. Jest to kolejna pozycja przy której spędziłam miło czas i gdy tylko będę miała okazję z pewnością zapoznam się z poprzednimi tomami cyklu Kosma i Matylda. Niby już co nieco wiem o bohaterach, ale to mi w niczym nie przeszkadza.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 


czwartek, 9 kwietnia 2020

TO BĘDĄ PIĘKNE ŚWIĘTA ( Recenzja )

Autor: Karolina Wilczyńska
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 328
wydawnictwo: Czwarta Strona












Twórczość Karoliny Wilczyńskiej nie jest mi obca. Mam na swoim koncie przeczytanych kilka jej książek i z każdą następną moja sympatia do tej pani rośnie. "To będą piękne święta" jest jedenastym tomem cyklu Stacja Jagodno. Ja niestety przeczytałam tylko pierwszą część i miałam sporo wątpliwości czy lektura książki ma w ogóle sens. Pewnie dużo mnie ominęło i nie dam rady się w tym wszystkim połapać. Ale jak to się mówi: kto nie ryzykuje nie pije szampana. Zasiadłam wygodnie na kanapie i zwyczajnie przepadłam. 

Ta recenzja różni się od pozostałych, które pojawiły się do tej pory na blogu. Nie będzie zawierała standardowego streszczenia fabuły bo mogłabym za dużo zdradzić. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy miał możliwość zapoznania się z wcześniejszymi częściami. Książka składa się z jedenastu opowiadań. Każde z nich opisuje historię innego bohatera, ale jest coś co łączy je ze sobą. We wszystkich poruszony został temat świąt Bożego Narodzenia. W ciągu tych kilku dni dzieje się prawdziwa magia. Spotykamy się całymi rodzinami, ubieramy wspólnie choinkę. Składamy sobie życzenia i kolędujemy.  Lubimy potem we wspomnieniach wracać to tych pięknych chwil. Jednak nie zawsze święta kojarzą nam się tylko w miły sposób. Jak wiemy życie pisze różne scenariusze i wtedy cała ta świąteczna otoczka schodzi na bok. Najchętniej chcielibyśmy wszystko wymazać z pamięci i nigdy nie wracać do momentów, które znacznie wpłynęły na nasze życie. Z takimi właśnie problemami muszą zmierzyć się bohaterowie wykreowani przez pisarkę. Każdy z nich opowiada swoją wigilię i odbywa  podróż w czasie. Przed zbliżającymi się świętami przeszłość jeszcze bardziej daje o sobie znać.
W książce mamy do czynienia z olbrzymim wachlarzem emocji. Począwszy od radości i szczęścia kończąc na smutku i rozpaczy. Gdybym miała wyróżnić jedną historię opisaną w książce miałabym z tym ogromy problem bo wszystkie mnie na swój sposób urzekły. To samo dotyczy bohaterów, których miałam okazję poznać. W żaden sposób nie przeszkadzał mi brak znajomości poprzednich tomów bo przed rozdziałami pisarka w skrócie je opisała. Takie krótkie streszczenie sprawiło, że nabrałam ochoty na ich lekturę. Wiem, że moja biblioteka jest w nie zaopatrzona więc czeka mnie fascynująca podróż do Jagodna. No właśnie, Jagodno jest drugim elementem łączącym wszystkie te opowiadania. To właśnie w małym miasteczku położonym w Górach Świętokrzyskich ma odbyć się wyjątkowa wigilia w przepięknym dworku.

W książce oprócz głównej treści jest coś jeszcze. Coś dla osób, które lubią rękodzieło i wszelkiego rodzaju ręczne ozdoby. Ja należę do tej grupy i z pewnością kilka pomysłów wykorzystam. Na pewno będzie to szydełkowa gwiazdka bo akurat szydełkowanie nie jest mi obce. Nowych ozdób na choince nigdy dość.

Z całego serca polecam wam lekturę tej jakże wciągającej książki. To nic, że święta Bożego Narodzenia już dawno za nami, ale czy ktoś nam zabrania czytać tego typu powieści wiosną czy latem? Oczywiście, że nie.

POLECAM
MOJA OCENA 7/10 


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: