Autor: Liane Moriarty
data wydania: 22 września 2015
liczba stron: 496
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Każda osoba czytająca książki ma swoj tzw. stos hańby. Znaleźć na nim można historie, które cierpliwie czekają na swoją kolej. Ja też taki mam i systematycznie staram się go zmniejszać.
Tym razem sięgnęłam po "Wielkie kłamstewka". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Liane Moriarty.
Czterdziestoletnia Madeline wspólnie ze swoim partnerem wychowują trójkę dzieci. Niestety jedno z nich od pewnego czasu sprawia dość poważne problemy.
Nastoletnia Abigail co raz bardziej jest zafascynowana nową partnerką swojego ojca i Madeline nie jest tym faktem zachwycona. Od rozwodu minęło już trochę czasu, a ona w dalszym ciągu nie potrafi się z tym pogodzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może spotkać na ulicy swojego byłego męża w towarzystwie kobiety, której nie darzy sympatią.
Jane sama wychowuje swojego synka. Przyjeżdża do Pirriwee Beach żeby rozpocząć nowe życie z dala od problemów. Niestety szybko dają o sobie znać. Sytuacja w której oboje się znaleźli nie była dla nich łatwa. Widać też, że kobieta skrywa w sobie jakiś sekret. Nie chce też z nikim rozmawiać na temat ojca swojego dziecka.
Celeste uznawana jest za miejscową piękność. Gdy tylko gdzieś się pojawi wzbudza zachwyt nie tylko u mężczyzn. Mieszka w luksusowej wilii z przystojnym i bardzo bogatym mężem oraz z dwójką dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej takiego życia. Jak jest naprawdę wie tylko ona...i ktoś jeszcze.
Trzy zupełnie inne historie, które spaja ze sobą pewien szczególny element. Wszystko zaczęło się w dniu w którym Madeline, Jane i Celeste zaprowadziły swoje dzieci do szkoły. Kobiety szybko nawiązały ze sobą świetny kontakt i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Różnice charakterów w niczym im nie przeszkadzały.
Na spotkaniu integracyjnym też spędzały wspólnie miło czas. Zresztą wszystkim udzielił się imprezowy klimat. Niestety przeraźliwy krzyk przerwał zabawę. Doszło do morderstwa. Nikt nie wie kto zginął i kim jest osoba, która dopuściła się takiego czynu.
Gdy na miejscu zbrodni pojawiła się policja wokół zapanowała zmowa milczenia...
Kłamstwo ma krótkie nogi, kłamiesz jak najęty, kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. To tylko kilka przykładów przysłów lub powiedzonek ze słowem "kłamstwo". Nie wiem czy jest wśród nas osoba, która w swoim dotychczasowym życiu ani razu nie powiedziała nie prawdy? Z pewnością ciężko będzie nam kogoś takiego znaleźć. Kłamiemy w różnych sytuacjach i z różnych powodów. Jest też coś takiego jak kłamstwo w dobrej wierze. Prawda może ranić i sprawić ból drugiemu człowiekowi. Niejednokrotnie jest w stanie zniszczyć życie.
"Wielkie kłamstewka" to nic innego jak świetnie napisana książka obyczajowo-psychologiczna. W dużej mierze autorka skupiła w niej swoją uwagę na przedstawieniu kobiecych bohaterek. Opisała ich problemy, troski i życiowe rozterki. Zrobiła to w sposób bardzo realny i warto się nad tym wszystkim dłużej zatrzymać. Tym bardziej, że tematy, które poruszyła są naprawdę ciekawe i ważne.
Weźmy na pierwszy ogień Madeline. Kobieta po przejściach ale z przyszłością. Rozwód dla nikogo nie jest miłym przeżyciem. Troszkę jest łatwiej gdy obie strony potrafią się dogadać, ale głównie kojarzy nam się z przepychanką miedzy dwiema osobami, które kiedyś się kochały i przyrzekały sobie miłość aż po grób. Oczywiście najbardziej cierpią na tym dzieci, które pragną mieszkać razem z mamą i tatą. Starszemu można to w jakiś sposób wytłumaczyć, chociaż i w tym przypadku taka rozmowa do łatwych nie należy. Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć Madeline. Gdy jej były już mąż odszedł do innej wychowywała swoją córkę sama. Teraz nie jest wstanie w żaden sposób zaakceptować faktu, że jej ukochana Abigail chce przeprowadzić się do ojca. No i to uwielbienie skierowane do jego nowej partnerki, która sama zachowuje się jak duże dziecko.
Dziewczyna pod jej wpływem zorganizowała w internecie akcję charytatywną, która wymknęła się spod kontroli.
W dobie nowoczesności i nowinek internetowych młodzież trudno oderwać od ekranów telefonów i komputerów. Mogą buszować po sieci godzinami, a rodzice nie mają pojęcia na jakie strony wchodzą i co oglądają. Uzależnienie od internetu to choroba cywilizacyjna, z którą zmaga się coraz więcej osób bez względu na wiek. Wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, ale trzeba znać też umiar.
Kolejną postacią na którą osobiście zwróciłam swoją szczególną uwagę była Jane. Początkowo nic nie wskazywało na to, że kobieta ma jakieś problemy, a tym bardziej sekrety. Przyjechała do Pirriwee Beach razem z dzieckiem. To, że nie towarzyszył jej żaden mężczyzna było trochę zastanawiające, ale z drugiej strony nikogo nie powinno coś takiego obchodzić. Z czasem jednak coś dziwnego w jej zachowaniu zauważa Madeline. Dziewczyna nagminnie żuła gumę. Wyglądało to tak, jakby była od niej uzależniona. Gdy obie kobiety zaczynają bardziej sobie ufać Jane zdobywa się na odwagę i opowiada nowej znajomej całą historię swojego życia. Niestety nie brakuje w niej dramatycznych i wstrząsających przeżyć.
W dzisiejszych czasach na młode i bezbronne dziewczyny czyha wiele niebezpieczeństw. Zwykły wypad ze znajomymi do klubu może zakończyć się dramatem o którym nie jest się w stanie zapomnieć. Jedynym wyjściem jest ostrożność i nie warto wierzyć w każde słowo. Komplementy potrafią zwabić i tracimy szybko nad wszystkim kontrolę. Gdy jeszcze dodamy do tego środki odurzające może dojść do ogromnej tragedii.
Celeste żyje jak w bajce. Luksusowy dom, kochający mąż i dwójka uroczych bliźniąt. Wszyscy jej tego zazdroszczą. Znamy takie rodziny prawda? Na pozór wszystko wygląda pięknie i kolorowo, a jak jest naprawdę tego nie wie nikt. Jedynie osoba, która jest tego naocznym świadkiem lub ofiarą. Nagle mężczyzna, który dla innych jest ideałem przemienia się w potwora i damskiego boksera. Po każdym takim "incydencie" przeprasza i kupuje kwiaty, kolejną drogą błyskotkę. Przy okazji obiecuje, że nigdy więcej tego nie zrobi. Oczywiście do następnego razu, gdy znowu wpadnie w szał z byle powodu.
Współczułam bardzo Celeste bo temat przemocy domowej niestety nie jest mi obcy. Sama przez to w przeszłości przechodziłam i zapomnieć o czymś takim jest strasznie trudno. Wybaczyć tym bardziej.
Na szczęście form pomocy takim osobom na ten moment jest znacznie więcej. Oprócz policji są też fundację, terapeuci. Trzeba tylko chcieć sobie pomóc i w końcu porozmawiać o tym z drugą osobą. Tym bardziej gdy w domu są dzieci i wszystko widzą i słyszą. Takie przeżycia mogą mieć znaczny wpływ na ich dalsze życie.
Rozpisałam się trochę jeśli chodzi o problematykę poruszoną w książce. Są to tematy o których warto, a nawet trzeba rozmawiać.
Cała książka została bardzo dobrze napisana. Już na samym początku czytelnik dowiaduje się, że doszło do strasznej zbrodni. Nie wie tylko kto zginął i kto zabił. Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera tempa. Czytelnik może poczuć się tak, jakby sam brał udział w śledztwie i tropił mordercę. Autorka zafundowała nam wszystkim bardzo emocjonującą rekonstrukcję zdarzeń. Z rozdziału na rozdział moje zainteresowanie książką coraz bardziej rosło i byłam szalenie jej ciekawa.
Jak wyglądają imprezy integracyjne każdy z pewnością wie. Alkohol, głośna muzyka i brak oficjalnego sznytu. W łatwy sposób można się zapomnieć. Ale takiego obrotu spraw raczej nikt się nie spodziewał. Ja osobiście też nie. Przyznam się, że byłam w niemałym szoku po przeczytaniu ostatniej strony.
"Wielkie kłamstewka" to książka, która z pewnością trzyma w napięciu. Jest w niej też szczypta humoru, ale w większości historia w niej opisana opiera się na ludzkich emocjach. Liane Moriarty w bardzo ciekawy sposób scharakteryzowała szkolną społeczność. Rodzice naszych kochanych dzieci grają tutaj pierwsze skrzypce. Gdybym miała wybrać z grona matek lub ojców tylko jedną osobę, która podbiła moje serce byłaby to Madeline. Od razu polubiłam tą jakże mądrą i inteligentną kobietę, która nie miała w życiu łatwo. Jest taką przysłowiową królową, która podniosła swoją koronę i poszła dalej. Stanęła murem za Jane i starała się jej za wszelką cenę pomóc. Pomysł z wyjazdem dzieci na przedstawienie był po prostu boski.
"Wielkie kłamstewka" to z pewnością jedna z ciekawszych książek z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Wiem, że powstał na jej podstawie mini serial, którego nie oglądałam. Mam swoją zasadę, że najpierw książka, a potem film, więc w niedalekiej przyszłości z pewnością zafunduję sobie mały seans.
Na ten moment mogę wam śmiało polecić "Wielkie kłamstewka" jeśli w dalszym ciągu zastanawiacie się czy lektura ma jakikolwiek sens. Ma i to duży.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz