data wydania: 2006 ( data przybliżona )
liczba stron: 270
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Mimo niezbyt pochlebnym recenzji na temat tej książki, postanowiłam i tak po nią sięgnąć. Chciałam na własnej skórze przekonać się co z nią jest nie tak...a może tak troszkę na wyrost została potraktowana i coś jednak jest w niej dobrego...
Głównymi bohaterkami książki są trzy młode kobiety, jednocześnie współlokatorki. Patrycja i Marta mieszkają i znają się już ze sobą bardzo długo. Połączyła je również miłość do sztuki, obie są absolwentkami Akademii Sztuk Pięknych. Pewnego dnia ich grono powiększa się za sprawą tajemniczej Heleny. Dziewczyny starają się, aby nowa współlokatorka czuła się wśród nich jak najlepiej. Niestety Helena traktuje ich starania bardzo obojętnie.
Moje uczucia kierowane w kierunku całej damskiej trójki są, szczerze powiem niestabilne. Na początku książki wydawało mi się, że są to fajne babki. Troszkę zwariowane, po prostu da się je polubić. Ale niestety z biegiem kolejnych stron moje pozytywne odczucia gasły. Najbardziej irytowała mnie Helena i jej stosunek do pozostałej dwójki. Traktowała dziewczyny w sposób bardzo arogancki. Zdolna do czynu, który może spowodować ból u człowieka, szczególnie ten psychiczny. Z treść książki wynika, że w życiu przeszła wiele, ale nie jest to dla niej żadnym usprawiedliwieniem. Nie wiem co jest tego powodem, ale z każdej sytuacji, która wydaje się sytuacją bez wyjścia, wychodzi z niej bez szwanku.
Patrycja - od samego początku książki obdarzyłam ją sporą sympatią. Chociaż momentami gdy już lepiej ją poznałam wydała mi się troszkę naiwna jak na swój wiek.
Marta, artystka która nie lubi się wywyższać. Chowa się w swojej artystycznej skorupie. Wydawała się sympatyczną osobą, niestety w pewnym momencie jej karta odwróciła się na tą gorszą stronę. W książce pojawił się wątek dotyczący rzekomo jej choroby psychicznej odziedziczonej po matce. Jej postać wprowadziła sporo zamieszania w całej tej historii, czytając troszkę w tym wszystkim się pogubiłam.
W "Czarodziejce" pojawiają się również bohaterzy płci męskiej. Na szczególną uwagę w tej kwestii zasługuje Dawid. Jest to postać bardzo skomplikowana i tajemnicza zarazem. Skrywa w sobie wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości.
Podsumowując, zakończenie mnie nie urzekło. Może cała historia jest wciągająca, pomysł autorka miała dobry, ale z finałem chyba troszkę jej nie wyszło. Został skonstruowany moim zdaniem zbyt chaotycznie, nie ma w nim konkretnego punktu zaczepienia.
Nie wiem jak ocenić całość tej książki. Zapowiadało się dobrze, czytało mi się ją w miarę szybko...Potem niestety coś się rozsypało i trwało to do samego jej końca..
Mimo niezbyt optymistycznej recenzji "Czarodziejki" nie zraziła mnie ona. Każdej osobie, która pisze, może przytrafić się mały wypadek przy pracy. Nie jest to powodem, aby nie sięgnąć już więcej po książki autorstwa Pani Wardy.
MOJA OCENA 6/10
Moje uczucia kierowane w kierunku całej damskiej trójki są, szczerze powiem niestabilne. Na początku książki wydawało mi się, że są to fajne babki. Troszkę zwariowane, po prostu da się je polubić. Ale niestety z biegiem kolejnych stron moje pozytywne odczucia gasły. Najbardziej irytowała mnie Helena i jej stosunek do pozostałej dwójki. Traktowała dziewczyny w sposób bardzo arogancki. Zdolna do czynu, który może spowodować ból u człowieka, szczególnie ten psychiczny. Z treść książki wynika, że w życiu przeszła wiele, ale nie jest to dla niej żadnym usprawiedliwieniem. Nie wiem co jest tego powodem, ale z każdej sytuacji, która wydaje się sytuacją bez wyjścia, wychodzi z niej bez szwanku.
Patrycja - od samego początku książki obdarzyłam ją sporą sympatią. Chociaż momentami gdy już lepiej ją poznałam wydała mi się troszkę naiwna jak na swój wiek.
Marta, artystka która nie lubi się wywyższać. Chowa się w swojej artystycznej skorupie. Wydawała się sympatyczną osobą, niestety w pewnym momencie jej karta odwróciła się na tą gorszą stronę. W książce pojawił się wątek dotyczący rzekomo jej choroby psychicznej odziedziczonej po matce. Jej postać wprowadziła sporo zamieszania w całej tej historii, czytając troszkę w tym wszystkim się pogubiłam.
W "Czarodziejce" pojawiają się również bohaterzy płci męskiej. Na szczególną uwagę w tej kwestii zasługuje Dawid. Jest to postać bardzo skomplikowana i tajemnicza zarazem. Skrywa w sobie wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości.
Podsumowując, zakończenie mnie nie urzekło. Może cała historia jest wciągająca, pomysł autorka miała dobry, ale z finałem chyba troszkę jej nie wyszło. Został skonstruowany moim zdaniem zbyt chaotycznie, nie ma w nim konkretnego punktu zaczepienia.
Nie wiem jak ocenić całość tej książki. Zapowiadało się dobrze, czytało mi się ją w miarę szybko...Potem niestety coś się rozsypało i trwało to do samego jej końca..
Mimo niezbyt optymistycznej recenzji "Czarodziejki" nie zraziła mnie ona. Każdej osobie, która pisze, może przytrafić się mały wypadek przy pracy. Nie jest to powodem, aby nie sięgnąć już więcej po książki autorstwa Pani Wardy.
MOJA OCENA 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz